Tłumy turystów w Tatrach. Mimo niepogody w kolejce na Giewont trzeba odstać trzy godziny

Choć wakacje dobiegają końca, to na tatrzańskich szlakach wciąż tłumy turystów. Gdy tylko nieco poprawiła się pogoda, wszyscy ruszyli w góry. Turystów na Giewoncie było tylu, że aby dostać się na szczyt, trzeba było czekać trzy godziny w kolejce.

Ostatnio pogoda w Tatrach nie rozpieszczała turystów. Deszcz i chłód pokrzyżowały plany wielu osobom, które zdecydowały się przyjechać do Zakopanego. Jednak ostatnio niebo trochę pojaśniało i tłumy turystów pojawiły się na popularnych szlakach. 

Zobacz wideo Aplikacje dla miłośników górskich wycieczek

Co robić w Zakopanem, gdy pada?Co robić w Zakopanem, gdy pada deszcz? Najlepsze pomysły i atrakcje

Gigantyczna kolejka na szczyt Giewontu. Turyści stali po trzy godziny

Modlitwy turystów zostały wysłuchane i w środę zniknęły deszczowe chmury nad Tatrami. Przyjezdni wykorzystali nadarzającą się okazję i wyszli w góry. Popularne szlaki były pełne. I choć w czwartek (25.08) pogoda była nieco gorsza, to odstraszyła tylko część turystów. W drodze na Giewont utworzyła się kilkusetmetrowa kolejka. Na facebookowym fanpage'u Aktualna sytuacja w Tatrach, prowadzonego przez Portal Tatrzański pojawiła się informacja, że turyści w kolejce na szczyt musieli czekać aż trzy godziny. Wielu z nich zawracało ze szlaku, jednak część czekała na swoją kolej. Niektórzy na górę dotarli dopiero wieczorem. 

Jeleń zaatakował chłopca w drodze nad Morskie OkoNiebezpieczna sytuacja w drodze do Morskiego Oka. Jeleń zaatakował chłopca

Przez pogarszającą się pogodę TOPR ma pełne ręce roboty

W związku z dużą liczbą turystów i pogarszającą się pogodą Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe ma coraz więcej pracy. Ratownicy często są wzywani do złamań i zwichnięć na szlakach. Zdarzają się także poważniejsze wypadki. 

Od piątku zanotowaliśmy kilkadziesiąt interwencji. W większości były to urazy stawów, złamania oraz stłuczenia. Z kolei wczoraj nasz śmigłowiec poleciał na ratunek do 10-letniego dziecka na Giewoncie, którego spadający kamień uderzył w głowę i złamał mu podstawę czaszki. Mieliśmy też kilkunastogodzinne poszukiwania turysty, który przez cały czas poszukiwań smacznie spał w pensjonacie i nikogo nie poinformował, że ma wyłączony telefon. Do tego dochodzą też zgłoszenia od ludzi, których po zmroku zastała ciemność i potrzebowali pomocy w powrocie do schroniska. - mówił w rozmowie z Gazetą Wyborczą Piotr Konopka, ratownik dyżurny TOPR.
Więcej o: