PKP Intercity. Pierwsza klasa bez klasy. Pan Andrzej, po 40 latach pracy na kolei, stracił cierpliwość

Pan Andrzej, emeryt z Gdyni, postanowił spędzić święta Bożego Narodzenia razem z córką mieszkającą na Śląsku. W podróż powrotną wybrał się PKP Intercity. Chcąc zadbać o komfort, kupił bilet na pierwszą klasę. Okazało się, że przez całą drogę marzł, bo w wagonie nie było ogrzewania. Nie działały również toalety.

Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Luksus made in Poland. Te jachty robią furorę na świecie

Swoją historią mężczyzna podzielił się z dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Wprawdzie, jak przyznał, po 40 latach pracy na kolei, zna doskonale bolączki PKP, ale warunki, w których przemierzył niemal całą Polskę, skłoniły go do złożenia reklamacji i nagłośnienia sprawy.

Pan Andrzej bilet na pociąg "Sobieski" relacji Wiedeń-Gdynia w pierwszej klasie z przedziałami kupił z wyprzedzeniem w kasie na dworcu Gdynia Główna. Okazało się, że jest wprawdzie wagon o numerze widniejącym na bilecie, ale bez przedziałów. Mężczyzna skarżył się także, że nie działało ogrzewanie, a toalety były nieczynne.

"Najbliższa działająca toaleta była za wagonem restauracyjnym, zresztą miała popsuty zamek od drzwi" – relacjonował "Wyborczej" pan Andrzej. Mężczyzna w okolicach Iławy znalazł wolny przedział w drugiej klasie. "Prawie równocześnie zaproponowano mnie i jeszcze jednej pasażerce ciepły przedział 'awaryjny' z zepsutą regulacją światła. Skorzystaliśmy" - kontynuował swą opowieść.

Po miesiącu przyszła odpowiedź

Po takiej koszmarnej podróży pan Andrzej napisał do PKP Intercity reklamację z zapytaniem, dlaczego wagon ten został wypuszczony na trasę i dlaczego nie dokonano jego wymiany w Warszawie. Zdaniem mężczyzny można by to zrobić, ponieważ w stolicy pociąg ma dwa długie postoje.

Miesiąc zabrało PKP Intercity sformułowanie odpowiedzi na reklamację podróżnego. Przewoźnik tłumaczył, że za stan techniczny pociągu odpowiadały koleje austriackie, a za błędnie przydzielone miejsce – koleje czeskie, na koniec dodając, że PKP "jest przykro z powodu Pana niezadowolenia z podróży".

Odpowiedź ta nie zadowoliła pana Andrzeja i, jak wiemy, postanowił nagłośnić sprawę. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" wysłał pytania do PKP Intercity z prośbą o wyjaśnienie sprawy. Agnieszka Serbeńska z zespołu prasowego PKP Intercity podtrzymała tłumaczenie zawarte w odpowiedzi na reklamację, że za błędne przydzielenie miejsc odpowiada czeski system rezerwacyjny, a za skład koleje austriackie. Dodała, że wymiana wagonu nie była możliwa, ponieważ postoje na stacjach Warszawa Centralna i Warszawa Wschodnia wynosiły po 6 min. "Za zaistniałe niedogodności przepraszamy" - napisała na koniec Agnieszka Serbeńska.

Pan Andrzej jest przekonany, że postój w Warszawie Centralnej trwał dłużej – 16 minut i można by wymienić felerny wagon. Mimo wszystko cieszy się, że chociaż w ten sposób usłyszał od PKP Intercity słowo "przepraszam".

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Więcej o: