Rekordowa frekwencja w Tatrach. Czy to czas na wprowadzenie limitów? TPN nie chce żadnych zmian

Tatry w tym roku przeżywały prawdziwe oblężenie. Gdziekolwiek turysta się nie ruszył, musiał stać w kolejce. Gdy informowaliśmy o tłumach na szlakach, powtarzały się głosy, że powinny zostać wprowadzone limity. Jednak Tatrzański Park Narodowy uważa, że popularność Podhala to efekt uboczny pandemii i żadnych ograniczeń nie powinno się wprowadzać.

Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Tatrzański Park Narodowy tylko w trzech pierwszych kwartałach zanotował większą frekwencję niż w jakimkolwiek całym roku (3 mln 965 tys.). Już wiadomo, że przekroczono liczbę 4 mln wejść w polską część Tatr. A gdy dodamy październik listopad, święta i sylwester można założyć, że Tatry w tym roku odwiedziło nawet 5 mln turystów. Czy takie tłumy na szlakach nie powinny zmobilizować Tatrzańskiego Parku Narodowego do wprowadzenia limitów?

"To prawda, już wiemy, że mamy rekord frekwencyjny" - przyznaje "Wyborczej" Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, który dodaje, że na ten wynik złożyła się pandemia, obostrzenia i trudności z wyjazdem z kraju.

Degradacja przyrody

Może jednak już czas, żeby bardziej kontrolować przepływ turystów? Lechosław Herz - krajoznawca i przyrodnik, pasjonat Tatr jest zdumiony, że ktokolwiek pozwolił na to, żeby "taka masa ludzi równocześnie wędrowała po Tatrach w ciągu jednego roku". Przyrodnik zwraca uwagę, że taka liczba turystów ma negatywny wpływ na ekosystem, który wkrótce może ulec degradacji.

"Mnie się w głowie nie mieściło już 2 mln turystów rocznie w parku narodowym, którego głównym zadaniem jest zachowanie dzikiej przyrody, a tu mówimy o frekwencji przekraczającej 4 mln i zbliżającej się do 5 mln" - komentuje na łamach "Wyborczej" Lechosław Herz i dodaje, że powinna na ten temat odbyć się poważna debata. Przyrodnik zastanawia się nad stopniowym wprowadzeniem ograniczeń i wprowadzeniem na początek limitów na najbardziej zatłoczone szlaki.

Innego zdania jest Tatrzański Park Narodowy. Dyrektor TPN stanowczo odpowiada, że wyższa frekwencja w mijającym roku jest niemiarodajna, że na tak wysoką popularność Tatr wpływ miały m.in. pandemiczne ograniczenia, a szczególnie problem z chodzeniem po słowackich Tatrach. Dodaje, że bon turystyczny również miał swój udział w zwiększonej frekwencji. Zapewnia, że jak na razie Tatrzański Park Narodowy żadnych limitów wprowadzać nie zamierza.

Źródło: wyborcza.pl / fly4free.pl / TPN

Więcej o: