Świadkiem niebezpiecznej sytuacji była turystka, która również wypoczywała na plaży. Chwyciła za telefon i nagrała mężczyznę, który wszedł na falochron. Szybko jednak silne fale morskie go zrzuciły, a ten jakby nigdy nic z powrotem wdrapał się na obiekt. Po czym stracił równowagę i już na czworakach poruszał się po falochronie. Jak wynika z relacji turystki, która nagrała ten moment, mężczyzna zamiast w stronę plaży, kierował się w stronę morza.
Szybko zainterweniowali dwaj ratownicy, którzy rzucili się na pomoc. Mężczyzna, zamiast na nich poczekać, wskoczył do wody. Na szczęście szukającego wrażeń turystę udało się sprowadzić na brzeg, a zdarzenie skończyło się happy endem.
O rozważne zachowanie nad wodą co roku apelują ratownicy. - Nie można dopuszczać do sytuacji, żeby ktoś wchodził do wody, gdy obowiązuje zakaz kąpieli i powiewa czerwona flaga. Ostrzeżeniem powinno być też wzburzone morze czy silny wiatr. Ludzie niestety lekceważą takie zakazy. Miejmy nadzieję, że zaczną się zachowywać rozsądniej, bo my, ratownicy, mamy więcej pracy – mówił w rozmowie z Podróże Gazeta.pl Marek Koperski, prezes WOPR-u Województwa Pomorskiego. - Unikajmy też kąpieli w okolicach falochronów, molo, wejścia do portu lub mariny.
Dlaczego unikać tych miejsc? Drewniane pale są mokre i śliskie. Tuż przy nich może być o wiele głębiej niż nawet 2-3 metry dalej. Są porośnięte różnymi muszelkami i bardzo ostre. Łatwo może dojść wtedy do poranienia.
- Uderzenie z siłą fali w taki obiekt może skończyć się nieciekawie. Zaś muszelki, które obrastają palisady, tną jak żyletki. W wodzie tego nie czujemy, dopiero wychodząc na brzeg, człowiek się zastanawia: "Dlaczego ja tak mocno krwawię? - tłumaczy Koperski.
Na początku wakacji media obiegło nagranie mężczyzny, który spacerował z małą dziewczynką po falochronie na plaży w Dziwnowie. W tym czasie wywieszona była czerwona flaga, ponieważ fale były bardzo wysokie.
"Tuż po tym, jak ratownicy zeszli ze służby, zarejestrowałem bardzo niebezpieczną i nieodpowiedzialną sytuację. Ojciec wziął trzyletnią córkę i wszedł z nią na falochron. Kiedy dziewczynka była wystraszona, ojciec wziął ją na ręce i poszedł dalej, ryzykując, że wpadną do wody. Wiadomo, jak niebezpiecznie jest na falochronach" - napisał internauta, przekazując nagranie stacji tvn24. Autor nagrania próbował rozmawiać z mężczyzną, ten jednak stwierdził, że to jego dziecko i ma się nie wtrącać. Na kocu były widoczne butelki po alkoholu.
W tym przypadku brak informacji, czy "śmiałek" był pod wpływem napojów wyskokowych. Alkohol jest jednak najczęstszym powodem utonięć.
- Dwa lata temu moi koledzy we Władysławowie walczyli - dosłownie walczyli - z upartym człowiekiem, który na siłę chciał się utopić. Był pod wpływem alkoholu. Trzy razy wchodził do morza, nie słuchał ratowników. Fala była wysoka i obowiązywał zakaz kąpieli. Trzeba go było więc ratować na siłę, a potem niektóre media podchwyciły, że ratownicy biją wczasowiczów. W taki sposób próbowano to zinterpretować. Dla nas to było szokiem. Ludzie mu ratowali życie. Nie wpuszczali go do wody, żeby się nie utopił. Niezbędna więc była interwencja policji, która skutecznie osłabiła jego zapędy - nie ukrywa wzburzenia Koperski.
Internauci nie szczędzą krytycznych słów na temat zachowania mężczyzny w Ustroniu Morskim.
"Kto przy takiej fali wchodzi do wody, szczególnie przy falochronie?! Bohater-samobójca?". "Za akcję ratowniczą powinien sam zapłacić". "Trzeba narażać jeszcze życie ratowników swoją bezmyślnością?". "Powinny być wysokie kary za wchodzenie na falochrony, takie interwencje ratowników przecież kosztują". "Następny chce powiększyć grono tych, co już sami nie wyszli z wody!!!".
Krytykować trzeba, ale edukować również.
Chciałbym, żeby kobiety wypoczywające nad wodą mówiły do swoich mężów i partnerów: "A wiesz, że masz dziecko! Chcę z Tobą i z dziećmi wrócić do domu". Albo: "Taki chojrak byłeś i chodziłeś do tej wody, a taka duża fala była" – podkreślił Koperski.
Źródło: e-kg.pl