Nadrenia-Palatynat: Zamek żołnierzy i poetów

Na szlaku Lorelei natkniemy się na majestatyczne ruiny i zamki. Kiedyś inspirowały literatów, dziś przyciągają turystów

Część upalnego lata spędziłam, włócząc się po moich ukochanych zamkach i miasteczkach w Nadrenii-Palatynacie. Jest to nieskomplikowane zajęcie, bo wystarczy trzymać się brzegu Renu, który zaprowadzi nas do najpiękniejszych zakątków. Było tak gorąco, że koryta rzeki zwęziły się, ukazując piaszczyste plaże i łachy, na których wygrzewali się tubylcy i turyści. Chcąc się ochłodzić, niedaleko skały Lorelei podwinęłam nogawki i poszłam brodzić do tej wspaniałej wagnerowskiej rzeki. Woda była ciepła jak w brodziku na zatłoczonym miejskim kąpielisku.

Po tej wątpliwej rekreacji wybrałam się do pobliskiego St. Goar, aby zwiedzić Burg Rheinfels, jeden z wielu zamków na szlaku Lorelei i zarazem jeden z największych. Do dzisiejszych czasów dotrwał w postaci majestatycznych, dobrze utrzymanych ruin.

Jak wszystkie tutejsze warownie tak i ta ma za sobą przeszłość niknącą niemal w pomroce dziejów. Wiadomo, że powstała dzięki niesamowitej operatywności i architektonicznej pasji grafów Katzenelnbogenów, do których należał co drugi zamek na tym odcinku Renu, od Koblencji do St. Goar, a nawet nieco dalej. Rezydencje związane z tą rodziną odkryjemy również w niedalekim okręgu Taunus, gdzie znajduje się matecznik rodu, sięgający początkami 1095 r. zamek Katzenelnbogen (koci grzbiet).

Rheinfels, wzniesiony w 1245 r. przez grafa Diethera von Katzenelnbogena, od początku uchodził za najmocniejszą warownię na tym odcinku Renu. Kiedy ród "kocich grzbietów" wygasł w 1479 r., zamek przeszedł w ręce książąt Heskich. Oglądaną i podziwianą dzisiaj sylwetkę budowla zawdzięcza landgrafowi Filipowi II von Hessen-Kassel. Za jego panowania powstała nowoczesna twierdza z elementami renesansowej rezydencji. W końcu gdzieś trzeba było mieszkać. Kamienne szańce i wilgotne wieże nie zapewniały zbyt wielkiego komfortu.

W XVII wieku, za landgrafa Ernsta, powstała wielka forteca, która dużo zniosła, skutecznie broniąc się przed wojskami Ludwika XIV. O ile poradziła sobie z siłami Króla Słońce, o tyle w niespełna sto lat później uległa Francuzom - w 1794 r. ówczesny komendant twierdzy poddał im Rheinfels. Ani on, ani podległa mu 150-osobowa załoga nie zamierzali się nawet bronić. Może nie byli w stanie? Wiadomo, że każdy wojak oprócz żołdu otrzymywał (przynajmniej w Rheinfels) dzienną rację w postaci trzech litrów wina. Niebagatelne musiały być zasoby zamkowej piwniczki, której rozmiary jeszcze dziś budzą podziw - 16-metrowy strop daje wyobrażenie o wielkości tego pomieszczenia, w którym oprócz wina przechowywano żywność (tuż obok znajdowała się zamkowa rzeźnia).

Od czasu, gdy zamek przejęli Francuzi, skończyła się militarna kariera tej imponującej warowni, zwłaszcza że przemyślni synowie rewolucji wysadzili zewnętrzne mury. Ale i tak jest co zwiedzać. Turyści razem z biletem otrzymują mapkę i mogą wędrować do woli. Szczególnie panowie uwielbiający militaria będą mieć świetną zabawę. Paniom na początek sugeruję przycupnąć w załomie murów przy wejściu na dawną wieżę zegarową i nacieszyć oczy widokiem na rzekę i okolicę - z tej wysokości ogląda się je jak rozległą makietę, po której poruszają się miniaturowe barki i statki wycieczkowe. Po drugiej stronie Renu można podziwiać dwa konkurujące ze sobą od wieków zamki: Katz, zbudowany przez Katzenelnbogenów i Maus, który wzniosło arcybiskupstwo Trewiru. Przez długie lata trwała ta zabawa Kota z Myszką.

Później warto wstąpić do Heimatmuseum. Oprócz przedmiotów użytkowych znajdziemy półpancerz jakiegoś grubasa z czasów wojny trzydziestoletniej, a także protokół sądowy z procesu burgrabiego Johanna Heinricha Zinckena z Bibersteinu, który zamordował ubogiego cieślę.

Romantyczna ruina Burg Rheinfels budziła wzniosłe uczucia wśród XIX-wiecznych niemieckich literatów, którzy szukali inspiracji w gotyckich budowlach i dawnych legendach. Dwaj poeci doby romantyzmu - Ferdynand Freiligrath i Emanuel Geibel - w 1842 i 1843 r. zorganizowali tu słynne wówczas "Lato poetów". Przy świecach i znakomitym winie o prozie i poezji dyskutowali m.in. Hans Christian Andersen i Henry Longfellow.

Latem na zamku odbywają się malownicze turnieje rycerskie. Kogo stać, może wypoczywać w czterogwiazdkowym hotelu, bo nie wszystko jest tu przecież ruiną. Jeśli komuś będzie po drodze, niech się wybierze do St. Goar 27 sierpnia. Zapowiadany wieczór sztucznych ogni w tej scenerii będzie wyjątkowym wydarzeniem. Warto go spędzić na pokładzie jednego z niezliczonych statków i stateczków kursujących z Koblencji do Bingen lub Kaub, podziwiając nie tylko popisy mistrzów fajerwerków, ale przede wszystkim tajemnicze zamki na szlaku Lorelei.

Więcej o: