Jak zachowują się turyści na szlakach w Tatrach? "Brak słów na to, co się działo"

Tatry przeżywają prawdziwe oblężenie. Tydzień temu nad Morskie Oko weszło ponad 15 tys. osób. To prawdziwy rekord, który pewnie w te wakacje zostanie pobity nie jeden raz. Tak dużo wędrowców na szlakach, niestety oznacza większą liczbę wypadków. Sporo z nich dotyczy urazów głowy. A wszystko to przez spadające kamienie w górach.

Gazeta Krakowska donosi o kilku takich przypadkach, gdy spadający kamień spowodował poważne urazy u turystów. W rejonie Koziej Przełęczy turysta doznał urazu nogi, w rejonie Skrajnego Granatu kamień uderzył mężczyznę w głowę. W obu przypadkach na miejsce poleciał śmigłowiec ratunkowy. Ratownicy TOPR zwracają uwagę, żeby wybierając się w wyższe partie gór, zabierać ze sobą kaski. Mogą uchronić przed uderzeniem, gdy ktoś nad nami może strącić niechcący kamień.

O rozwagę, ostrożność i trzymanie się wyznaczonych szlaków apelują sami turyści. Karolina Welhan napisała do redakcji Tatromaniaka, jak wygląda w szczycie sezonu wspinaczka na Szpiglasową Przełęcz.

Czytelniczka relacjonuje, że w sobotę pogoda dopisywała, więc ludzi na szlakach było dużo i przed łańcuchami zrobiła się naprawdę duża kolejka. "W końcu, gdy byliśmy coraz bliżej łańcuchów, jeden pan stwierdził, że zacznie wchodzić poza szlakiem, aby ominąć kolejkę. Odbił na ścianę poza ścieżką i tym zachęcił kolejnych śmiałków, po 5 minutach wchodziło tamtędy już około 5-6 osób pomimo tego, że ludzie ich prosili, żeby tego nie robili, ponieważ stwarzają zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też dla innych" - pisze pani Karolina.

"Po jakimś czasie zaczęły spadać kamienie. Ludzie, którzy stali wyżej ostrzegali tych na dole, krzyczeli, kiedy leciał kamień. Gdy weszliśmy na łańcuchy, nagle spadł spory kamień, który przeleciał koło mojej głowy, ale osoba za mną oberwała w szyję. Dobrze, że chłopak trzymał się wtedy łańcucha, bo zachwiało nim i mogło strącić. Pozostało zadrapanie, krew i opuchlizna. Na szczęście za nami nikt nie szedł, bo gdyby tak było, z pewnością dostałby w twarz. Brak słów na to, co się działo. Znajomi w tym samym momencie byli na Orlej Perci. (...) Powiedzieli, że tam sytuacja jest taka sama. Ludzie wchodzący bokiem, zrzucając kamienie, stwierdzili, że 'to ich sprawa i odpowiadają sami za siebie'".

Zobacz wideo Taki widok na Tatry musisz zobaczyć choć raz w życiu

"Tylko dzięki temu, że miałem kask, żyję"

Pod artykułem zamieszczonym również na fanpage'u Tatromaniaka rozgorzała dyskusja. "Byliśmy tam w sobotę i potwierdzam: kolejka do łańcuchów i kilku 'mądrych inaczej' obok poza szlakiem wspinało się na przełęcz. O wypadek wtedy bardzo łatwo. Byliśmy z dziećmi. Strach pomyśleć, gdyby któreś z nich oberwało kamieniem" - pisze pani Ewa.

"Raz poszedłem pod ścianę bez kasku. Raz. Zwyczajnie zapomniałem. Koledzy się wspinali, chciałem pokibicować, czekać na swoje przejście. Nagle usłyszałem stukot. Tuż obok mojej nogi. Kamień. Patrzyłem do góry, a mimo to nie widziałem, gdy leciał. Kamień wielkości śliwki węgierki. Kilkanaście centymetrów i... Natychmiast pobiegłem do auta po kask. Od tej pory, cokolwiek robię w okolicy ściany zawsze w kasku. Zawsze" – pisze inny mężczyzna.

Widok na miasto z lotu ptaka Ćmielów. Nie tylko porcelana

"Rok temu podobna sytuacja była na Giewoncie. W słuchawkach niczym techno DJ postanowił sobie skrócić zejście, przy okazji zrzucając kupę kamieni na ludzi stojących później, na szlaku. Był jeszcze szczerze zdziwiony, że inni turyści zwracają mu uwagę. Na szczęście kamienie były raczej malutkie i nikomu nie zrobiły krzywdy" – komentuje pan Łukasz.

"Kamienie spadają nie tylko od spieszących się turystów. Zamiast narzekać na incydentalne zachowanie innych, można samemu o siebie zadbać. Ja zjeżdżając w sobotę z Kieżmarskiego, ciągnąc linę, sam na siebie zrzuciłem kamień, wielkości kostki brukowej. Tylko dzięki temu, że miałem kask, żyję" – zauważa pan Michał.

"Też byłam świadkiem podobnej sytuacji na szlaku na Rysy. Jedna osoba zboczyła ze szlaku, idąc wyżej i zrzucała kamienie na idących szlakiem. Zupełnie nieodpowiedzialne" – dodaje kolejna internautka.

Uważajcie na siebie i innych. Przestrzegajcie reguł. Gdy planujecie wspinaczkę w wysokie góry, zabierzcie ze sobą kaski. Gdy jest tak tłoczno, naprawdę łatwo o wypadek.

Justyna i Mariusz Pałaszewscy z Miłoszem Mały bohater. Niepełnosprawny 8-latek pokonał 100 km po górach Ukrainy

Rekordowa liczba turystów

To, że Tatry w tym roku są odwiedzane znacznie chętniej, niż w ubiegłych latach potwierdzają statystyki. Z danych Tatrzańskiego Parku Narodowego wynika, że polskie góry odwiedziło w lipcu 769 tys. turystów. Tyle sprzedano biletów wstępu do parku. Dane te nie obejmują wjazdu kolejką na Kasprowy Wierch oraz wejść do Doliny Lejowej i Chochołowskiej. Do tych dwóch dolin bilety wstępu są sprzedawane przez Wspólnotę Leśną Uprawnionych Ośmiu Wsi w Witowie. TPN szacuje, że będzie to jeszcze ok. 150 tys. osób więcej. W ubiegłym roku o tej samej porze do parku weszło 598 tys. turystów.

Źródło: Gazeta Krakowska, Tatromaniak

 

Więcej o: