Specjalista od niedźwiedzi o akcji odłowienia niedźwiadka: "Lepiej zostawić niż męczyć zwierzę przez lata"

Odłowienie niedźwiadka w Nadleśnictwie Ustrzyki Dolne poruszyło opinię publiczną. Teraz Ada, bo tak otrzymał na imię, nabiera sił w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Jednak przyrodnicy krytykują zachowanie leśników. Uważają, że zwierzę już na zawsze zostanie skażone kontaktem z człowiekiem i postulują podjęcie innych kroków. - Gdyby Lasom Państwowym naprawdę zależało na niedźwiedziach, to zaprzestałyby wycinki drzew w miejscu gawrowania niedźwiedzi w Karpatach, zwłaszcza starodrzewu w Bieszczadach czy na terenie projektowanego Turnickiego Parku Narodowego - mówi w rozmowie z Podróże Gazeta.pl dr Robert Maślak z Uniwersytetu Wrocławskiego, badacz zajmujący się niedźwiedziami.

Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Urszula Abucewicz, Podróże Gazeta.pl: Całym sercem kibicowałam leśnikom i weterynarzom opiekującym się niedźwiadkiem. A pan w mediach społecznościowych pisze, że takie zachowanie jest skrajne nieodpowiedzialne i zwierzę trzeba było zostawić. Dlaczego?

dr Robert Maślak: Ja też całym sercem przejmuję się losem tego niedźwiadka, dlatego zabrałem głos w tej sprawie. Moją motywacją są względy humanitarne. Uważam, że o wiele lepsza niż niewola, byłaby dla niej śmierć, ale w naturze. W pierwszej chwili reagujemy odruchowo, żeby pomóc zwierzątku, bo jest małe, ładne i bezradne. W mojej pracy zawodowej widziałem wiele obrazków, w jakich warunkach przetrzymywane były niedźwiedzie. Zdarzało mi się potem nie spać w nocy.

dr Robert Maślakdr Robert Maślak Archiwum prywatne

Badał pan dobrostan niedźwiedzi przebywających w niewoli.

Tak, zajmuję się tymi drapieżnikami od dawna i wiem, jakie konsekwencje płyną z umieszczenia ich w niewoli. Z dr Agnieszką Sergiel z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie, w latach 2006-2009, realizowałem projekt RSPCA dotyczący zachowania i warunków utrzymywania niedźwiedzi w niewoli w Polsce. To miał być projekt stricte naukowy, ale gdy zobaczyliśmy, w jakich warunkach żyją, że przetrzymywane są w mini ogrodach, za wybieg mają dziurę o powierzchni 30 metrów i w jaki sposób traktowane były w schronisku w Korabiewicach, to trudno było zachować chłodny osąd. Drgnęło serce i postanowiliśmy się zaangażować. Oceniliśmy wówczas, że z 54 niedźwiedzi 15 żyło w warunkach skandalicznych i właściwie należałoby o tym fakcie zawiadomić prokuraturę, bo w grę wchodziło znęcanie się nad zwierzętami. Udało nam się po wielu próbach znaleźć dla dwóch niedźwiedzi z Leszna i jednego z Braniewa miejsce w azylu w Niemczech i doprowadzić do powstania azylu w poznańskim ogrodzie zoologicznym. Tam pojechały niedźwiedzie z Korabiewic i Braniewa. Mają tam względnie dobre warunki.

Myślałam, że Miszy, Wani i Borysowi, uratowanym niedźwiedziom z pseudoschroniska, udało się stworzyć bardzo dobre warunki w Poznaniu?

To są najlepsze możliwe warunki. Podobnie jest w zoo we Wrocławiu. W tych dwóch miejscach zwierzęta mają do dyspozycji zróżnicowane wybiegi o powierzchni od kilku tysięcy metrów kwadratowych do ponad jednego hektara. Musimy pamiętać, że mówimy o dużym, silnym drapieżniku. Same koszty budowy odpowiednio dużego wybiegu są ogromne, do tego dochodzi koszt fachowej opieki przez wiele lat. 

Niedźwiedzie są zwierzętami inteligentnymi, mają zdolność liczenia, bardzo dobrą pamięć przestrzenną, posługują się narzędziami, mają największy mózg w stosunku do wielkości ciała spośród drapieżnych – w naturze zajmują duże areały i znaczną część doby spędzają na szukaniu pokarmu. W warunkach niewoli bardzo trudno zaspokoić ich potrzeby fizyczne i psychiczne, w tym ogromną potrzebę eksploracji dużych, zróżnicowanych terenów. Poza tym, gdy zwierzęta są małe i słodkie, to wszyscy się nimi interesują, a gdy stają się dorosłe, szybko się o nich zapomina. Praktyka pokazuje, że takie niedźwiedzie rzadko trafiają w dobre warunki.

Krytykuje pan uratowanie niedźwiadka, gdy tymczasem weterynarze z ośrodka w Przemyślu deklarują, że zwierzę po rekonwalescencji zostanie wypuszczone do naturalnego środowiska.

Wyobraźmy sobie tego małego niedźwiadka, który siedzi w klatce. Co teraz czuje? Przebywa w zupełnie obcym środowisku, otaczają go nowe zapachy, ludzie, których się boi i którzy będą próbowali go ratować i karmić. Na początku na siłę, a później przyzwyczai się do tego i będzie to jedyny świat, jaki będzie znał.

Niedźwiedź wychowywany przez człowieka już do końca życia będzie przeżywał stres, wykazywał zachowania stereotypowe, które znamy z ogrodów zoologicznych, w których zwierzęta godzinami chodzą wzdłuż ogrodzeń lub wykonują stale te same czynności. Jest to oznaka cierpienia. Zwykle taki osobnik żyje 40 lat, wymaga fachowej opieki, wielu nakładów finansowych, a i tak nigdy nie będzie zachowywał się w sposób normalny.

Nawet w jednym z najlepszych azylów dla niedźwiedzi brunatnych w Europie, w niemieckim Müritz, w którym wybiegi mają zwykle ponad jeden hektar powierzchni, z fragmentami lasu, łąką i basenem, a nad ich dobrostanem czuwają specjaliści, którzy fachowo przeprowadzają rodzaj psychicznej rehabilitacji, widziałem niedźwiedzia, któremu nie dało się pomóc. Szedł do przodu na czterech łapach 10-15 metrów, po czym się cofał. Trwało to godzinami. Takie są skutki głębokiej traumy, jaką mają niedźwiedzie wychowane przez człowieka lub używane w cyrkach. U znacznej części zwierząt przeniesienie na duże wybiegi oznacza dużą poprawę, ale do końca życia noszą w sobie doświadczenia z dzieciństwa. Człowiek nie jest w stanie zastąpić małemu niedźwiedziowi matki.

niedźwiedzie w Tatrach, zdjęcie ilustracyjneniedźwiedzie w Tatrach, zdjęcie ilustracyjne Fot. Adam Wajrak / Agencja Wyborcza.pl

Byłem w azylu na Ukrainie w Parku Narodowym Synewyr, w którym zwierzętom zapewniono 12-hektarowy wybieg, a i tak wykazywały różne zaburzenia. Właśnie dlatego, że zostały wychowane przez człowieka. Wiele gatunków ptaków czy innych ssaków, jak choćby jeże, można po rekonwalescencji i odpowiednim przygotowaniu wypuścić do naturalnego środowiska, w przypadku niedźwiedzi to się nie udaje. Na świecie są podejmowane różne próby, często uznane za kontrowersyjne. Jak choćby w Rumunii. Niedźwiedzica, która przebywała w azylu usytuowanym w bardzo odludnym miejscu, po wypuszczeniu na wolność, szukała ludzi i kręciła się wokół azylu. To oznacza potencjalne ryzyko ataków na człowieka. Niedźwiedź oswojony jest zwierzęciem potencjalnie niebezpiecznym, dlatego opcję wypuszczenia odrzucam. Tym bardziej że w Polsce to jest niemożliwe, ponieważ sieć dróg i budynków, nawet w najdzikszym miejscu w kraju, w Bieszczadach, jest za duża, aby podejmować takie ryzyko.

Lepiej więc było zostawić niedźwiadka na śmierć?

To jest natura. Wilki żywią się mięsem, którego zimą brakuje. Poza tym, żeby przetrwać, zabijają inne zwierzęta, w tym ładne i puchate, takie jak mały niedźwiadek. Czy sarny żałowalibyśmy mniej? Dlaczego zasługuje na inne traktowanie? Nie damy rady uratować wszystkich zwierząt i wprowadzić własnego porządku opartego na zasadzie, że dzikie zwierzęta nie mogą zabijać. Tego nie da się zrobić. Tak jak narodziny, tak i śmierć jest częścią przyrody. Jest czymś normalnym. Nasza ingerencja w większości kończy się klęską i niepotrzebnym przedłużaniem cierpienia.

Powtórzę. Niedźwiedź jest zwierzęciem inteligentnym, jeśli zapamięta człowieka to już na zawsze. Moja wiedza i system etyczny mówi: lepiej zostawić niż męczyć zwierzę przez lata.

Niedźwiedzie i wilki łączy skomplikowana relacja. To drapieżniki, które spotykają się przy ofiarach i wzajemnie potrafią wyjadać sobie młode. Niedawno na Białorusi zanotowano przypadek niedźwiedzicy rozkopującej wilczą norę, w której były młode wilczki. Wilki też czasem dopadną młodego niedźwiadka. Dla dużego nie są już zagrożeniem. Im mniej ingerujemy w porządek obowiązujący w przyrodzie, tym lepiej.

niedźwiedzie w Tatrach, zdjęcie ilustracyjneniedźwiedzie w Tatrach, zdjęcie ilustracyjne Fot. Adam Wajrak / Agencja Wyborcza.pl

Tak jak w Tatrzańskim Parku Narodowym?

Tak. W TPN-ie zdarzają się przypadki młodych, opuszczonych niedźwiedzi. Czasem doraźna pomoc na miejscu wystarczy, ale lepiej nie ingerować. Był na przykład przypadek, że inna niedźwiedzica zabiła dziecko drugiej. Częściej bywa, że to samiec jest sprawcą. W takich sytuacjach jedyne, co możemy zrobić, to obserwować. Historia niedźwiedzicy Magdy odłowionej lata temu, bo przyzwyczaiła się do ludzi, wciąż jest żywy. We wrocławskim zoo zmarła na atak serca, a jeden z jej potomków, Mago spędził 10 lat w karcerze o wielkości 6 mkw., co skończyło się ostatecznie uznaniem dyrektora Gucwińskiego za winnego znęcania się nad niedźwiedziem. Poprawiajmy warunki życia tym zwierzętom, które już są w niewoli, nie dostarczajmy kolejnych. Azyl w Poznaniu jest pełny, a znalezienie odpowiedniego miejsca graniczy z cudem.

Poza tym z opisu wynika, że niedźwiadek z Ustrzyk Dolnych cierpi na problemy neurologiczne, bo powłóczy kończynami dolnymi i waży mniej, niż powinien w tym wieku, a to znaczy, że choruje i prawdopodobnie zostałby zabity przez drapieżniki, czy po prostu by padł i stał się pokarmem dla wilków, lisów czy kruków. Często tego nie widzimy, ale tak działa natura.

Dlaczego więc leśnicy działają wbrew naturze? Czy Lasy Państwowe nie zatrudniają fachowców?

Intencji mogę się tylko domyślać. Niemal wszystkie media pisały o leśniku, który uratował małego niedźwiadka. Obecnie Lasy Państwowe mają blisko 200 konfliktów z lokalnymi społecznościami i bardzo potrzebują poprawy wizerunku. Gdyby Lasom Państwowym naprawdę zależało na niedźwiedziach, to zaprzestałyby wycinki drzew w miejscu gawrowania niedźwiedzi w Karpatach, zwłaszcza starodrzewu w Bieszczadach czy na terenie projektowanego Turnickiego Parku Narodowego. Wycinka w wielu tych miejscach jest zresztą nieopłacalna, należy pozostawić je nienaruszone i dzikie, także dla takich małych niedźwiadków.

Więcej o: