W miniony weekend parku safari "Tajgan" w miejscowości Belogorsk na Krymie doszło do tragedii. 22-letnia matka wraz z rocznym synem wyszła poza bezpieczną strefę, aby pokazać maluchowi tygrysa. Wtedy niespodziewanie drapieżnik rzucił się na dziecko.
22-latka chciała pokazać swojemu synkowi tygrysa z bliska. Zignorowała ostrzeżenia i wyszła poza bezpieczną strefę. Wtedy zwierzę rzuciło się na chłopca. Tygrys złapał dziecko zębami za rękę i odgryzł mu lewy kciuk. Według świadków zdarzenia, matka nie zachowała ostrożności i dziecko znajdowało się "poza barierką ochronną".
Na miejsce zdarzenia została wezwana pomoc. Lekarze opatrzyli rękę chłopca i zabrali dziecko do szpitala.
Policja wszczęła śledztwo w sprawie zaatakowania dziecka przez tygrysa w ogrodzie zoologicznym. Ponadto pracownicy rozmawiają z matką chłopca i starają się wyjaśnić, dlaczego nie przestrzegała zasad bezpieczeństwa. Jak twierdzi 22-latka, wszystko działo się bardzo szybko, gdy drapieżnik zaatakował, zdążyła tylko odskoczyć, a dziecko nieustannie płakało. Następie zobaczyła sporo krwi w okolicach kciuka. Zdaniem kobiety, do tragedii doszło dlatego, że barierki ochronne są zbyt małe.
Szukałam pracowników parku, żeby poprosić o pomoc, ale nikogo nie było w pobliżu. Pobiegłam do straganu, gdzie sprzedawano karmę dla zwierząt. Kobieta wskazała mi na punkt pierwszej pomocy, ale on był zamknięty. Inni pracownicy owinęli krwawiący kciuk mojego syna bandażem i wezwali karetkę pogotowia, i to w sumie tyle z pomocy pracowników zoo - mówi matka.
Źródło: o2.pl