Co roku w kwietniu i w maju w Puszczy Białowieskiej dzieje się to samo - pojawiają się tabuny turystów. Można ich podzielić na krajowych, rowerowych albo ogniskowych. Ci ostatni w dzień nie są zbyt aktywni, za to w nocy (przy ognisku) jak najbardziej.
Wiosną większość zachodnich turystów to ptasiarze, czyli obserwatorzy ptaków. U nas to sport jeszcze mało popularny, odwrotnie niż w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Holandii. Ostatnio widzę coraz więcej ptasich turystów z Francji i Szwajcarii. Ich liczba rośnie wraz ze wzrostem poziomu życia społeczeństwa. Ptasiarza poznaje się od razu po wiszącej na szyi lornetce i dźwiganej na plecach lunecie ze statywem. Wystarczy, że gdzieś w Białowieży zatrzymałem się z lornetką, od razu ktoś podchodził i uprzejmie pytał po angielsku, co ciekawego zobaczyłem.
Coraz więcej jest też firm, które zajmują się profesjonalną obsługą takich wycieczek. Zatrudniają nawet profesjonalnych ornitologów, by wyszukali ciekawe ptaki, a dokładnie ich gniazda. Proszę tylko nie myśleć, że zachodni wielbiciele fruwających stworzeń tłoczą się przy jakichś gniazdkach. Nic z tych rzeczy. Oni mają etyczny kodeks oraz odpowiedni sprzęt i podglądaniem zajmują się z daleka, tak by nie płoszyć ptaka. Nie wiem, ile Park na tym zarabia, ale myślę, że to klienci zamożni, o których warto się starać. Co więcej, taki ptasiarz jest mało kłopotliwy - nie hałasuje, sprzątać po nim śmieci nie trzeba. Wydawałoby się: marzenie, nie turysta. Władze samorządowe, parkowe i leśne powinny skakać wokół ptasiarzy i ich rozpieszczać. Ale przede wszystkim powinny się starać, żeby przybywało tego, na czym ptasiarzom zależy, czyli ptaków. Nie byle jakich. Ptasiarzy interesują właściwie tylko trzy gatunki: dzięcioł białogrzbiety, dzięcioł trójpalczasty i sóweczka. Dwa pierwsze są bezpośrednio związane z martwym drewnem, bo szukają w nim pokarmu i kują dziuple. Sóweczka jest z nim związana pośrednio, bo na ogół korzysta z dziupli po różnych dzięciołach, a tych, jak wiadomo, jest najwięcej tam, gdzie nie brakuje starych i martwych drzew.
Niestety, najlepsi z najlepszych turystów są traktowani per noga. Dla turystów rowerowych powstają wiatki, gdzie mogą się zatrzymać i odpocząć, dla ogniskowych nowe miejsca, a dla ptasiarza nie robi się nic. Wprost przeciwnie: robi się wszystko, żeby go zniechęcić. No bo jak obserwować dzięcioły w lesie, z którego usuwa się martwe drzewa? Jak znaleźć dzięcioła trójpalczastego, który żywi się m.in. kornikami, jeśli korniki się zwalcza?
Powie ktoś, że Białowieża i bez ptasiarzy sobie poradzi. Może, są przecież inni turyści. Tylko że oni przyjeżdżają tu, bo Puszcza jest modna, ale w każdej chwili mogą ją zamienić na dowolny las. Ptasiarze takiego wyboru nie mają, bo gdzie indziej dzięcioł trójpalczasty i białogrzbiety dawno wyginęły.