Wybudowana pod koniec XIX wieku palmiarnia jest atrakcją w Legnicy. Od ubiegłego roku trwa w niej remont, który zakończyć ma się w 2023 roku. Wiosną zakończono pierwszy etap prac, a drugi właśnie się rozpoczyna. Prawdopodobnie nikt nie pomyślał o właściwym zabezpieczeniu zwierząt i roślin na czas trwania remontu, bo są w opłakanym stanie.
Do radnej Aleksandry Krzeszewskiej z Koalicji Obywatelskiej zwrócili się w tej sprawie zaniepokojeni mieszkańcy, a ta wystąpiła do prezydenta miasta z kolejną już interpelacją.
"Od sierpnia 2020 roku padło 13 ptaków (w tym ara Marian, która reklamowała palmiarnię, popularna Balbina i paw królewski), 14 żółwi, jedna małpka marmozeta" – wymienia na swoim profilu na Facebooku czarną listę zaniedbań radna Aleksandra Krzeszewska.
Radni, korzystając ze swoich uprawnień, postanowili skontrolować obiekt. Udało im się otrzymać dostęp do pomieszczenia, w którym zostały umieszczone zwierzęta. Aleksandra Krzeszewska w rozmowie z WP zauważyła, że brakowało m.in. dwóch papug ar, które były symbolem palmiarni. Jedna umarła, a druga została przewieziona do zoo do Poznania. Rajcy dotarli także do spisu zwierząt padłych.
Radni nie mają wątpliwości, że podczas trwającego remontu zapomniano o sercu palmiarni, czyli roślinach, palmach i zwierzętach. Na zdjęciach udostępnionych na Facebooku można dostrzec żółwie przechowywane w wannie, uschnięte rośliny, a lokalny portal tulegnica.pl donosi, że w obiekcie panowała zbyt niska temperatura (15 st. C). W ten sposób palmiarnia straciła kultowego Mariana, popularną Balbinę czy ponad stuletnią palmę.
"Nie wiemy, ile z najstarszych okazów zostało zniszczonych, ale z całą pewnością najstarszą ponad 100-letnią palmę. Nie ma też śladu po 100-letnim figowcu" - pisze na Facebooku radna i dodaje: "Pomysł pozostawienia palmiarni na dwa sezony bez ogrzewania wpłynął na kondycję roślin. Powtarzamy za prezydentem: 'Palmiarnia jest od pokoleń dumą mieszkańców'! Odrestaurowanie obiektu ma przyciągać turystów. Oby do końca remontu zwierzęta i rośliny wytrzymały!" - podkreśla Krzeszewska.
Ewa Szczecińska-Zielińska, dyrektor Wydziału Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta w Legnicy tłumaczyła w polsatnews.pl, że większość roślin na czas remontu została przeniesiona w inne miejsca i wróci do palmiarni, gdy zacznie się kolejny etap rewitalizacji, podczas którego pomieszczenia zyskają nową aranżację. Przyznała, że rzeczywiście niektóre zwierzęta nie przeżyły. Zdaniem lekarza weterynarii żółwie nie wybudziły się z hibernacji, a indyczka cierpiała na nowotwór wątroby. "Poza tym zwierzęta miały zapewnioną opiekę weterynaryjną, miały zapewnione oświetlone i ogrzewane pomieszczenia, a ponadto miały właściwą karmę" - wyjaśniła.
Post radnej wzbudził żywe zainteresowanie wśród mieszkańców. "Serce pękło mi na miliony kawałków" – komentuje jedna z internautek. "To, co się wydarzyło, należy uznać za zbrodnię. Zbrodnię na zwierzętach i roślinach. Zbrodnię na historii naszego kochanego miasta" - napisał inny.
Źródło: WP, Facebook, polsatnews.pl, tulegnica.pl