Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
O trudnej codzienności podczas ferii w szpitalach pisaliśmy już wcześniej. Do 15 lutego już oddziały pękały w szwach, lekarze donosili o średnio 80 osobach dziennie, ale to, co działo się w ubiegłym tygodniu osiągnęło apogeum.
"Zeszły tydzień był dramatyczny, zwłaszcza na części urazowo-ortopedycznej, gdzie dochodziło do tego, że przez kilka ostatnich dni liczba pacjentów przekraczała 100 osób na dobę. Był to naprawdę ciężki tydzień dla pracowników" - mówiła Anna Orzechowska, szefowa oddziału ratowniczego w Zakopanem. Ordynator dodała, że zdarzało się, że pacjenci czekali w szczycie, czyli wieczorem, przez siedem-osiem godzin.
Anna Orzechowska podkreśliła, że pacjenci, którzy doznali dużych urazów, zdołali przyjść sami lub przywoziła ich karetka oczywiście natychmiast byli opatrywani. Wielu z nich wymagało operacji. Zwichnięć i złamań doznawali nie tylko młodzi narciarze, którzy przyjechali na ferie, ale także ich opiekunowie, którzy ulegali wypadkom na śliskich, oblodzonych chodnikach Zakopanego.
Włodzimierz Rebeś, chirurg ortopeda dodał w rozmowie z Onetem, że w większości przyjmuje osoby, które uległy kontuzji na nartach i wymienia: "Złamane dłonie, przedramienia, ramiona, obojczyki, nogi, stopy. Przypadki cięższe i lżejsza. Ot... taka nasza szpitalna codzienność w ferie".
Kierujący oddziałem dr Marian Papież dodał, że oddział urazowy ma 20 łóżek, dlatego każde miejsce jest na wagę złota. "Przelotowość tych pacjentów musi być dość duża, czyli przyjęcie, szybka operacja i szybki, bezpieczny wypis dla pacjenta. Zauważamy, zresztą jak co roku, że piękna pogoda natychmiast nam zwiększa ilość pacjentów SOR-owskich w granicach nawet 40-50 proc." - podkreślił.
W sobotę 12 lutego ostatnie województwa rozpoczęły ferie w szkołach. Zimowy wypoczynek do 27 lutego mają dzieci z lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego i śląskiego.
Źródło: RMF24 / Onet