Geraldine "Jerrie" Fredritz Mock dorastała w czasach, gdy od młodych dziewcząt oczekiwano, że będą bawić się lalkami i uczyć wykonywania prac domowych. Miała trzy siostry, ale wolała bawić się z chłopcami. Prosiła mamę, żeby kupiła jej pociąg - ta wprawdzie nie wysłuchała jej próśb, ale zauważyła, że uczenie córki robienia na drutach mija się z celem. I na szczęście przestała ją tym zamęczać.
W szkole Jerrie odmówiła nauki haftowania i była urażona faktem, że chłopcy mogli chodzić na zajęcia z mechaniki, a ona nie. Powiedziała później: "Nigdy nie zamierzałam przestrzegać praw stworzonych przez mężczyzn, którzy mówili, czego kobiety nie mogą robić".
W lataniu zakochała się w wieku siedmiu lat. Wtedy to ojciec zabrał ją na pokład samolotu Ford TriMotor. I choć jej pierwszy lot trwał zaledwie 15 minut, ten kwadrans zmienił jej życie. Wszystkim mówiła, że kiedy dorośnie poleci dookoła świata. "Dorastałam w czasach, gdy nie było jeszcze telewizji. O świecie można było uczyć się tylko z podręczników do geografii. Nie miałam pojęcia, jak wygląda życie w innych częściach świata, ale chciałam być inna od wszystkich i dowiedzieć się" - wspominała.
Amelia Earhart zainspirowała ją, że można sięgać po marzenia. W rozmowie z Amy Saunders mówiła: "W książce do geografii widziałam człowieka na wielbłądzie i słoniu i inne wspaniałe krainy. Kiedy słyszałam o wyczynach Amelii, stwierdziłam: Cóż, tylko w ten sposób można zobaczyć wszystkie te rzeczy".
Jerrie Mock Materialscientist / eng.wikipedia.org / domena publiczna
Latanie mogła mieć we krwi. Panieńskie nazwisko jej mamy brzmiało Wright, a to znaczy, że mogła być spokrewniona z braćmi Wright, amerykańskimi pionierami lotnictwa, którzy skonstruowali pierwszy udany samolot. Korzenie i wyczyny w powietrzu Earhart sprawiły, że jeszcze w liceum zapisała się na kurs inżynierii lotniczej. Była na nim jedyną dziewczyną. Naukę kontynuowała na stanowym uniwersytecie w Ohio. I tam też była jedyną kobietą. Koledzy ze studiów nie traktowali jej poważnie, żartowali z niej. "Siedziałam na ławeczce przed uniwersytetem i w pewnym momencie usiadł obok mniej jeden z nich. Nagle usłyszałam: Ona chce znaleźć tu męża" – wspominała w jednym z wywiadów.
I choć w wieku 19 lat w 1945 roku wzięła ślub z Russellem Mockiem, pochłonęło ją życie rodzinne i macierzyństwo, bo została mamą trójki dzieci - nie porzuciła marzeń o lataniu. Jedenaście lat później wzięła pierwszą lekcję latania. W wieku 32 lat zdobyła licencję pilota. Kilka lat później powiedziała mężowi, że znudziło jej się bycie gospodynią domową i chce zrobić coś ekscytującego. Ten stwierdził: "A co powiesz na lot dookoła świata?".
Jerrie w rozmowie z Amy Saunders wspomina to nieco inaczej: "Pojechaliśmy do północnej Kanady i wyczarterowaliśmy samolot, aby polecieć na francuską wyspę St. Pierre. W hotelu znajdowała się sala radiowa. Słuchałam pilotów przeprawiających się przez Atlantyk i pomyślałam, że też chcę polecieć nad oceanem. A potem pojawiła się refleksja, że równie dobrze mogę polecieć dookoła świata".
Była przekonana, że jest dobrze przygotowana. Odbyła 700 lekcji latania, pokonując przestworza nad Bahamami, Kanadą i Meksykiem. W przygotowaniu do lotu pomagali jej bracia Jon i Robert Peck oraz Eddie Rickenbacker. A finansowe wsparcie zaoferowała firma Columbus Dispatch, sponsorując jej lot.
Aby samolot mógł pokonać taką trasę, trzeba było go przebudować. Jedenastoletnia Cessna 180 została wyposażona w nowy silnik, kompas lotniczy, radio oraz w zbiorniki paliwa.
Jerrie Mock musiała wyznaczyć trasę, uzyskać pozwolenie na przeloty nad krajami. Trzeba było zadbać o dokumentowanie lądowań i startów, aby oficjalnie rejestrować poszczególne etapy lotu.
"W niektórych bazach sił powietrznych obowiązuje całkowity zakaz lądowania cywilnych samolotów. Niektóre kraje mnie nie chciały. Wymagało to czasu, słałam telegramy za telegramem. Odwiedziłam każdą ambasadę w Waszyngtonie, aby uzyskać zezwolenie. Samo latanie było o wiele mniej skomplikowane niż połączenie wszystkich tych drobnych szczegółów" – wspominała.
Dowiedziała się też, że wprawdzie sporo kobiet latało czy to podczas wojny, czy później, to jeszcze żadnej z nich nie udało się jako pierwszej okrążyć świata. To było dodatkową motywacją realizacji ambitnego lotu, bo nieoczekiwanie pojawiła się konkurencja. Joan Merriman Smith z Long Beach w Kalifornii rzuciła wyzwanie pilotce z Ohio i wystartowała dwa dni wcześniej.
"W spódnicy i szpilkach moja babcia weszła na pokład jedenastoletniej Cessny i uruchomiła silnik" – pisze Rita Juanita Pike, wnuczka latającej pionierki na łamach "CNN".
Jerrie Mock wystartowała 19 marca 1964 roku i jej lot zamienił się w wyścig. Nie mogła poświęcić czasu na zwiedzanie krajów, jak pierwotnie planowała. Za każdym razem, gdy lądowała w jakimś miejscu i chciała rzucić się w wir zwiedzania, jej mąż tropił ją i żądał, aby jak najszybciej wzbiła się w powietrze, bo przecież miała do wygrania wyścig. Okazało się, że szczęście jej sprzyjało. Smith miała problemy mechaniczne i logistyczne, a okrążenie kuli ziemskiej zajęło jej 50 dni. "Pamiętam, jak po powrocie do domu przeczytałem w gazecie artykuł o zakupach Smith w Singapurze" - wspomina Mock.
Co nie znaczy, że lot Jerrie pozbawiony był komplikacji, przeszkód i przygód. Jej wnuczka wspomniała kilka takich anegdot.
- Babcia opowiadała mi o sytuacji w Maroko i... czerwonej, jedwabnej piżamie króla, która wyleciała z pralni na dachu pałacu, tuż pod jej pokojem hotelowym. Zrobiła zdjęcie, ale niestety nie mogła go zachować. Rząd skonfiskował jej całą rolkę z aparatu – wspominała.
Trzy ciężarówki pełne żołnierzy przywitały ją natomiast w Kairze. Żołnierze mierząc w nią bronią, otoczyli samolot. Egipcjanie, przyzwyczajeni do oglądania mężczyzn za sterem samolotów, byli oszołomieni, gdy zobaczyli kobietę. Okazało się, że Mock wylądowała na terenie Inshas w Egipcie - tajnej bazy wojskowej. Poza tym egipscy urzędnicy nie wierzyli, że jest pilotem, a nie pasażerem - początkowo odmówili jej podstemplowania wizy. "Babcia większość czasu spędziła, zajmując się biurokracją, oglądając telewizję i pijąc cydr z żołnierzami w pałacu króla Faruka, dopóki nie pozwolono jej ruszyć dalej" – wspomina wnuczka.
"Trzy dni później, w Dhahranie w Arabii Saudyjskiej została otoczona przez żołnierzy Arabskich Sił Powietrznych, którzy wysłani zostali przez samego księcia Faisala. Po zatrzymaniu zaczęli szukać mężczyzny, który, jak sądzili, miał pilotować samolot [Saudyjki dopiero od 2018 roku mogą prowadzić samochód – przypis red.]." - przywołuje zdarzenie wnuczka.
Mock powiedziała wtedy, że przecież jej lot był zgodny z prawem: "Prawdopodobnie nikt nie pomyślał o stworzeniu prawa mówiącego, że kobieta nie może zasiąść za sterami samolotu" - komentowała później pilotka.
"Babcia zwykle na pokład samolotu wkładała spódnicę. Gdy więc wyszła z Cessny i tłum zorientował się, że to kobieta, usłyszała głośny okrzyk triumfu. Mieszkańcy byli tak jej ciekawi, że samochód z moją babcią musiał kilkukrotnie okrążyć lotnisko, aby ludzie mogli ją zobaczyć" – wspomina Rita Juanita Pike.
Pike pisze na łamach "CNN", że mąż odważnej pilotki wspierał ją, z ziemi śledził jej postępy i zagrzewał do rywalizacji. Mimo tych nacisków kobiecie udało się spełnić niektóre z jej dziecięcych marzeń. Na Sri Lance zobaczyła słonia z bliska, jechała na wielbłądzie w Egipcie w pobliżu Sfinksa. Kiedy wylądowała na Guam, została przywitana przez generała, admirała i entuzjastyczny tłum z orkiestrą. Zaproszono ją do pozostania w rezydencji gubernatora.
Jerrie Mock z tatą pl.wikipedia.org / domena publiczna
Jej lot był monitorowany przez NAA (Narodowe Stowarzyszenie Aeronautyki) i FAI (Międzynarodową Federację Aeronautyki), dlatego nie ma wątpliwości, że pobiła światowy rekord prędkości dla samolotów ważących mniej niż 1700 kg. Została pierwszą kobietą, która okrążyła świat, a także pierwszą kobietą, która wylądowała samolotem w Arabii Saudyjskiej.
Podróż Jerrie Mock trwała 29 dni 11 godzin i 59 minut. Została uhonorowana Złotym Medalem Federalnej Agencji Lotnictwa. Odebrała go 4 maja 1964 roku. Gdy pięćdziesiąt lat później zapytano Jerri Mock, czy kiedykolwiek się bała, krążąc samotnie po świecie, jedynie zachichotała.
Pomimo swoich osiągnięć miała tendencję do ich bagatelizowania. "Po prostu wyszłam się pobawić i zobaczyć świat" - powiedziała w jednym z wywiadów.
A gdy w Columbus wiwatowano na jej widok, komentowała: "Nie rozumiałam, dlaczego ci ludzie mówili o mnie tak wspaniałe rzeczy" – napisała w swoich wspomnieniach.
Spirit of Columbus - Charlie eng.wikipedia.org / domena publiczna
Już więcej nie wsiadła do swojego Charliego. Podarowała go Narodowemu Muzeum Lotnictwa. Wciąż biła rekordy w lotnictwie (łącznie 21 pod względem prędkości i dystansu). A kilka miesięcy po okrążeniu świata stała się jedną z nielicznych kobiet, które latały z ponaddźwiękową prędkością na myśliwcu odrzutowym McDonnell F-101 Voodoo. Odrzutowiec osiągnął prędkość 1660 km / na godzinę (1,7 macha). Latać przestała w 1969 roku. Rok później opublikowała wspomnienia "Three-Eight Charlie".
W późniejszych latach Mock bagatelizowała swoje dokonania. Pomimo swojej skromności, miała jednak nadzieję, że po jej wyczynie więcej kobiet zaczęło latać. Dziesiątki lat później, długo po tym, jak przeszła na emeryturę i przeprowadziła się na Florydę, nadal otrzymywała listy od kobiet, które twierdziły, że jej osiągnięcia zmieniły jej życie. W jednym z nich kobieta z Newark po pięćdziesiątce napisała, że Jerrie uświadomiła jej, że nie musi być "tylko gospodynią domową".
"Jeszcze jako dziecko śledziłam jej karierę" - wspomina inna kobieta, Terry Fogle. "Pomyślałam, że to takie fajne, że była nieustraszoną kobietą latającą wszędzie swoim małym samolotem".
"Jej celem nie było osiąganie rekordów w lotnictwie, tylko podążanie za swoimi marzeniami i spełnianie ich, jakiekolwiek by one nie były" – pisze Pike.
Dodaje też, że oprócz niezwykłych, znanych już historii, ona ma wyjątkowe wspomnienia, o których media raczej nie piszą. Jak choćby takie, że babcia Jerrie kolekcjonowała porcelanę. "Miała około dwanaście pełnych zestawów porcelany po osiemnaście sztuk i dziesiątki innych niekompletnych zestawów. Jej ulubioną była ręcznie malowana, którą kupiła w Portugalii. Podarowała mi ją krótko przed śmiercią" – wspomina wnuczka.
Pilotka zmarła 30 września 2014 roku w Quincy. Nie chciała tradycyjnego pogrzebu. Zgodnie z jej prośbą, ciało zostało poddane kremacji, a prochy rozrzucono z samolotu nad Zatoką Meksykańską.