Morskie Oko. Koń okulał, a mimo to ciągnął wóz pełen turystów. "To znęcanie się nad zwierzęciem"

Turystka nagrała kulawego konia ciągnącego wóz z turystami do Morskiego Oka. Sprawą zainteresowała się fundacja VIVA!, która poinformowała o zdarzeniu Tatrzański Park Narodowy, a także prokuraturę.

"To znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem" - przekonują ekolodzy. "Ustawa o ochronie zwierząt zakazuje znęcania się nad zwierzętami poprzez wykorzystywanie ich do pracy w stanie choroby".

Turystka, która była świadkiem zdarzenia, nagrała kulejące, a mimo to pracujące, zwierzę i przekazała filmik fundacji, która od wielu lat zajmuje się sprawą koni pracujących na drodze do Morskiego Oka.

"To niedopuszczalne"

"Na trasie pracował koń ewidentnie chory, z bolesną kulawizną" – tłumaczyła "Tygodnikowi Podhalańskiemu" Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! Aktywistka zwróciła uwagę, że "badania weterynaryjne w zakresie zdrowia zwierząt są aktualne tylko i wyłącznie w dniu badania, a wnioski z nich płynące nie powinny być rozciągane przez Tatrzański Park Narodowy na cały rok pracy koni na trasie". Plaszczyk obawia się, że być może podczas badań do pracy zostały dopuszczone konie kulawe.

Przedstawiciele fundacji powiadomili już pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego o zaistniałym incydencie i planują złożyć wniosek do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

"Powiadomimy też prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad koniem poprzez zmuszanie go do pracy w stanie choroby, co doprowadziło do bólu i cierpienia" – czytamy na profilu Ratujmy konie z Morskiego Oka.

"Praca z kulawizną, bez względu na to kiedy i w jakich okolicznościach ta kulawizna postała, jest dla konia bardzo bolesna. A tu dodatkowo mamy do czynienia z pracą w ogromnym przeciążeniu, co ten ból i cierpienie z pewnością potęguje. To niedopuszczalne, żeby zmuszać chorego konia do jakiejkolwiek pracy, a na tej konkretnej trasie do Morskiego Oka to wręcz, w mojej opinii, znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem" – podsumowuje Anna Płaszczyk.

Sąd skazał fiakra za znęcanie się nad zwierzęciem

W podobnej sprawie zapadł już prawomocny wyrok skazujący fiakra za znęcanie się nad zwierzęciem. I choć, jak sama aktywistka, w rozmowie z Podróże Gazeta.pl zauważyła, że nastąpiła zmiana społeczna i ludzie reagują na krzywdę naszych mniejszych braci – to wciąż potrzebne są instytucjonalne działania, żeby konie znikły z drogi prowadzącej do Morskiego Oka.

- Widzimy zmianę społeczną, co nas bardzo cieszy — mówiła w rozmowie z Podróże Gazeta.pl Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! - Ludzie stali się bardziej wrażliwi na krzywdę koni. Nagrywają różne sytuacje, których są świadkami i potem do nas przesyłają. Udało nam się wypracować zmianę społeczną szybciej niż zmianę formalną. Nie chodzi o zmianę przepisów, bo przepis jest dobry. Ustawa o ochronie zwierząt w artykule 6 zakazuje przeciążania zwierząt pociągowych i jucznych ładunkiem w sposób oczywisty nieodpowiadającym ich sile i kondycji oraz zmuszania ich do zbyt szybkiego biegu.

- Problem polega na nieprzestrzeganiu tego przepisu przez Tatrzański Park Narodowy i na przeciążaniu zwierząt ponad miarę. Zootechnicy, którzy opiniowali dla TPN regulamin przewozów konnych, popełnili szereg błędów obliczeniowych, przez które ich wyniki przeczą podstawowym prawom fizyki. Wady tych "analiz" potwierdził biegły sądowy w opinii zleconej przez prokuraturę — tłumaczyła.

Aktywiści apelują do dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego "o odwagę, honor i zwykłą ludzką przyzwoitość. Wzywamy Pana do bezzwłocznego podjęcia odpowiednich działań!" - czytamy w petycji dotyczącej natychmiastowej likwidacji transportu konnego na trasie do Morskiego Oka.

Źródło: "Tygodnik Podhalański", Facebook, Fundacja VIVA!

Więcej o: