W Polsce będzie ciepło jak we Włoszech. "Nie będziemy jednak jeździć nad Bałtyk jak nad Morze Śródziemne. Będzie brzydką kałużą"

Zwłaszcza w Polsce panuje silny trend do negowania wielu faktów, zwłaszcza gdy są one naukowe. Tak myśli coraz więcej Polaków: A co tam naukowcy, my i tak wiemy swoje - mówi prof. Mirosław Miętus, klimatolog i zastępca dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowego Instytutu Badawczego.

Urszula Abucewicz, Gazeta.pl: Dwa tygodnie temu w Chorwacji spadł śnieg. Rok temu Hiszpania borykała się z atakiem zimy. Niektórzy mówią, że jeśli zdarzają się takie przypadki, to globalne ocieplenie jest mitem.

prof. Mirosław Miętus: Nie należy mylić globalnego ocieplenia z występowaniem ekstremalnych zdarzeń meteorologicznych, czyli z codzienną pogodą. Odosobnione, oddalone od siebie o setki kilometrów zdarzenia, których częstość występowania i powtarzalność jest bardzo mała, jak śnieg w Hiszpanii w ubiegłym roku czy tegoroczny śnieg nad Adriatykiem, nie są sygnałem, który przeczyłby globalnemu ociepleniu.

Zobacz wideo Rudzińska-Bluszcz: Środowisko to dobro wspólne. Powinniśmy móc wymagać od rządzących, żeby o nie dbali

Pogoda jako chwilowy stan atmosfery w określonej strefie klimatycznej cechuje się pewnym zakresem zmienności parametrów i występowaniem zjawisk. Niektóre parametry przyjmują różne wartości częściej, niektóre zjawiska występują częściej, inne rzadziej. Śnieg nie powinien dziwić na żadnym obszarze Starego Kontynentu. Może nawet pojawić się w rejonie Gibraltaru - choć byłby tam zjawiskiem rzadziej występującym i mógłby zostać odnotowany jako wyjątkowa anomalia pogodowa.

prof. dr hab. Mirosław Miętusprof. dr hab. Mirosław Miętus Fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl

W Wierchojańsku położonym za kołem polarnym w ubiegłym roku odnotowano 38 stopni. A przecież to jedno z najzimniejszych miast położonych na Syberii. W lutym 1892 roku temperatura spadła tu do minus 67,7 stopni Celsjusza. 38 stopni to absolutny rekord dla obszarów położonych na północy od Koła Polarnego. Jeśli ten przypadek zdarzył się po raz pierwszy, nie należy wyciągać wniosków, że następuje odwrócenie trendów i globalne ocieplenie wyhamowuje. Nic takiego się nie dzieje. Powiem więcej. Globalne ocieplenie ma się "całkiem dobrze".

Pamiętam śnieg w maju.

Ja też, a i pewnie czytelnicy też sobie przypomną. Nie można jednak na tej podstawie wysnuć wniosku, że globalne ocieplenie się zatrzymało. Opady śniegu w maju nie występują co roku. Zdarzają się przypadki występowania krótkotrwałych opadów, nawet pokrywy śniegu o grubości jednego centymetra, który leżał przez godzinę czy dwie. Przymrozki mogą występować do zimnej Zośki (15 maja), a nawet i w czerwcu.

Pogoda w Polsce nie tylko jest kształtowana przez promieniowanie słoneczne, które jest podstawowym czynnikiem, zwłaszcza z punktu widzenia termiki, ale również przez ruch mas powietrza, które napływają z różnych obszarów. Zalegając krócej lub dłużej nad danym obszarem, nabierają jego cech i stają się albo ciepłe, albo ciepłe i wilgotne, albo ciepłe i suche, itp. Gdy napływają nad Polskę, powodują napływ powietrza ciepłego lub zimnego (takiego, jaka jest cecha tej masy). Wraz z napływem określonej masy następuje zmiana pogody. Polska jest pod wpływem co najmniej czterech ośrodków rodzajów masy powietrza: polarnego - morskiego; polarnego - kontynentalnego; zwrotnikowego i arktycznego. W drodze do Polski ulegają pewnej transformacji i bardzo często się ścierają, dlatego w Polsce temperatura silnie zmienia się z dnia na dzień, a nawet potrafi zmienić się dwukrotnie w ciągu jednego dnia.

W Polsce z roku na rok robi się coraz cieplej.

Nie tylko w Polsce. Temperatura na świecie znacznie wzrosła. Rok 2020 był w skali globalnej najcieplejszy, a w Polsce drugi z kolei. Od chwili rozpoczęcia pomiarów instrumentalnych, czyli od połowy XIX wieku, pierwszym najcieplejszym rokiem w Polsce był 2019, który był cieplejszy od 2020 roku o 0,3 stopnia Celsjusza. Po raz pierwszy w historii pomiarów temperatury na ziemiach polskich, średnia roczna temperatura przekroczyła próg 10 st. C. W 2019 roku osiągnęła temperaturę 10,2 st. C, w ubiegłym roku średnia obszarowa wynosiła 9,9 st. C.

Dane pochodzą z raportu o stanie systemu klimatycznego w roku 2020 r. Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO). Na stronie IMGW opublikowany został raport Klimat Polski 2020, który pokazuje, jak wyglądały anomalie temperatury powietrza w naszym kraju.

Analizując raport WMO, można zauważyć, że w 2010 i 2012 wartości dotyczące anomalii pogodowych wskazują wartości poniżej zera. Pozostałe lata były cieplejsze. Czy z faktu, że 2010 rok był chłodny, a przede wszystkim zima na półkuli północnej była chłodna, wynika, że globalne ocieplenie się zatrzymało? Nie, nie wynika.

Klimat to cecha danego obszaru, która opisuje typową pogodę występującą na danym obszarze w dłuższym okresie (według wytycznych WMO przyjmuje się, że jest to okres 30-letni). Pogoda z kolei to chwilowy stan atmosfery, który jest opisany przez szereg parametrów: temperaturę zarówno na powierzchni, jak i w atmosferze (czyli w profilu pionowym), ciśnienie atmosferyczne, ilość wody w atmosferze (wilgotność względna, opad, czyli to, co spadło na powierzchnię ziemi w formie ciekłej czy stałej) itd.

Mówi pan profesor, że skoro na klimat ma wpływ tak wiele czynników, nie powinniśmy się dziwić różnym zjawiskom. Jednak trudno "na chłodno" przyjąć różne ekstremalne zjawiska pogodowe, które dzieją się na świecie, jak np. opady śniegu w Australii, na Saharze czy burzę śnieżną w Teksasie.

W Australii śnieg również może występować, aczkolwiek rzeczywiście ten kontynent jest bardzo ciepły. Zwróćmy uwagę, że do Antarktydy wcale nie jest tak daleko, w związku z tym pogodę w tym rejonie mogą kształtować masy powietrza, które ukształtowały się w rejonie największego lądolodu, jaki jest na Ziemi.

A Sahara?

Na pustyni występują chłodne, przymrozkowe noce. Gdy więc pojawi się woda, to w wyniku nocnego ochłodzenia śnieg nie jest niczym zaskakującym. Mamy potwierdzone fakty występowania śniegu na Saharze, nie tylko dzisiaj, ale i kiedyś. Nie ma tam wprawdzie stacji meteorologicznej, więc nie mamy zbyt wielu informacji.

Poza tym sporadycznie, tak jak w Hiszpanii w ubiegłym roku, tak i śnieg na Saharze mógł być efektem napływu zimnych mas powietrza.

Śnieg w Arabii SaudyjskiejŚnieg w Arabii Saudyjskiej Hyserb / shutterstock / Twitter / gazeta.pl

W lutym Teksas sparaliżowany został przez burzę śnieżną. Ludzie zamarzali we własnych domach.

Wir polarny przyjął dość nietypowy rozmiar i skierował strumień lodowatego powietrza głęboko w ląd. Wir polarny to twór, który kształtuje pewną masę powietrza poruszającą się w rejonie powyżej koła podbiegunowego. Mówi się potocznie wir, ale gdy spojrzy się z góry, to ma on postać rozetki. Jej średnica może być bardzo mała, a wir wypiętrzony do góry w wysokie warstwy atmosfery albo na odwrót. To zjawisko nazywa się oscylacją arktyczną. Jego rozmiar warunkuje stały wiatr o dużych prędkościach, który porusza się wokół Ziemi zawsze z zachodu na wschód, ale meandrując.

Jakie są powody występowania tego zjawiska?

Ostatnie zjawisko, kiedy oscylacja arktyczna przyjęła taką postać, odnotowano kilkanaście lat temu. W 2010 roku. Przypuszcza się, że na zmianę ma wpływ silniejsze topnienie Grenlandii, która silniej zaczęła zasilać Atlantyk wodami roztopowymi. To spowodowało zatrzymanie tzw. cyrkulacji termohalinowej, czyli transportu ciepłych zasolonych mas wodnych z niskich szerokości geograficznych w wysokie szerokości geograficzne. Tam woda się zapada, zawraca i płynie na południe, w stronę równika i dalej do Oceanu Indyjskiego. Jest to więc dość duża pętla, która transportuje olbrzymią ilość energii.

W rejonie północnego Atlantyku cyrkulacja termohalinowa odpowiedzialna jest za transport ciepła ku północnym regionom. Gdy rozkład lodów na półkuli północnej był normalny, to te ciepłe wody docierały do północnych krańców Półwyspu Skandynawskiego i tam się rozdzielały. Jedne skręcały na północny wschód w stronę Spitsbergenu, a drugie docierały na Arktykę. Dzięki temu ten rejon nie zamarzał, a Murmańsk był na końcu języka tego strumienia dość ciepłych mas wodnych.

Fakt, że Grenlandia zaczęła mocniej zasilać Atlantyk, to zasięg cyrkulacji termohalinowej zdaje się wyhamował i w rezultacie oscylacja arktyczna mogła się w taki, a nie inny sposób ukształtować.

Podczas tej zimy zaobserwowaliśmy przypadki "wlewów" mas powietrznych do Europy z troszeczkę nietypowych kierunków, ale wymaga to jeszcze dokładniejszego sprawdzenia, to jest hipoteza robocza. Ona nie jest zupełnie pozbawiona podstaw naukowych, ponieważ scenariusze przebiegu globalnego ocieplenia w rejonie północnego Atlantyku mówiły o możliwości silnego spowolnienia cyrkulacji termohalinowej.

W Polsce też tegoroczna zima mocno dała nam w kość.

Wiele osób mówiło, że miniona zima w Polsce była bardzo sroga, gdy tymczasem Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej uważa, że była normalna. I taki wniosek jest zgodny z prawdą.

Po pierwsze wynika to z tego, że nie pamiętamy, jaka była pogoda dziesięć czy dwadzieścia lat temu. Nam się tylko tak wydaje. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę projekt, który realizowałem kiedyś z moimi studentami. Przeprowadzaliśmy ankiety, pytając mieszkańców dużej aglomeracji o daty trzech ważnych w ich życiu zdarzeń, miejsca, w jakich się wydarzyły i o to, jaka w tych dniach wystąpiła pogoda. Zadaliśmy też pytanie o pogodę, jaka wystąpiła tydzień temu w miejscu, w którym byli. Następnie w archiwum Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej weryfikowaliśmy informacje otrzymane od respondentów z pomiarami i obserwacjami na stacjach meteorologicznych.

Okazało się, że w znacznej mierze nie pamiętamy pogody, jaka była, nawet w tych ważnych dla nas dniach. Nie oznacza to, że wszyscy respondenci podawali błędne informacje, ale znaczny odsetek mylił się i nie pamiętał.

Reagujemy nieadekwatnie do sytuacji? Przesadzamy?

Zwłaszcza w Polsce panuje silny trend do negowania wielu faktów, zwłaszcza gdy są one naukowe. Tak myśli coraz więcej Polaków: A co tam naukowcy, my i tak wiemy swoje. Skoro nie wierzymy naukowcom, to posłuchajmy górali. Kiedyś w mediach prognozy góralskie zajmowały całe szpalty. Oczywiście, jest w nich sporo komercyjnego "gadania". Śnieg o tej porze jeszcze przyciągnie turystów, ale już później niechętnie będą mówić o ulewach czy powodziach, bo ludzie będą uciekać.

O anomaliach pogodowych mówi się też w przysłowiach. One oczywiście nie wynikają z gruntownych badań, raczej z pewnych spostrzeżeń, być może wtedy, kiedy powstawały były częstsze niż dzisiaj. 

Trzeba pamiętać, że historia naszego państwa to ponad tysiąc lat, podczas których warunki klimatyczne w Europie Środkowej ulegały zmianie w sposób bardzo drastyczny. W związku z tym zespół zjawisk pogodowych, który mógł występować w danym okresie był całkiem inny niż dzisiaj. Pogodę też opisywano w inny sposób niż dzisiaj. Nie było odpowiednich instrumentów, więc podawano swoje subiektywne odczucia. W XVI wieku w Gdańsku odnotowano, że rano było zimno, a w południe rześko. Co znaczy zimno i rześko? Nie wiem. Przypuszczam, że znaczy coś zupełnie innego niż dzisiaj. Wtedy panował tzw. zimny wychów, ludzie nosili znacznie więcej odzieży na sobie, nawet przebywając w pomieszczeniach, które nie były tak komfortowo ogrzane jak dzisiaj. W związku z tym ich wrażliwość na ciepło czy chłód była całkowicie inna niż nasza obecnie.

Każdy z nas ma też inną wrażliwość na zimno. Ja jestem zmarzluchem.

A taki Fin w listopadzie w Helsinkach pójdzie na lunch w garniturze bez czapki i bez szalika przy temperaturze 5 st. C. Kto u nas wyjdzie w takich warunkach w marynareczce? Niewielu.

Zastanawiam się, czy jeśli w Polsce z roku na rok temperatura rośnie, to czy czeka nas klimat śródziemnomorski?

Rzeczywiście, obserwujemy wzrost temperatury globalnie i regionalnie w stronę wartości wyższych, bo zmiany w regionach nie odpowiadają dokładnie tempu zmian w skali globalnej.

Zauważamy również zmianę pewnych innych cech klimatu. Mówi się, że globalne ocieplenie spowoduje przesunięcie stref klimatycznych. Najpewniej w Europie do połowy XXI wieku nastąpi to o mniej więcej 400 km na północ. A to znaczy, że klimat typowy dla Krakowa, stanie się typowy dla Gdańska. Średnia roczna temperatura powietrza w Polsce osiągnie wartość 17 st. C - jednak dopiero pod koniec XXI wieku i to w przypadku realizacji scenariusza Business as Usual. Taka temperatura występuje w środkowych Włoszech.

Nie będziemy jednak jeździć nad Bałtyk jak nad Morze Śródziemne, żeby się opalać. Najprawdopodobniej tak silna zmiana warunków termicznych spowoduje całkowitą dewastację tego zbiornika i będzie to brzydka kałuża. To jest skrajny przypadek ze scenariusza Business as Usual. W tym scenariuszu najlepiej estymowana wartość zmiany temperatury powietrza w Polsce to wzrost temperatury o 7 st. C, co dałoby średnią temperaturę na poziomie 15 st. To bardzo wysoko.

Czy można sprawić, żeby anomalie pogodowe nie występowały?

Nie, nie możemy ich powstrzymać. One będą występowały. Możemy jedynie ograniczyć ich częstość występowania i ewentualnie dynamikę.

Istotą globalnego ocieplenia jest to, że zjawiska ekstremalne występują częściej i częściej się powtarzają. Nie jak kiedyś co 15, 20 lat. Zaczęły się powtarzać co dziesięć, siedem i pół, a dzisiaj co trzy lata, a niektóre zdarzają się nawet po kilka razy w ciągu roku, czyli wzrasta częstość występowania zjawisk ekstremalnych, a jeżeli nawet nie wzrasta ich częstość, to wzrasta ich siła.

Więcej o: