Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Adrienne Van Halem zdjęcie swojego samochodu udostępniła na portalu Reddit oraz w grupie sąsiedzkiej na Facebooku. Kobieta obstawiała, że to śnieg, następnie sól, wkrótce wszystko stało się jasne. "Zamiast śniegu to były opady soi" - powiedziała. Mieszkańcy namawiali, żeby jak najszybciej skontaktowała się z miastem. Inni przekonywali ją, że opady łusek soi nie są niczym nowym w Hamilton.
Samochód mieszkanki Hamilton obsypany łuskami soi Facebook.com, fot. Adrienne Van Halem
"Dorastałem tutaj i pamiętam, że śnieg był czarny, a samochód brudny. Mieszkając w pobliżu jakiejkolwiek fabryki, trzeba być przygotowanym na zanieczyszczenia i opady" - napisał jeden z użytkowników.
Rzeczywiście internauta miał rację, ponieważ w okolicy znajduje się zakład przetwórstwa soi. Gdy kobieta skontaktowała się z firmą, otrzymała informację, że w fabryce doszło do awarii filtra i dlatego łupiny soi przedostały się na zewnątrz.
"Chociaż nie doszło do zagrożenia zdrowia i bezpieczeństwa naszych sąsiadów oraz pracowników, rozumiemy, że znalezienie pozostałości po soi było irytujące" - powiedział CBC News rzecznik Bunge, Deb Seidel.
Van Halem otrzymała od firmy bon upominkowy na pakiet czyszczący do lokalnej myjni samochodowej. "Doceniam ten gest, ponieważ mój samochód nadal jest brudny" – powiedziała, dodając: "Taka jest rzeczywistość, gdy mieszkasz w półprzemysłowym obszarze".
To nie pierwsza sytuacja, gdy z zakładu przedostały się różne substancje. W 2020 roku uliczki osiedla pokrył cukier.
Źródło: The Guardian