Lockdown na majówkę stał się faktem. "Polacy i tak wyjadą, działa szara strefa. Paranoiczna sytuacja"

Rząd ogłosił, że podczas tegorocznej majówki hotele i obiekty noclegowe nadal będą zamknięte. Obostrzenia związane z branżą mają obowiązywać do 3 maja. "Spodziewaliśmy się takiej decyzji. Jednak ona nie oznacza, że majówki nie będzie. Polacy wyjadą za granicę lub spędzą ją w kraju, gdzie część obiektów działa w szarej strefie" - mówi nam prezes Polskiej Izby Hotelarzy Marek Łuczyński.

Podczas środowej konferencji prasowej minister zdrowia ogłosił przedłużenie obostrzeń dla branży hotelarskiej do 3 maja. Hotele i obiekty noclegowe nadal nie będą więc mogły przyjmować turystów. Jak na te wieści zareagowało środowisko hotelarskie?

- Widzę, że my, czyli branża hotelarska, restauracyjna, jesteśmy przez rząd traktowani "szczególnie". Można odnieść wrażenie, że jesteśmy winowajcami całej pandemii. W dodatku będziemy pewnie odmrażani na samym końcu, bo przecież przedstawiciele rady medycznej przy KPRM uważają, że hotele nie są nikomu potrzebne - ironizował Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy.

Dodaje, że cała PIH spodziewała się takiej decyzji rządu. Zdaniem Łuczyńskiego nie oznacza to jednak, że majówka się nie odbędzie.

Polacy wyjadą za granicę, bo przecież wiele krajów przyjmuje turystów, lub spędzą majówkę w kraju, bo szara strefa działa. Są kwatery prywatne, które potajemnie będą przyjmować gości.

Prezes PIH nie kryje, że to, co się teraz dzieje, to "paranoiczna sytuacja" i "hipokryzja ze strony rządu". - Wiemy, że lockdown jest papierowy, że ludzie nie przestrzegają rozporządzeń, nie słuchają apeli. Ponadto jest bezprawny - zauważa.

Warto jednak dodać, że sanepid znalazł nowy sposób na zamykanie działalności przedsiębiorców, którzy działają mimo obostrzeń. Inspektorzy wykorzystali go przy okazji wesela, które 10 kwietnia odbywało się w Malanowicach koło Turka. Decyzje nakazujące zaprzestanie prowadzenia działalności w obiekcie wydawane są na podstawie art. 27. ust. 2 i 3 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej w związku z jej art. 37 ust. 1.

Zgodnie z art. 27 ust. 2 w razie stwierdzenia naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych, które spowodowały bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, państwowy inspektor sanitarny nakazuje unieruchomienie zakładu pracy lub jego części (stanowiska pracy, maszyny lub innego urządzenia), zamknięcie obiektu użyteczności publicznej. Chociaż od tej decyzji można się odwołać, to sanepid zgodnie z przepisami może decydować o natychmiastowym zamknięciu lokalu łamiącego obostrzenia. Przepis wykorzystywany był w przeszłości główne do zamykania sklepów z dopalaczami. 

W rozmowie z money.pl prawniczka Anna Coban z kancelarii Coban Legal wyjaśnia, że w przypadku epidemii sprawa jest bardziej skomplikowana. "Jeśli właściciel restauracji, hotelu, domu weselnego czy dyskoteki stosuje się do zasad higienicznych i zdrowotnych, to sanepid nie może "unieruchomić" jego zakładu bez podawania konkretnych zagrożeń. Nie może też wykazać, że przedsiębiorca ten przyczynił się do stworzenia bezpośredniego zagrożenia epidemiologicznego" - twierdzi.

Zobacz wideo Dr Sutkowski: Ochrona zdrowia zamiast majówki będzie miała dyżuring albo balkoning

Jak prowadzić biznes z tygodnia na tydzień?

Przedstawiciele branży uważają, że polskie władze, wzorem np. Wielkiej Brytanii, powinny przedstawić plan epidemiczny wychodzenia z lockdownu. Na wiosnę, a nawet na jesień i zimę, bo Marek Łuczyński zastrzega, że może powtórzyć się sytuacja z zeszłego roku.

- Nie da się prowadzić odpowiedzialnie biznesu z tygodnia na tydzień. Rząd igra z ogniem. Jestem przekonany, że gdyby nie ta kroplówka z PFR-u, która uzależniła wielu hotelarzy od pseudopomocy rządowej, to wielu otworzyłoby się już w maju, ale boją się stracić subwencje. Za chwilę jednak może im wyjść z wyliczeń, że lepiej otworzyć biznes niż czekać na subwencję. Może się okazać, że nawet jeśli będą płacić kary [hotelarzom grożą kary w wysokości do 30 tysięcy złotych - przyp. red.] i tak wyjdą na plus. Po co tak polaryzować branżę? - zastanawia się.

Zwraca uwagę też na to, jak niektóre kraje wykorzystują hotele, aby te nie leżały odłogiem. W Grecji, która otwiera turystykę 14 maja, część hoteli będzie pełnić rolę izolatoriów dla przyjeżdżających z zagranicy, którzy będą mieli pozytywny wynik testu. - Nawet ostrzejszy system wprowadziły też niektóre kraje azjatyckie czy nawet europejskie, np. Irlandia - tam każdy, niezależnie od wyniku testu, musi odbyć kwarantannę.

Jako Polska Izba Hotelarzy poważnie zastanawiamy się nad wniesieniem oficjalnego wniosku do rządu, żeby hotele, głównie miejskie, które teraz są puste, stały się takimi izolatoriami dla przyjezdnych z zagranicy czy też dla polskich turystów.

Łuczyński dodaje, że istnieje ryzyko przywiezienia przez Polaków z egzotycznych wakacji południowoafrykańskiej lub brazylijskiej mutacji wirusa. - Rolą polskich hoteli byłoby pełnienie wówczas bariery przed niekontrolowanym rozsianiem nowego wariantu po kraju. Potrzebne jest w tej sprawie pilne spotkanie Rządu z przedstawicielami Izby oraz wyznaczonymi ekspertami medycznymi, aby uszczegółowić projekt - mówi.

Co z wakacjami? Ceny wzrosną, ale turyści będą płacić

Trudno jednak wyobrazić sobie wakacje bez otwartych hoteli. Prezes PIH przewiduje, że przeżyjemy deja vu. - Hotele będą otwarte, ale mogą wzrosnąć ceny, bo rośnie inflacja i ceny usług oraz towarów. Większość społeczeństwa jest jednak skłonna zapłacić 10-15 proc. więcej niż rok temu, byle tylko odpocząć, wyjechać gdzieś. Popyt jest. Pytanie tylko, jakie będą możliwości wyjazdowe i pobytowe. Mam nadzieję, że to, co usłyszałem od wiceministra Jarosława Gowina, że hotele będą tylko dla zaszczepionych osób, się nie spełni. To jest dzielenie społeczeństwa.

Marek Łuczyński ma też obawy co do dalszej części roku. Nie wyklucza, że może być podobnie jak poprzednio. - Otwarcie szkół we wrześniu, potem w październiku zamknięcie branży hotelarskiej, apele o otwarcie hoteli na święta i sylwestra, być może znów odwołane ferie. 

Tym razem jednak czwarta fala zmiecie wszystkich. Titanic tonie, szalup jest mało, kolejnych tarcz pewnie nie będzie, bo z czego? Dramatyczna sytuacja. Może się okazać, że dla wielu to będą ostatnie wakacje - ostatnie tango grane przez orkiestrę na Titanicu.

Przedłużenie obostrzeń

Minister zdrowia podczas konferencji prasowej ogłosił, że większość obowiązujących restrykcji zostaje przedłużona o tydzień, do 25 kwietnia. Jedyne zmiany, to powrót dzieci do przedszkoli i żłobków od 19 kwietnia oraz umożliwienie uprawiania sportu na powietrzu. Hotele i obiekty noclegowe będą niedostępne dla turystów do 3 maja.

Więcej o: