Gniewosz ma charakter, ale i ogromnego pecha. Jest podobny do żmii zygzakowatej i to jego przekleństwo

Choć jego ciało pokrywają zygzaki i temperament ma raczej żwawy, to osobnik ten, który mylony jest ze żmiją zygzakowatą, krzywdy nam nie zrobi. W sytuacji zagrożenia woli raczej uciec. W ostateczności, gdy czuje się przyparty do muru, ujawnia swą naturę i kąsa. Stąd gniewosz, jego polska nazwa. Trzeba dodać na jego usprawiedliwienie, że to tylko próba zniechęcenia agresora, bo jest nieszkodliwy. Czytaj: niejadowity!

Zdjęcie sympatycznego zwierzęcia opublikowano na Facebooku Nadleśnictwa Biłgoraj Lasów Państwowych. Na ten rzadki okaz natknął się leśniczy Grzegorz Marek i efektem swojego spotkania postanowił podzielić się w mediach społecznościowych.

"Ten smukły, gładki wąż o małych oczach i okrągłych źrenicach widoczny na zdjęciu to niejadowity gniewosz plamisty, gatunek często mylony ze żmiją zygzakowatą. Ma maskujące ubarwienie, dzięki któremu łatwiej może ukryć się przed drapieżnikami. Czasami układ plam na ciele tego gatunku do złudzenia przypomina zygzak (jak u żmii), jednak zdarzają się również osobniki bez plam" – czytamy w poście na Facebooku.

Leśnicy tłumaczą, że wąż ten jest aktywny w ciągu dnia i łatwo go spłoszyć. Jego obroną jest ucieczka, a gdy nie ma możliwości odwrotu – zaczyna kąsać i stąd jego polska nazwa "gniewosz". 

Celebryta

Gdyby gniewosz wiedział, jakie zainteresowanie wzbudził na Facebooku, poczułby się prawdziwym gadzim celebrytą. Pod postem internauci zaczęli publikować fotografie dokumentujące ich spotkania z krewkim osobnikiem. Czyżby gniewosz wcale nie był takim rzadkim okazem, czy czytelnicy mieli tak wiele szczęścia? A może komentujący to prawdziwi miłośnicy przyrody?

Jeden z nich napisał: "Nigdy nie widziałem kąsającego gniewosza. Rozmawiałem z ludźmi, którzy twierdzą, że czasem mu się zdarza i że to widzieli, ale na pewno nie robi tego na tyle często, żeby zasłużyć tym na nazwę. Moja osobista teoria jest taka, że gniewosza nazywa się 'gniewoszem', bo wygląda podobnie do żmii. Podejrzewam, że w umysłach ludzi kiedyś musiało być choć trochę grozy, skoro taki do niej podobny. Coś jak dorabianie legend do niejadowitych węży w różnych częściach świata, jeśli w danym miejscu jadowitych nie ma wcale".

Potrafi dosięgnąć ręki

A co na ten temat mówią specjaliści? Profesor Włodzimierz Juszczyk, znawca płazów i gadów cytowany przez portal Nauka dla Przyrody, pisał tak: "Po schwytaniu go do ręki natychmiast i wielokrotnie kąsa (...). Trzymany za koniec ogona potrafi, przesuwając się po własnym ciele, dosięgnąć ręki. Ukąszenia jego często nawet do krwi są dla człowieka zupełnie nieszkodliwe i na ogół bezbolesne. (...) W hodowli gniewosz szybko się oswaja przyjmuje pokarm z ręki, zawsze jednak chętnie i zajadle kąsa". Choć przyrodnicy dodają, że niektóre w obronie własnej wolą raczej czmychnąć niż kąsać.

Na portalu Nauka dla Przyrody można przeczytać, że każdy wąż ma inny układ plam na ciele i że są one dla herpetologa niczym odciski palców. Zdarzają się gniewosze, których układ plam przypomina drabinkę lub zygzak żmii zygzakowatej, ale też można zobaczyć i takie, u których plamy układają się w kształt serca, motyla lub podkowy.

Podlega ścisłej ochronie

Jeśli chodzi o zdobywanie pokarmu, to można rzec, że gniewosz to taki nasz "boa dusiciel" w miniaturze! Jego ulubionym pokarmem są jaszczurki. Ale nie tylko. Poluje również na inne drobne kręgowce, np. inne węże (czasem także osobniki własnego gatunku) czy gryzonie. Podczas ataku wąż otwiera paszczę i chwyta ofiarę zębami, a następnie owija ją dwoma splotami i dusi. Zdarza się mu połknąć zdobycz żywcem.

Gniewosz podlega ścisłej ochronie. Jak można się domyślać, stoi za tym człowiek. Już w latach 50. zauważono ten problem. Gniewosz mylony ze żmiją zygzakowatą był po prostu tępiony. Został wpisany w 1952 roku do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt, a to znaczy, że jest to gatunek narażony na wyginięcie w Polsce.

Warto dodać, że żmija zygzakowata, jak i wszystkie gady w Polsce, są pod ochroną i za ich zabicie grozi kara grzywny lub więzienia do dwóch lat. 

Źródło: Nauka dla Przyrody, Lasy Państwowe

Więcej o: