Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak donosi abc7ny.com, w ośrodku narciarskim Beech Mountain pękł hydrant, który doprowadza wodę do armatki śnieżnej. Strumień wody prysnął w górę, gdy wyciągiem jechało kilku narciarzy. Jeden ze świadków zdarzenia nagrał moment, gdy gejzer wody uderzył w jednego z nich. Przy -7 st. C było to koszmarne przeżycie. Wielu innych gości ośrodka też ucierpiało, zostało przemoczonych i poturbowananych. Niektórzy, chcąc uniknąć lodowatego prysznica, skakali z wyciągu.
"Bardzo mnie boli, głównie po lewej stronie ciała" – powiedziała dla abc7ny.com Emma Lopinto, która w wyniku obrażeń trafiła do szpitala. - "Mam siniaki od stóp do głów" - dodała kobieta, która na nartach w kalifornijskim ośrodku świętowała swoje 19. urodziny.
"Nie chcę nikogo obwiniać" – dodała przez łzy. "Chcę tylko, aby ludzie dowiedzieli się, że to wydarzenie było o wiele bardziej niebezpieczne, niż się o tym mówi". Lopinto relacjonowała, że akurat była na wyciągu narciarskim ze swoją najlepszą w przyjaciółką, kiedy gejzer wody uderzył w nie z całą mocą.
"Po prostu objęłyśmy się i pochyliłyśmy głowy, a jedyne, co pamiętam, to zbliżający się metalowy pręt. Potem nic nie pamiętam - oczy otworzyłam dopiero na ziemi" – relacjonuje dziewczyna. Inna narciarka złamała rękę podczas skoku z wyciągu.
Ostatecznie dwie osoby trafiły do szpitala. Na szczęście ich stan jest stabilny, a obrażenia nie zagrażają życiu. Osoba, która wjechała na nartach na armatkę nie odniosła obrażeń. Ośrodek zapewnia, że zareagowano natychmiast, aby zmniejszyć ryzyko narażenia życia narciarzy.
"Jak najszybciej podjęliśmy działania, aby odciąć wodę i pomóc narciarzom" - czytamy w oświadczeniu wydanym przez ośrodek, dodając, że nikt z personelu nie nakłaniał turystów do skakania z wyciągów.
Źródło: abc7ny.com / wsoctv.com