W 2019 roku Chorwację odwiedziło 21 mln turystów, z czego aż milion z Polski. Był to dotychczasowy rekord. W ubiegłym roku, choć statystyki pokazują spadek liczby polskich turystów do 670 tys., to jednak trzeba pamiętać, że przecież cały świat borykał się z pandemią. Więcej turystów przyjechało jedynie z Niemiec i Słowenii. A Polacy stali się trzecią nacją licznie odwiedzającą chorwackie wybrzeża i miasta. W tym roku chorwacki rząd szacuje, że kraj odwiedzi 10 proc. więcej Polaków niż przed dwoma laty, czyli około 1,1 mln osób.
– My, Polacy, po raz kolejny ratujemy sezon w Chorwacji – mówi w rozmowie z Podróże Gazeta.pl Paulina Kovacević, polska przewodniczka po Dubrowniku i południowej Dalmacji. – Jesteśmy dominującą nacją, która odwiedza teraz Chorwację. I to słychać i na ulicach, i w kawiarniach, na plażach. W ubiegłym roku Turystyczna Izba Chorwacji dziękowała Polakom za to, że mimo tak utrudnionego sezonu w ubiegłym roku przyjechaliśmy tutaj na urlop.
– Rzeczywiście, w ubiegłym roku mimo pandemii Chorwację odwiedziło bardzo dużo polskich turystów, wprawdzie loty zostały odwołane, a samoloty uziemione, ale drogi były otwarte, więc Polacy docierali do nas samochodami. Nie było wówczas wymogów testowania, ale i tak przekonali się, że w Chorwacji jest bezpiecznie – dodaje Ewa Kaštelan, przewodniczka po Splicie, która od 30 lat mieszka w tym słonecznym kraju.
Ewa Kaštelan z grupą w Splicie Archiwum prywatne Ewy Kaštelan
– To nie pierwsza sytuacja, gdy ratujemy sezon w Chorwacji. Po ostatniej wojnie na Bałkanach – pierwszymi turystami byli Polacy i Czesi – wtrąca Karolina Brusić, od 20 lat mieszkająca w Dubrowniku. – To samo zdarzyło się teraz. Branża turystyczna widząc, że przyjeżdża tu coraz więcej turystów znad Wisły, zaczyna uczyć się języka polskiego. W restauracjach i kawiarniach obsługa zapyta: Jak się masz? Co podać? Potrafią powiedzieć: Dziękuję, odróżnić, czy zamawia się kawę z mlekiem czy bez. W lodziarniach w Dubrowniku sprzedawcy mówią prawie że płynnie po polsku. Usłyszymy: A jaki smak? A może pół na pół? A może pół gałki w jednym smaku? A pół gałki w drugim smaku? Zauważyłam, że jest duży postęp w tym kierunku.
- Myślę, że Split i okolice są najbardziej nastawione na Polaków. W Dubrowniku kilka restauracji już w ubiegłym roku przygotowała menu w języku polskim, ale wciąż jest jeszcze z tym problem – dodaje Karolina Brusić.
– To się już zmieniło. Masowo wręcz w tym roku tłumaczyłam oferty, menu w restauracjach, broszury parków i hoteli. Język polski stał się trendem – słyszę od pani Pauliny.
– Chorwaci chętniej się targują z Polakami i obniżają ceny, bo wiedzą, że my zawsze będziemy próbowali skorzystać z okazji, żeby zapłacić mniej – zauważa pani Karolina.
Jeziora Plitwickie Free-Photos / Pixabay
– Mam swoją teorię na ten temat. Chorwacja przede wszystkim jest nam bliska kulturowo. Nie jest tak daleko od naszej ojczyzny, Chorwaci są Słowianami, więc nie czujemy się tu obco, nie jest to dla nas egzotyka – tłumaczy Paulina Kovacević. – Chorwaci też odwzajemniają naszą miłość. To są nasi biali bracia. Mówią, że pochodzą z południa Polski. Ta sympatia płynie w obie strony. Myślę, że to czuć i dlatego ten kierunek stał się dla nas taki ukochany.
Paulina Kovacević nawiązuje do Białej Chorwacji, terytorium historycznego, które najczęściej było utożsamiane z Małopolską. Biali Chorwaci w dziele Geografa Bawarskiego pojawili się pod nazwą Wiślan. Jednak inni historycy uważają, że to pomyłka i dzisiaj bardziej utożsamiani są z Lędzianami. Nestor z Kijowa uważał, że Biali Chorwaci byli ich protoplastami.
Paulina Kovacević Archiwum prywatne
– Chorwacja jest jak drugi dom dla moich rodaków – dodaje pani Karolina. – Żyje tu katolicki naród, który doskonale rozumie, czego potrzebujemy. Polacy czują się tu swojsko, ludzie są przyjacielscy – nie wspominając o tym, że Chorwacja jest piękna. Polak przyjeżdża, patrzy na morze błyszczące w słońcu i myśli, jak tu się nie zakochać?
Chorwacja. Zdjęcie ilustracyjne Sebastian Gößl / Pixabay
– Polacy dobrze się tutaj czują, ponieważ mimo nieznajomości języka, mogą się porozumieć z mieszkańcami. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że nie ma tu bariery językowej. Poza tym Chorwaci bardzo sobie cenią Polaków, a najwięcej zasług ma w tym nasz papież Jan Paweł II – słyszę od Ewy Kaštelan. – Kolejne zalety to dobre drogi i klimat. Słoneczko świeci tu cały czas, od wiosny przez całe lato. Deszcze padają rzadko. Turyści mają gwarancję, że spędzą swój cały urlop na plaży.
Z badania Eurostatu wynika, że ceny w Chorwacji są wyższe o 3,1 proc. Jak wygląda to w praktyce?
– W Dubrowniku za ćevapi, grillowane paluszki mięsne podawane w wielkiej bułce z frytkami i ajwarem, zapłaciłam 65 kuna (39 zł). Za każdą potrawę obiadową trzeba liczyć do 100 kuna. Za pizzę trzeba zapłacić ok. 65 kuna, czyli 39 zł – informuje pani Karolina. – Podaję ceny ze starówki w Dubrowniku. Teoretycznie powinno to być najdroższe miejsce, a ceny są bardzo zbliżone do tych obowiązujących w kraju. Nie ma co przesadzać, że jest tu drogo. Ceny w Polsce i Chorwacji się wyrównały.
Karolina Brusić od 20 lat mieszka w Dubrowniku Archiwum prywatne
Pani Karolina wymienia, że za kawę z mlekiem zapłacimy ok. 3 euro, za piwo w restauracji – 2-3 euro, a za kieliszek wina ok. 2 euro. W sklepie puszkę piwa kupimy już od 1,5 euro, a butelkę młodego wina 0,7 już od 20 kuna. A wino najlepszej jakości dingac, które wygrywa międzynarodowe konkursy, można nabyć za 25 euro za butelkę.
A jak ceny kształtują się w Splicie? Za pizzę zapłacimy od 50 do 60 kuna, za kawę od 2 euro, za butelkę dobrego wina zapłacimy 5 euro, chleb kosztuje 1,5 euro, a karton mleka ok. 1 euro.
Pani Karolina radzi, żeby do Chorwacji brać gotówkę. – Wiem, że Polacy upodobali sobie formę płacenia w sposób bezgotówkowy. W niektórych miejscach mogą nam jednak odmówić przyjęcia płatności kartą, nie dlatego że nie mają internetu czy terminalu, tylko dlatego, że za każdą transakcję bank pobiera prowizję. Byłam tym zaskoczona, ale kuna do kuny lub grosz do grosza… i uzbiera się spora sumka – tłumaczy przewodniczka.
Po nagłej zmianie przepisów wjazdowych z dnia na dzień i przywróceniu konieczności okazywania negatywnych testów na granicy część turystów odgrażała się, że zmieni plany urlopowe i zrezygnuje z wyjazdów.
– Kolejne grupy urlopowiczów wypełniają nam w tym momencie notesy. Nie widzę żadnej powściągliwości ze strony naszych rodaków. Przyjeżdżają tłumnie do Chorwacji. Czują się tutaj swobodnie i doceniają Chorwatów – tłumaczy pani Paulina. - Tutaj nie ma dyskusji przy wchodzeniu do sklepów, wszyscy karnie zakładają maski, nikt z nikim nie dyskutuje, a my jako pracownicy branży turystycznej zostaliśmy zaszczepieni w pierwszym terminie. Chorwacja stanęła na wysokości zadania.
– Pandemii w Chorwacji nie widać. Jest spokojnie, bezpiecznie – mówi pani Karolina. – Maseczki musimy nosić w sklepach i zamkniętych pomieszczeniach, także w autobusach miejskich. Na zewnątrz nie ma konieczności noszenia maseczek. Kawiarnie są otwarte, na zewnątrz i wewnątrz. Ludzie sobie siedzą, biesiadują, bo dla Chorwata to rytuał, spotkanie ze znajomymi i wypicie kawy, to jest żelazny punkt każdego dnia. Gdyby nie to, że mówi się o pandemii w telewizji, w ogóle bym tego nie odczuła, naprawdę czuję się bezpiecznie – zapewnia pani Karolina.
Jak informuje vijesti.hrt.hr, chorwacka branża turystyczna zaapelowała o przestrzeganie obostrzeń wprowadzonych w związku z pandemią, a to dlatego, że Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) oznaczyło adriatyckie wybrzeże Chorwacji kolorem pomarańczowym. Oznacza to, że liczba nowych zakażeń COVID-19 w ostatnich 14 dniach wyniosła powyżej 50 na 100 tys. mieszkańców.
"Restrykcje epidemiczne obowiązujące obecnie w Chorwacji są dobre, ale ich realizacja i kontrolowanie budzą wątpliwości" - napisano we wspólnym oświadczeniu.
Chorwackie organizacje turystyczne zaapelowały również o zaostrzenie kar za nieprzestrzeganie ograniczeń. Obawiają się, że "oznaczenie Chorwacji kolorem czerwonym będzie oznaczać tragiczny koniec dla tutejszej turystyki w szczycie sezonu letniego".
Chorwacja przedłużyła zasady wjazdu, które wprowadzono 1 lipca. Aby przekroczyć granice, należy przedstawić Unijny Certyfikat Covid potwierdzający szczepienie, negatywny wynik testu lub zaświadczenie o przebyciu choroby.
Osoby, które nie posiadają Unijnego Certyfikatu COVID, mogą przekroczyć granicę Chorwacji, gdy spełnią jeden z warunków:
· okażą negatywny wynik testu PCR - nie starszy niż 72 godz. lub szybki test antygenowy (z listy testów zaakceptowanych przez państwa członkowskie UE, wykonanych w laboratorium) - nie starszy niż 48 godz.,
· przedstawią potwierdzenie, że zostały zaszczepione pierwszą dawką szczepionki Pfizer, Moderna lub Gamaleja (Sputnik V). Osoby te mogą przekroczyć granicę Chorwacji w okresie minimum 22 dni i maksymalnie 42 dni od zaszczepienia. W przypadku szczepionki AstraZeneca okres ten wynosi minimum 22 dni a maksymalnie 84 dni od przyjęcia pierwszej dawki szczepionki,
· przedstawią potwierdzenie przejścia COVID-19 i zostały zaszczepione jedną dawką szczepionki w ciągu sześciu miesięcy od początku choroby COVID-19, a szczepienie odbyło się na mniej niż 210 dni przed przekroczeniem granicy. Potrzebne jest posiadanie potwierdzeń przechorowana COVID-19 i szczepienia,
· ozdrowieńcy przedstawią potwierdzenie od lekarza o przebyciu choroby w ciągu ostatnich 6 miesięcy,
· dzieci do ukończenia 12. roku życia podróżujące pod opieką rodziców/opiekunów, którzy posiadają Unijny Certyfikat COVID lub spełniają wyżej wymienione warunki wjazdu do Chorwacji, zwolnione są z obowiązku testu.
Te osoby, które nie spełnią żadnego z kryteriów i będą chciały przekroczyć granicę Chorwacji, zostaną automatycznie skierowane przez straż graniczną na kwarantannę, która może zostać skrócona po otrzymaniu negatywnego wyniku testu PCR/antygenowego, wykonanego już na terenie tego kraju. Osoby, które nie wykonają testu lub nie otrzymają negatywnego wyniku testu, muszą odbyć 10-dniową kwarantannę.
Do Chorwacji można dotrzeć samochodem. Wówczas na podróż trzeba liczyć ok. 10-18 godzin i pamiętać o kupnie winiet (ok. 300 zł). Szybciej (po ok. 1,5-2 godz. lotu) można znaleźć się na wakacjach, wybierając samolot. W ofercie różnych przewoźników znajdziemy wiele bezpośrednich połączeń także z mniejszych lotnisk np. portu Olsztyn-Mazury czy z Zielonej Góry. Samolotem można dostać się do Dubrownika, Puli, Rijeki, Splitu, Zadaru i Zagrzebia.
Można również do Chorwacji dostać się pociągiem, który kursuje z Pragi. Połączenie to realizuje czeski przewoźnik RegioJet. Do 27 września można w ten sposób dojechać do Rijeki (ok. 17,5 godz.), Splitu (ok. 21 godz.) i Zagrzebia (niecałe 10 godz.).