Przypomnijmy. W serwisie Podróże Gazeta.pl ukazał się artykuł pt. "Mieszkańcy Zakopanego tracą cierpliwość do turystów. 'Widać, że biedaki'". Przywołujemy w nim list, który mieszkanka tego miasta wysłała do "Tygodnika Podhalańskiego". Skarżyła się w nim, że urlopowicze parkują swoje samochody na chodnikach.
"Od kilku dni przed domem parkują mi różni turyści, blokują totalnie przejście chodnikiem, ludzie muszą chodzić po asfalcie, auta zajeżdżają trawnik przy jednym z ośrodków" – denerwuje się kobieta. - "Ciężko wyjechać spod domu, bo auta zasłaniają widoczność".
Czytelniczka zwraca uwagę, że choć przy głównej ulicy są wolne miejsca parkingowe, urlopowicze postanowili zaoszczędzić. "Stały pod domem trzy dni. A obok, przy głównej ulicy są wolne miejsca parkingowe. Tylko z parkomatem. Widać, że to biedaki, co ledwie na nocleg wysupłały, ale na parking ich już nie stać" – nie ukrywa ironii i zdradza, że rano wsiadła do swojego auta i zrobiła rundkę po zakopiańskich uliczkach.
"O godzinie 8:00 masa wolnych miejsc przy ul. Grunwaldzkiej głównej, przy ul. Tetmajera, przy Alejach 3 Maja, czy nawet przy ul. Kościuszki" – dodaje.
Czytelniczka wydaje się być mocno poirytowana tą sytuacją, bo zdradziła, że poszła nawet do jednego z ośrodków, żeby ci upomnieli swoich gości. "Okazuje się, że to ludzie z sąsiedniego hotelu, który jest wypełniony po brzegi, ale nie ma wystarczającej ilości miejsc dla swoich gości" - podsumowuje.
Na odpowiedź czytelników nie trzeba było długo czekać.
– Turyści z zacnym portfelem pojadą tam, gdzie mają luksusy, kulturę, szacunek i bezpieczeństwo, a nie do zatęchłego, absurdalnie drogiego i niewyszczepionego Zakopca - ikony suwerena – czytamy w jednym z komentarzy.
A inny czytelnik przywołuje stare, dobre czasy, gdy jeszcze jako student bez grosza w kieszeni podróżował po świecie. – W dawnych, studenckich czasach, w autostopowej podróży, zawitałem do Wiednia. Zobaczyłem placówkę Orbisu i zaszedłem zapytać jak dojechać do hotelu. "My tu obsługujemy turystów zagranicznych" - usłyszałem. No to w desperacji wszedłem do luksusowego (tak to wtedy widziałem) hotelu z plecakiem i w dziurawych butach i zapytałem o ten hostel. Pan w recepcji z wyszukaną uprzejmością wytłumaczył co i jak, na kartce napisał numer tramwaju i na pożegnanie wykonał półukłon, jakbym miał u nich apartament wynająć. Może widział we mnie przyszłego klienta za dziesięć lat, nie wiem. Wiem, że Polka z Orbisu widziała we mnie obszarpańca, który zakłóca jej nicnierobienie. Do czasu przemian było niecałe dziesięć lat, do momentu, kiedy mógłbym w tym wiedeńskim hotelu przenocować, miało upłynąć kolejne dziesięć, ale zawsze, w co lepszym hotelu, przypominam sobie tego recepcjonistę, który poświęcił czas, by skierować wagabundę na tani nocleg - wspomina mężczyzna.
Do naszej redakcji napisał również pan Mariusz, który nie ukrywa, że podejście kobiety narzekającej na źle zaparkowane auta bardzo go zniesmaczyło.
– Znajdujemy się w trudnych czasach covidowych, ludzie tracą pracę, pieniądze topnieją jak masło na słońcu, restauracje, apartamenty, domy wczasowe były puste w ubiegłym roku i wszyscy właściciele wyglądali tylko turystów i ich pieniędzy. A teraz pretensje i żale, że zakorkowane Zakopane, tyle turystów, że nie ma, gdzie postawić auta... To trzeba się zdecydować, czego się chce – pisze zbulwersowany pan Mariusz.
– Trzeba było przewidzieć (jak to górale mają w zwyczaju), że wraz z turystyką pojawią się turyści, przyjadą autami z drugiego końca Polski - z każdej jej części. Postawić na rozwój nie tyle hoteli, co wybudować dwa parkingi wielopoziomowe z odjazdami busów lub nawet wybudować kolejkę podmiejską, ale szkoda dutków. Pretensje do garbatego, że 'ma dzieci proste'. Dopiero co strajkowali i nawoływali do nieposłuszeństwa, a teraz narzekają, że ludzi pełno i nie ma gdzie zaparkować, albo że przyjeżdżają biedacy i stawiają auta po bocznych uliczkach. Albo rybki, albo akwarium – denerwuje się czytelnik.
– Cóż za góralska gościnność – czytamy w kolejnym liście. - Byłam tydzień obok Zakopanego. Jak na laika przystało, dwa dni korzystałam z parkingów "łapaczy" i płaciłam 35 zł za dobę. Jednak później zdałam sobie sprawę, że miejsc do parkowania jest do wyboru do koloru. Gnałam z dziećmi z płatnego parkingu pod Krupówkami na skocznię, gdy tymczasem przy głównej ulicy witały mnie wolne miejsca. To nie jest bieda. Problemem jest brak zorganizowania turystów. Kolejki są, były i będą – pisze pani Anita.
– Bieda-turyści? E tam, normalne życie – zastanawia się inny mężczyzna. – Jakby górale myśleli perspektywicznie, to by już dawno zainwestowali w parkingi. Napiszcie lepiej, jakie kiczowate reklamy szpecą to miejsce i kto jest odpowiedzialny za ten misz-masz budowlany. To sami górale te szkaradztwa budują.
A wy, z jakimi problemami borykacie się na urlopie? Czekamy na wasze e-maile pod adresem: podroze@agora.pl.