Rekinów coraz mniej. Kto kogo ma się bać?

Kto z nas nie drżał, oglądając "Szczęki"? Kto z nas pozostaje obojętnym, gdy czyta wiadomości o ataku rekina na człowieka. Gdy tymczasem naukowcy publikują kolejne wyniki badań, z których wynika, że to człowiek jest największym zagrożeniem dla tych zwierząt.

Wcześniej naukowcy badali uzębienie żarłaczy, teraz międzynarodowy zespół biologów pod kierunkiem Erin Dillon, ekolożki z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, wziął pod lupę skamieniałe łuski rekinów. Badaczka porównała liczbę i różnorodność łusek rekinów z panamskiej rafy koralowej sprzed 7 tys. lat z dzisiejszymi. Dzięki temu mogła ustalić wpływ człowieka na populację tych zwierząt. Zauważyła związek pomiędzy zmniejszaniem się liczby rekinów z aktywnością ludzi, którzy zaczęli korzystać z zasobów morskich w okolicach Panamy.

Zobacz wideo Co czyni rekiny tak przerażającymi? Poza szczękami oczywiście [PRACOWNIA BRONKA]

Wyniki badań pokazują, że liczebność rekinów zmniejszyła się mniej więcej trzykrotnie od czasów prehistorycznych. "Wyniki te dają nam nowy wgląd w to, jak zdrowa społeczność rekinów mogła żyć na rafie koralowej przed eksploatacją człowieka. Mogą też pomóc nam w ustaleniu najlepszych metod ich ochrony" – mówiła Dillion.

Jednocześnie zespół pod kierownictwem badaczki ustalił, kiedy nastąpił największy spadek populacji tych zwierząt. "Odkryliśmy, że według tych danych największy spadek liczebności rekinów miał miejsce w drugiej połowie XX wieku" – powiedziała. Dowody sugerują, że nastąpiło to w ciągu ostatnich 100 lat.

Dillon w badaniu mogła wykorzystać skamieniałe łuski, które, choć są zaledwie kilka razy grubsze od ludzkich włosów, to są nośnikiem wielu informacji. Podobnie jak zęby zwierzęcia, łuski rekina składają się z zębiny o twardej powierzchni szkliwa. Naukowcy nazywają je "zębami skóry" i uważają, że są to zasadniczo te same struktury – tylko w różnych częściach ciała.

To właśnie łuski mogą dostarczyć naukowcom wielu informacji o warunkach życia mieszkańców dawnych ekosystemów. Dillon i jej zespół mieli również dostęp do skamieniałej rafy w Bocas del Toro na karaibskim wybrzeżu Panamy i mogli stąd pobrać wiele próbek do badań.

Skrupulatna analiza zespołu ostatecznie się opłaciła. "Zauważono spadek gatunków typu młot czy żarłacz na rzecz gatunków przydennych: Gdybyś wybrał się na nurkowanie z rurką na tych rafach kilka tysięcy lat temu, nie tylko rekiny byłyby częstszym widokiem, ale byłoby stosunkowo więcej szybko pływających rekinów" – powiedziała.

Dillon zwróciła uwagę, że na spadek populacji rekina nie mogło wpłynąć przełowienie, ponieważ rekin rzadko był celem połowów w regionie. Po dalszych badaniach skłania się ku hipotezom, że na zmniejszenie liczebności rekinów wpływ miały: utrata siedlisk rafowych lub dostępnej zdobyczy.

Odtwarzanie społeczności rekinów na postawie łusek to nowa metodologia. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara mają nadzieję, że ich koledzy z całego świata wykorzystają ją do zbadania rzeczywistego wpływu człowieka na malejącą populację tych zwierząt w innych regionach.

Mięso i płetwy

Z danych wynika również, że w ciągu minionych 50 lat populacja rekinów zmniejszyła się aż o 71 proc. Ponad połowa z 31 zbadanych gatunków jest obecnie uznawana za zagrożone lub nawet krytycznie zagrożone – 40 lat temu zagrożony był jedynie jeden z tych gatunków, żarłacz olbrzymi. 

Kiedyś bardzo licznie występujące gatunki, takie jak żarłacz białopłetwy, zmniejszyły się o 75 proc. na całym świecie w ciągu zaledwie ostatniego półwiecza. Populacja zagrożonego żarłacza ostronosego – będącego obiektem polowań ze względu na mięso i płetwy – zmniejszyła się o około 40 proc.

Aby odbudować populacje rekinów, potrzebne są skuteczne regulacje prawne. Póki co – trudno o nie. W listopadzie ubiegłego roku Unia Europejska i Stany Zjednoczone zablokowały zakaz wstrzymania połowów rekinów ostronosych z północnego Atlantyku. Nie wzięto pod uwagę dowodów, że był to pierwszy krok w kierunku przywrócenia populacji zagrożonego gatunku.

Źródło: news.ucsb.edu / rp.pl 

Więcej o: