Mały bohater. Niepełnosprawny 8-latek pokonał 100 km po górach Ukrainy

Wyprawa w góry z dzieckiem jest wyzwaniem. A z dzieckiem niepełnosprawnym to już prawdziwy wyczyn. Justyna i Mariusz Pałaszewscy pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych i inspirują innych do działania.

Syn Pałaszewskich urodził się w 27. tygodniu ciąży, ważył zaledwie 990 gramów. Cierpi na mózgowe porażenie dziecięce i dyzartrię (zaburzenia mowy). Dziś Miłosz ma osiem lat i fantastycznych rodziców, którzy pokazują mu, że niepełnosprawność nie ogranicza i co roku wspólnie przesuwają granice niemożliwego jeszcze dalej.

Zobacz wideo Himalaizm marzeniem dla bogatych? Sprawdzamy, ile to kosztuje!

Pałaszewscy w tym roku postanowili przejść 100-kilometrowy odcinek przez ukraińskie Marmarosze i grań Czarnohory. Dodatkowym wyzwaniem było to, że na całej trasie nie było żadnego schroniska. Podróżnicy założyli, że nie będą schodzić do żadnej wioski i całe sześć dni spędzą w górach. Wodę czerpali ze źródeł, a wszystko, co było potrzebne do przeżycia, dźwigali na swoich plecach.

Był pot, łzy i niestety także krew

Podczas wyprawy bywało różnie: "W teorii przygotowani byliśmy doskonale, ale praktyka ponownie pokazała nam, że nie da się przewidzieć wszystkiego" - piszą rodzice Miłosza. Szlak biegnie wzdłuż granicy ukraińsko-rumuńskiej, trzeba więc zdobyć pozwolenie od straży granicznej na przejście. A potem jeszcze stawić się w oddziale straży, zarejestrować i odebrać przepustkę. Sprawy formalne udało się załatwić. 

 

Sama wspinaczka okazała się prawdziwym wyzwaniem. "Był pot, łzy i niestety także krew. Na grani Czarnohory Miłosz wywrócił się dość niefortunnie i otarł się o skały, kalecząc czoło oraz nos. Na szczęście to tylko otarcie, ale w górach ukraińskich to bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ nie funkcjonuje tutaj pogotowie górskie. Poza tym w ciągu 6 dni spędzonych w górach tylko w dwóch miejscach mieliśmy zasięg telefonii komórkowej więc i tak nie dałoby się nikogo wezwać" - relacjonowali rodzice. 

 

Mimo trudności Pałaszewscy po raz kolejny pokonali samych siebie. "Niejeden z was zapyta, po co to wszystko? Przede wszystkim dla Miłosza, dla naszego niepełnosprawnego syna. Udało się, pokonaliśmy własny strach i kolejną granicę niemożliwego, dzięki czemu nasza wiara w niego jest jeszcze większa". 

Przejście Marmaroszy i Czarnohory odbyło się w ramach trzeciej edycji charytatywnego projektu "Góry dla Miłosza". Wciąż potrzebne są pieniądze na dalsze leczenie i rehabilitację Miłosza. Jeśli chcesz wesprzeć tę nieustraszoną rodzinkę, kliknij tutaj.

Więcej o: