Codziennie do wód Bałtyku wpadają rzeki pełne ścieków, pestycydów czy nawozów spływających z pól. Wciąż na jego dnie spoczywają też prawdziwe bomby biologiczne, które zatopione zostały jeszcze w czasach II wojny światowej. Naukowcy alarmują, że Bałtyk umiera, a wraz z nim morskie stworzenia.
Prof. Hanna Mazur-Marzec z Wydziału Geografii i Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiegow rozmowie z Interią przyznała, że wszelkie problemy w akwenie są bardziej odczuwalne niż w innych środowiskach morskich, ponieważ Morze Bałtyckie jest zamknięte, otoczone ze wszystkich stron lądem, więc wymiana wód jest bardzo utrudniona.
Natomiast prof. Mirosław Miętus, klimatolog i zastępca dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowego Instytutu Badawczego, zapytany o zmiany klimatyczne w Polsce, stwierdził, że pod koniec XXI wieku w naszym kraju może będzie ciepło jak we Włoszech, ale nie będziemy mogli się nad nim opalać, ponieważ będzie brzydką kałużą. "Najpewniej w Europie do połowy XXI wieku nastąpi przesunięcie stref klimatycznych o mniej więcej 400 km na północ. A to znaczy, że klimat typowy dla Krakowa, stanie się typowy dla Gdańska. (...) Nie będziemy jednak jeździć nad Bałtyk jak nad Morze Śródziemne, żeby się opalać. Najprawdopodobniej tak silna zmiana warunków termicznych spowoduje całkowitą dewastację tego zbiornika i będzie to brzydka kałuża. To jest skrajny przypadek ze scenariusza Business as Usual" - mówił w rozmowie z Podróże Gazeta.pl.
Prof. Mazur-Marzec dodała, że w Bałtyku jest coraz więcej pustyni beztlenowych, które powstają na skutek rozwarstwienia, "które wynika z różnic temperatury na powierzchni, głębi i zasolenia. To powoduje, że natlenienie wód głębinowych jest trudniejsze, a więc powstają pustynie beztlenowe, które są poważnym problemem morza Bałtyckiego".
Ekspertka zwróciła także uwagę na wymieranie akwenu. "Różnorodność organizmów, które żyją w Morze Bałtyckim, jest bardzo ograniczona. A więc jeżeli z jakichś powodów zanika dany gatunek, to w to miejsce niekoniecznie jest jakiś inny kandydat. Może to być gatunek z zupełnie innego środowiska, który może ten ekosystem zmieniać na swój sposób".
Michał Krauze, wolontariusz WWF Polska, wyjaśnił, że "kiedy nie ma planktonu, jest mniej ryb. Zwierzęta - takie jak foki i morświny - nie mają co jeść, ale i rybacy nie mają co łowić".
Krauze poruszył także kwestię negatywnego wpływu na Morze Bałtyckie turystów. "Powinniśmy się zastanowić, czy nie zostawić pewnych terenów tylko dla przyrody, żeby ona mogła się odtwarzać. Mamy dwa parki narodowe - Słowiński i Woliński. Tylko część ich obszarów to tereny wodne - powiedział Krauze. "Może jest czas, aby powstał nad Bałtykiem typowo morski park narodowy, gdzie odtwarzałaby się natura".
Źródło: Interia.pl