Od wczoraj niemal wszystkie media relacjonują wybuch pożarów na południu Turcji, władze podejrzewają podpalenie, bo w kilku miejscach żywioł zaatakował jednocześnie. Media społecznościowe zalewają fotografie i filmiki osób relacjonujących to zdarzenie niemal na żywo.
Szczególnie jedno robi wstrząsające wrażenie. Fotoreporter Agencji Associated Press sfotografował tereny niemal całkowicie spustoszone przez ogień. Dzielnica Manavgat Antalyi jeszcze kilka dni temu skąpana w zieloności, porośnięta lasami i tętniąca życiem, teraz przypomina krajobraz jak po Apokalipsie. Wypalona roślinność, dym unoszący się nad miastem, pustka. Nic dziwnego, że wielu mieszkańców, relacjonując to zdarzenie w mediach, nie ukrywa łez i silnych emocji.
Hasan Unal, pracownik w branży turystycznej relacjonował w lokalnych mediach, że gdy tylko wybuchł pożar, próbował ostrzec przed nim innych, ale nikt mu nie wierzył. "Zabrałem do samochodu żonę i dzieci. Jeździłem po wszystkich dzielnicach. Ostrzegałem ludzi. Krzyczałem, że w rejonie Ishaka Saidi wybuchł pożar. Nikt mnie nie słuchał. Trąbiłem w klakson, ale nikt się nie zainteresował" - mówił przejęty w mediach.
Minister rolnictwa i leśnictwa Bekir Pakdemirli, oświadczył, że postęp w opanowaniu żywiołu jest znaczny, ugaszono już 57 pożarów. Odniósł się także do zarzutów, że być może ktoś postanowił wypalić te tereny po to, aby w tym miejscu zbudować hotele. Minister stanowczo odrzucił te oskarżenia. Powiedział, że nie ma potrzeby wypalania lasów pod obiekty turystyczne. "Jeśli ma powstać obiekt związany z turystyką, forma i warunki są jasne" - powiedział w BBC.
Minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavusoglu podtrzymał przypuszczenia władz, w jaki sposób doszło do pożarów i poinformował, że niektórzy podejrzani zostali zatrzymani. Nie przedstawił jednak szczegółów.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych apeluje o czujność i ostrożność w związku z obecną sytuacją panującą w Turcji. Resort zapewnił, że polska ambasada w Ankarze i konsulat honorowy w Antalyi pozostają w kontakcie z miejscowymi służbami.
"Placówka w Ankarze oraz Konsulat Honorowy w Antalyi pozostają w stałym kontakcie z miejscowymi służbami i rezydentami biur turystycznych. Według informacji otrzymanych od lokalnych służb w tej chwili sytuacja jest pod kontrolą i nie ma bezpośredniego zagrożenia, jednak nie należy wykluczać ryzyka rozprzestrzeniania się ognia" – czytamy w komunikacie MSZ.
Resort apeluje o zachowanie czujności, słuchanie komunikatów miejscowych służb, a także rejestrację w systemie Odyseusz i zapisanie numeru do konsula dyżurnego +90 530 469 12 61, który jest dostępny "w sytuacjach nagłych, wymagających natychmiastowej interwencji konsula, w razie bezpośredniego zagrożenia".
W tureckim kurorcie Manavgat przebywa Karolina Krzewska, Polka, która nie ukrywa, że to miały być wakacje marzeń. "Nie czujemy się bezpiecznie, nie jest tu miło. W okolicy jest wyłączony prąd, nie mamy klimatyzacji, a na zewnątrz jest 40 stopni" - mówiła na antenie TVN24 BiS, dodając, że pożar znajduje się dwa-trzy kilometry od nich.
Polka relacjonowała, że gdy tylko przyjechali do Turcji, musieli mierzyć się z żywiołem. Pierwszy dzień pobytu spędzili w hotelu. "Sytuacja jest taka, że rano było bardzo ciężko oddychać, w nocy było bardzo niefajnie, bo dym dostawał się do hotelu, na balkonie mieliśmy nawet popiół" - opowiadała, dodając, że zamiast słońca i plaży jest dym i ciężko się oddycha.
Na miejscu jest dziennikarz sportowy Mateusz Borek, który napisał na Twitterze: "Setki ludzi ucieka z plaży w Bodrum. Płonie las. Ogień zajął hotel. Ludzie na łodziach przedostają się na drugą stronę".
Jak informuje BBC, na południu Turcji wybuchło ponad 60 pożarów w 17 prowincjach, w walkę z żywiołem zaangażowanych jest cztery tysiące osób, 457 pojazdów i 35 samolotów. Z oficjalnych doniesień wynika, że 43 pożary zostały ugaszone, a w 20 miejscach nadal ogień trawi lasy. Cztery osoby umarły, a do szpitala zgłosiły się 183 osoby, które ucierpiały w wyniku pożaru w Antalyi. Mieszkańcy i turyści zostali ewakuowani, zginęły tysiące zwierząt. "Według wstępnych informacji zginęło 150 sztuk bydła i tysiąc owiec, spalonych jest 600 hektarów gruntów rolnych i 50 hektarów szklarni" – powiedział BBC turecki minister rolnictwa Bekir Pakdemirli.
O pożarach został natychmiast poinformowany prezydent Recep Tayyip Erdogan, który cytowany przez agencję Anadolu powiedział, że państwo mobilizuje wszystkie swoje środki, aby opanować pożary i całkowicie je ugasić.
Widok z lotu ptaka na spalone lasy w Manavgat, dzielnicy Antalya Suat Metin / AP
Wszczęto również dochodzenie w sprawie przyczyn wybuchu pożarów. Potwierdził to minister Pakdemirli, który dodał, że śledztwo prowadzone jest na szeroką skalę z udziałem służb i prokuratury.
Burmistrz gminy Antalya, Muhittin Insect, zauważył, że ogień w Manavgat wybuchł w różnych miejscach w tym samym czasie. - "Nie wykluczamy sabotażu. To przypomina podpalenie" - powiedział BBC.
Wiceprzewodniczący Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Engin Özkoç uspokaja, że służby nie potwierdziły podpalenia. Jego zdaniem pożary wybuchły na skutek zbyt wysokich temperatur.
Trwają prace nad oszacowaniem szkód związanych z pożarami. Prezydent Recep Tayyip Erdogan zapewnia, że poszkodowani nie zostaną sami i również obiecuje wszczęcie dokładnego śledztwa.
– Wszelkie niezbędne wsparcie zostanie udzielone naszym współobywatelom, którzy ucierpieli w wyniku pożaru – zapewnił turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan.
W wyniku pożaru zginęły cztery osoby Fot. AP
Źródło: BBC, Reuters, sozcu.com.tr, tvn24 BIS, gov.pl