Stan wyjątkowy uderza w turystykę na Podlasiu. "Nie chcemy jałmużny, chcemy pracować"

Zwykle o tej porze restauratorzy i właściciele gospodarstw agroturystycznych w Kruszynianach, miejscowości położonej na Podlasiu, mieli pełne ręce roboty. Na czebureki, pierekaczewniki czy kryszonkę ciągnęli turyści z całej Polski aż do października. Teraz restauracja zamknięta jest na cztery spusty, a gościom trzeba zwracać zadatki. - Najpierw siedem miesięcy lockdownu, a teraz stan wyjątkowy. My nie chcemy jałmużny, my chcemy pracować - słyszę od Dżennety Bogdanowicz, która w Kruszynianach prowadzi Tatarską Jurtę.

Na wschodnim Podlasiu, w gminie Krynki nieopodal granicy z Białorusią, znajdują się Kruszyniany - wieś, w której od ponad 340 lat mieszkają polscy Tatarzy, miejsce wielu wyznań i kultur. Turyści ciągną w te strony ciekawi tej niezwykłej symbiozy i kontaktu z dziką przyrodą. We wsi znajduje się zabytkowy drewniany meczet z końca XVIII wieku i mizar z nagrobkami z końca XVII wieku. Kruszyniany do dziś są wsią wielokulturową. Obok siebie mieszkają wyznawcy islamu, prawosławia i katolicyzmu (a dawniej żyli tu też wyznawcy judaizmu).

Zobacz wideo Stan wyjątkowy czy wojenny? Kamiński uzasadnia, przejęzycza się i wyjaśnia

Stan wyjątkowy, który został wprowadzony na początku września, uderza nie tylko w Kruszyniany, położone trzy kilometry w prostej linii od białoruskiej granicy, ale także w 182 miejscowości znajdujące się w pasie przygranicznym.

Dżennetę Bogdanowicz, właścicielkę Tatarskiej Jurty i Bronisława Talkowskiego, przewodniczącego Zarządu Gminy Muzułmańskiej w Kruszynianach, prowadzącego razem z żoną gospodarstwo agroturystyczne spotykam w Wigrach, nieopodal Suwałk, na Święcie Siei, ryby, która na Suwalszczyźnie ma niemal magiczne znaczenie. Ale dzisiaj zamiast o magii, będzie o niezapłaconych rachunkach, zwracanych zadatkach, telefonach rozgrzanych do czerwoności i tłumaczeniach: "Nie, nie możemy państwa przyjąć", trudnych rozmowach z pracownikami, pustce i ciszy w wiosce, a przede wszystkim o niepewności, bo na razie stan wyjątkowy został ogłoszony na 30 dni, a przecież może zostać wydłużony.

Pan Bronisław z żoną i pani Dżenneta z mężem w sobotę zamiast obsługiwać gości, jadą do Wigier. Najpierw przechodzą jedną kontrolę. Policjanci każą zatrzymać auto, pokazać dokumenty, wyłączyć silnik, wysiąść z auta, otworzyć bagażnik. I tak po raz drugi, trzeci, czwarty, piąty. Jedni uprzejmi, inni natarczywi, opryskliwi. Zadają pytania: "A po co?", "Dlaczego?", "W jakim celu?". Drążą temat, tak jakby pod siedzeniem Tatarzy przemycali uchodźców.

– My się im nie dziwimy, mają takie rozkazy. Chociaż jako społeczność tam mieszkająca, mamy konkretne utrudnienia, tracimy czas, a do tego jeszcze zabiera nam się możliwość zarabiania pieniędzy – słyszę od Talkowskiego. – Nie ulega wątpliwości, że granica powinna być chroniona. Uważam jednak, że ludziom przebywającym w Usnarzu Górnym należy pomóc, bo doprowadzimy do tragedii. Ja na swoich terenach żadnego uchodźcy nie widziałem – dodaje.

Dziennikarze 'Gazety Wyborczej', obywatele RP i działacze KOD oraz ks. Alfred Wierzbicki, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i przewodniczący Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Kruszynianach Bronisław Talkowski (na zdjęciu) wystąpili z apelem o zaprzestanie niehumanitarnych działań władz wobec koczujących uchodźcówDziennikarze 'Gazety Wyborczej', obywatele RP i działacze KOD oraz ks. Alfred Wierzbicki, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i przewodniczący Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Kruszynianach Bronisław Talkowski (na zdjęciu) wystąpili z apelem o zaprzestanie niehumanitarnych działań władz wobec koczujących uchodźców Fot. Grzegorz Dąbrowski / Agencja Wyborcza.pl / BIALYSTOK

Siedem miesięcy lockdownu, a teraz stan wyjątkowy

– Obowiązuje u nas stan wyjątkowy. W Kruszynianach mogą przebywać osoby zameldowane oraz te, które przedstawią uzasadnienie swojej obecności, że np. tutaj pracują. Inne osoby, a już na pewno turyści, nie mają prawa wstępu – mówi w rozmowie z Podróże Gazeta.pl Bronisław Talkowski. – Musiałem odwołać rezerwacje gości, pooddawać zadatki, zwykle o tej porze meldowałbym nowych gości, a jestem na imprezie w Wigrach. Dwie godziny drogi i toczy się tutaj  normalne życie, tłumy ludzi, które mogą cieszyć się miejscem, pogodą, towarzystwem innych osób i tak zwykle działo się w Kruszynianach o tej porze. Teraz jesteśmy zamknięci i nie bardzo wiemy, w jaki sposób państwo polskie nam zrekompensuje te straty. W ogóle brak jakiejkolwiek informacji, czy i w ogóle uzyskamy zadośćuczynienie z powodu stanu wyjątkowego.

- My nie chcemy jałmużny, my chcemy pracować - dodaje Dżenneta Bogdanowicz. - Czy widziałam w okolicy uchodźcę? Nie. Czy ktoś nas powiadomił o wprowadzeniu stanu wyjątkowego? Też nie. To z mediów o wszystkim się dowiadujemy. Co będzie dalej? Nie wiemy.

Bogdanowicz dodaje: - Siedem miesięcy lockdownu, a teraz stan wyjątkowy. Otworzyliśmy restaurację 1 maja i wydawaliśmy posiłki wyłącznie na wynos. Pracowaliśmy raptem cztery miesiące. Co to jest? A przed nami długa zima. Chcemy, żeby pracownicy z nami zostali, przetrwaliśmy razem lockdown, mamy wspaniałą załogę, ale nie wiemy, co teraz będzie. To wielka niewiadoma.

Obszar objęty stanem wyjątkowym.Obszar objęty stanem wyjątkowym. Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl / / Agencja Wyborcza.pl

- Ten sezon był piękny. Gościliśmy turystów indywidualnych i grupy zorganizowane. Teraz też dzwonią i muszę odmawiać, bo podróżni nie mają świadomości, że Kruszyniany leżą tuż przy granicy. My przepraszamy, a oni pocieszają nas, że do nas wrócą – dodaje Bogdanowicz.

Dżenneta Bogdanowicz zatrudnia ok. 20 osób, przez ponad 20 lat prowadzenia Tatarskiej Jurty oraz organizacji różnych wydarzeń promującej tę kulturę, jak np. Festiwal Sabantuj, stworzyła markę. Wieś Kruszyniany jest znana w całej Polsce.

 - Dziś tych ludzi trzeba utrzymać i ich opłacać, żeby mogli przeżyć i wrócić. To nie są zwykli pomocnicy kuchenni, którzy obiorą ziemniaki czy marchewkę, tylko fachowcy, którzy potrafią przyrządzić potrawę w unikalny sposób, który przyciąga turystów - dodaje pan Bronisław.

 - Z tego żyje cała wieś, nie tylko my. Nie tylko meczet, ale i inni, którzy zdecydowali się iść w tym kierunku – dodaje Dżenneta.

O ile Bogdanowicz mówi, że nie potrzebuje jałmużny, tylko chce pracować, Talkowski upomina się o odszkodowanie.

– Nikt nas nie informuje o rekompensacie. Na jakich zasadach, będzie nam przysługiwać i czy w ogóle jakąś otrzymamy. Jako właściciel gospodarstwa agroturystycznego, nie jestem zobligowany do prowadzenia księgowości, a przecież zostałem poszkodowany na wprowadzeniu stanu wyjątkowego, ponieśliśmy z tego tytułu straty finansowe. Dużo zainwestowaliśmy w nasze gospodarstwo. Już myśleliśmy, że po siedmiu miesiącach zamknięcia wreszcie będziemy mogli zarabiać, a tu znowu znaleźliśmy się w tym samym punkcie. Znowu stoimy – irytuje się Talkowski. 

– Zadzwonił do mnie kolega, który w Supraślu prowadzi mały hotelik i chociaż miejscowość ta nie znajduje się w strefie przygranicznej, ludzie odwołują przyjazdy. "I po co ja tu przyjadę? Nie mogę pojechać ani do Kruszynian, ani do Białowieży, to co będę tu robić?" - słyszy mój znajomy. Taka jest rzeczywistość. Na tej decyzji cierpi nie tylko strefa przygraniczna, a cały region – mówi zdecydowanie Bronisław Talkowski.

Jeden wniosek o rekompensatę

Stanem wyjątkowym został objęty teren w pasie przygranicznym z Białorusią. Pas obejmuje 115 miejscowości w województwie podlaskim i 68 miejscowości w województwie lubelskim. Do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego trafił pierwszy wniosek o rekompensatę od przedsiębiorcy z tego obszaru. Jednak zdaniem wojewody Lecha Sprawki, to jest reakcja przedwczesna, ponieważ nie ma jeszcze podstawy prawnej. 

Projekt ustawy o rekompensacie dla przedsiębiorców z obszaru objętego stanem wyjątkowym w części woj. podlaskiego i lubelskiego został przesłany do Sejmu i czeka na uchwalenie. Projekt ten przwiduje, że rekompensatę będą mogli otrzymać przedsiębiorcy oraz rolnicy świadczący usługi hotelarskie, przedsiębiorcy prowadzący działalność gospodarczą w zakresie gastronomii oraz piloci wycieczek i przewodnicy turystyczni. Rekompensata będzie też przysługiwała przedsiębiorcom prowadzącym działalność organizatora turystyki lub podmiotu ułatwiającego nabywanie powiązanych usług turystycznych. Rekompensatę ustalono za okres 30 dni trwania stanu wyjątkowego w wysokości 65 proc. średniego miesięcznego przychodu wnioskodawcy w okresie obejmującym czerwiec, lipiec i sierpień 2021 roku.

Usnarz Dolny. Migranci na granicy polsko-białoruskiejUsnarz Dolny. Migranci na granicy polsko-białoruskiej Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl

Symbol polityki pozbawionej człowieczeństwa

Rząd nie wprowadził stanu wyjątkowego w epicentrum pandemii, ale teraz, gdy o pomoc prosi garstka uchodźców. Prof. Adam Bodnar, były rzecznik praw obywatelskich w Polsce pisze w "Gazecie Wyborczej": "Usnarz Górny – to miejsce przejdzie do historii polskiej państwowości z wielu powodów. Po pierwsze, jako symbol polityki pozbawionej człowieczeństwa. Po drugie, jako symbol jawnego lekceważenia prawnych zobowiązań w zakresie udzielania cudzoziemcom ochrony międzynarodowej. Po trzecie, jako miejsce, które stało się inspiracją do zaskakującej decyzji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego przy wschodniej granicy Polski, na terenie 183 gmin. (...) Wprowadzenie stanu wyjątkowego to ważny precedens. Użycie nowego, niestosowanego wcześniej instrumentu prawnego, przebadanie nastrojów opinii publicznej, a także intensywności reakcji politycznej i społecznej może posłużyć do kolejnych tego typu działań. Władza zyskała nowe praktyczne doświadczenie. Jak będzie miała kolejną potrzebę, nie zawaha się, aby uśmierzać protesty i niepokoje. Nowa broń w arsenale państwa niedemokratycznego będzie czekała na wykorzystanie".

Protest '' NIE dla stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią''Protest '' NIE dla stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią'' Martyna Niećko / Agencja Wyborcza.pl

Bronisław KomorowskiBronisław Komorowski Fot. Marcin Kucewicz/Agencja Wyborcza.pl

Wywołać poczucie zagrożenia u Polaków

Poprosiliśmy też byłego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego o komentarz w tej sprawie: - Stan wyjątkowy powinno się wprowadzać w absolutnie wyjątkowej sytuacji i wtedy jest on uzasadniony. Nie rozumiem, co wprowadzenie go dało, jeśli chodzi o zwiększenie możliwości skutecznego zabezpieczania granicy polskiej przed przekroczeniami. Bez wprowadzenia stanu wyjątkowego ta sama straż graniczna i ta sama policja, tymi samymi metodami, mogła chronić polską granicę. 

Komorowski kontynuuje: - Stan wyjątkowy – według mnie – obecnej władzy był potrzebny po to, żeby po pierwsze wywołać poczucie zagrożenia u Polaków, a po drugie, żeby ochronić siebie samą przed patrzeniem jej na ręce – przede wszystkim dziennikarzy i różnego rodzaju aktywistów z organizacji pozarządowych. Stan wyjątkowy jest nieuzasadniony i nic nie daje – poza komfortem ludzi władzy, że mogą ukryć różne rzeczy. Generalnie, żeby było jasne, uważam, że państwo polskie musi traktować swoją granicę bardzo poważnie i ją chronić, szczególnie jeśli w grę wchodzi prowokacja ze strony pana Łukaszenki.

- Według mnie państwo polskie powinno dbać nie tylko o komfort bezpieczeństwa Polaków, ale również o komfort dobrego samopoczucia, że jesteśmy narodem ludzi przyzwoitych, a to znaczy, że trzeba szukać sposobu na pomoc ludziom nieszczęśliwym, biednym, uciekającym z własnych Ojczyzn, nie można ich – mówiąc kolokwialnie – traktować z buta. Władza nie szuka rozwiązania kompromisowego, a takie jest w zasięgu ręki. Według mnie należy jednak wymusić na Białorusinach przesunięcie uchodźców do punktu granicznego, w którym można przyjąć podanie o azyl i je rozpatrzyć, nie decydując z góry, że się wszystkich wpuści. Można wyjść z tej sytuacji z twarzą i lepszym sercem – podsumowuje były prezydent RP. 

Więcej o: