Zima tysiąclecia i zima stulecia to określenia, które często pojawiają się w przekazach medialnych, filmach dokumentalnych lub wspomnieniach osób, które doświadczyły ekstremalnych zjawisk pogodowych. W rzeczywistości takiego miana używa się wobec przynajmniej kilku zim w samym tylko XX w. Szczególną uwagę poświęca się zjawiskom pogodowym z lat:
W naszej zbiorowej pamięci największe znaczenie zyskała zima z przełomu lat 1978/79. W tym czasie zgrały się ze sobą niezwykle duże opady śniegu i niskie temperatury, które sparaliżowały kraj. Nie oznacza to jednak, że właśnie wtedy zanotowano najniższą temperaturę lub najwyższe opady w historii. Ciekawostką jest, że najzimniejszym miesiącem w historii pomiarów w Polsce był luty 1929 z mrozami poniżej - 40 stopni C. Najniższą temperaturę w historii odnotowano zaś w Siedlcach 11 stycznia 1940 r. Rezultat w postaci - 40 stopni C był jednak kilkukrotnie podważany.
Co z ''zimą tysiąclecia''? Prawdopodobnie poszukując jej, trzeba się cofnąć aż do początków XVIII w. W 1709 r. mróz w całej Europie był tak silny, że spowodował zamarznięcie Laguny Weneckiej. Ucierpiały nawet tak ciepłe kraje, jak Portugalia czy Hiszpania. Na ogarniętych wojnami ziemiach polskich ekstremalnym temperaturom towarzyszył głód.
Zima stulecia w Polsce to jednak w powszechnym mniemaniu przede wszystkim ta, która pojawiła się na przełomie 1978/79 r. Od czego zaczął się kataklizm? Poprzedziły go niezwykle obfite opady śniegu, które rozpoczęły się 29 i 30 stycznia. Jednocześnie towarzyszył im bardzo silny wiatr, który tworzył trudne do przebycia zaspy. Grubość pokrywy śnieżnej w Suwałkach wynosiła aż 84 cm. Niewiele mniejsza była w Łodzi czy Warszawie.
Prawdziwą katastrofę spowodował gwałtowny spadek temperatury, co w sumie już 1 stycznia 1979 r. spowodowało paraliż kraju. W kulminacyjnym momencie temperatury z kilkunastu stopni poniżej 0 spadły do - 31 stopni C odnotowanych w Suwałkach.
Zobacz też: Dolina Chochołowska: czy warto odwiedzić ją zimą?
Najzimniejsza zima w Polsce 1918/79 spowodowała całkowity paraliż kraju. Już 1 stycznia wprowadzono w województwie gdańskim stan klęski żywiołowej. Drogi były nieprzejezdne, pękały też szyny kolejowe. Zaburzenia w transporcie drogowym i kolejowym spowodowały utrudnienia w dostawach różnych towarów. W końcu zaczęło to towarzyszyć także surowców energetycznych.
Na ulicach pojawiło się wojsko, które pomagało zaradzić chaosowi. Jego zadaniem była też pomoc w wydobywaniu zasypanych śniegiem aut. Jednocześnie źle funkcjonował transport osobowy zarówno miejski, jak i obsługujący trasy międzymiastowe. Zdecydowano się wreszcie na to, by odwołać powrót dzieci do szkół. Ferie były w tym roku wyjątkowo długie. Kres kataklizmowi położył dopiero początek marca 1979 r. Wówczas dodatnie temperatury szybko poradziły sobie z tonami śniegu zalegającymi na powierzchni ziemi.
Choć jako najostrzejsza zima w Polsce funkcjonuje wciąż ta z lat 1978/79, to nie był to ostatni kataklizm, który dał się Polakom we znaki. Wyjątkowo zimny i śnieżny jednocześnie był także styczeń 1987 r. Również wówczas doszło do poważnych problemów i zaburzeń. Czy zagraża nam nowa ''zima stulecia''? Najzimniejsza pora roku w ostatnich latach raczej nie wiązała się ani z nietypowo niskimi temperaturami, ani obfitymi opadami śniegu. Przynajmniej z pozoru wydaje się, że takie zjawisko jest od nas obecnie bardzo daleko.
Zobacz też: Tatry: szlaki zimowe dla początkujących i średniozaawansowanych