Jarosław: W cieniu renesansowych podcieni

Jeśli to miasto rzeczywiście założył w XI wieku książę kijowski Jarosław Mądry, to zasłużył na swój przydomek

Lokalizacja przy skrzyżowaniu prastarych szlaków handlowych dawała miastu wspaniałe możliwości rozwoju. Swój złoty okres przeżyło w XVI w., wzbogaciwszy się dzięki handlowi. Odbywały się tu jedne z największych jarmarków w ówczesnej Europie. Do trzytysięcznego Jarosławia potrafiło ściągnąć nawet 30 tysięcy kupców! Handlarze docierali z odległej Hiszpanii czy egzotycznej Persji. Bogactwo stało się z czasem przekleństwem mieszkańców, bo podczas licznych wojen i najazdów wrogowie liczyli na cenne łupy. Mimo wielokrotnych grabieży wiele bezcennych zabytków przetrwało do dziś, większość przy rynku lub w jego pobliżu.

***

Na środku rynku pyszni się wspaniały ratusz, choć po wielokrotnych przebudowach zatracił swoją pierwotną XVI-wieczną formę. Nad czterokondygnacyjny jasny budynek wystrzela wieża zegarowa z galeryjką. Zdobione herbami narożne kolumny nadają budowli lekkości, a ozdobne gzymsy podkreślają różnice między odmiennym wystrojem kolejnych pięter. Warto zwrócić uwagę na stojącą za ratuszem studnię z XV w., przykrytą gontowym czterospadowym daszkiem. Wielki drewniany kołowrót umożliwiał czerpanie wody z głębokości 60 m.

Ciekawsza od ratusza jest jednak XVI-wieczna kamienica Orsettich (ul. Rynek 4), jeden ze sztandarowych zabytków renesansu w Polsce. Charakterystyczne dla tego stylu narożne przypory wspierają grube mury, podtrzymując jednocześnie łukowate podcienia. Elewację pierwszego piętra ozdabiają trójkątne nadoknia. Powyżej kamienicę okala wysoka, arkadowa attyka, nadając jej harmonię, a poprzez powtarzalność motywów również pewien rytm (pierwotnie attyki pełniły głównie funkcje przeciwpożarowe, chroniąc dachy sąsiadujących budynków). W kamienicy jest muzeum (czynne środa-niedziela, 10-14) poświęcone historii miasta i życiu codziennemu zamożnych mieszczan.

Inne, choć mniej zdobne kamieniczki przyciągają wzrok głębokimi podcieniami, pod którymi można przejść wzdłuż całej wschodniej pierzei rynku. To było idealne miejsce do handlu - bez obaw o deszcz czy palące słońce. Najbogatsi kupcy mieli obok domów specjalne zadaszone podwórce, gdzie można było wjeżdżać wozami i wystawiać towary. Miasto cieszyło się również prawem składu, co oznaczało, że każdy przejeżdżający kupiec musiał się w nim zatrzymać i wystawić swe towary na sprzedaż.

Chodząc po rynku, nie zdajemy sobie sprawy, że pod naszymi stopami ukryte jest drugie miasto. W lessowej skale między XV a XVII w. powstał labirynt wielopoziomowych podziemnych sal i korytarzy. W niektórych były magazyny i składy towarów, inne miały znaczenie militarne - w razie oblężenia służyły do przegrupowania sił lub ewakuacji obrońców. Można przejść 150-metrową podziemną trasą (przewodnik oprowadza grupy minimum pięcioosobowe, pytać w muzeum). To tylko fragment sięgających do 15 m w głąb ziemi pomieszczeń - jarosławska starówka nie ujawniła jeszcze wszystkich swoich sekretów.

***

Rozchodzące się z rynku uliczki doprowadzą nas do świątyń różnych wyznań. Wylot ul. Sobieskiego zamyka cerkiew Przemienienia Pańskiego z XVIII w. (obecna forma wzorowana na stylu bizantyjskim pochodzi z 1912 r.). Wielka, centralna kopuła góruje nad dwuwieżową fasadą ozdobioną dużą figurą Ukrzyżowania. We wnętrzu nie wiem, na czym skupić wzrok. Bogate polichromie bez reszty zajmują ściany i sufit. Szczególne wrażenie robi niebieskie sklepienie ze złotymi gwiazdkami. Wydaje mi się, że spoglądam w niebo, a przedstawione na tym tle sceny biblijne są niczym okna, w które z łaski Bożej wierni mogą zaglądać w poszukiwaniu prawd objawionych. Nawę oddziela od prezbiterium piękny ikonostas znacznie starszy od samej cerkwi. Zamiast typowego układu poziomego kolejne rzędy ikon poprowadzono tu szerokimi łukami. Mimo pierwotnego oszołomienia bogactwem kolorów odnajduję tu oazę spokoju i skupienia.

Wracając do rynku i przecinając go po przekątnej, trafimy na ul. Opolską z odnowioną XIX-wieczną synagogą, obecnie siedzibą liceum plastycznego (w międzywojniu Żydzi stanowili niemal jedną trzecią mieszkańców).

Ze świątyń katolickich na uwagę zasługują dwa kompleksy klasztorne - Jezuitów przy placu Piotra Skargi i Benedyktynek między ulicami... Klasztorną i Benedyktyńską. Z dawnego kolegium Jezuitów pozostało jedno skrzydło klasztorne i kościół Bożego Ciała z końca XVI w. Mimo upływu lat monumentalne budowle robią duże wrażenie, choć w środku kościół jest nieco pusty i surowy. Natomiast pobliski klasztor Benedyktynek z początku XVII w. z kościołem św. św. Mikołaja i Stanisława to poważny kompleks warowny. Wysokie grube mury z kamieni i cegieł skutecznie chroniły zakonnice nie tylko od kontaktów ze światem zewnętrznym - okienka strzelnicze i osiem solidnych baszt obronnych pozwalały opierać się nawet znacznym siłom najeźdźców. Zajmując pięć hektarów, klasztor był miastem w mieście. Choćby wróg wdarł się do Jarosławia, tu można było nadal się bronić i przetrwać oblężenie. Dzięki renowacji zabytek odzyskał dawny blask. Najlepiej prezentuje się z dalszej perspektywy - wysokie, jasne wieże kościoła pięknie kontrastują z ciemną czerwienią ceglastych obwarowań.

***

Odchodząc od rynku, żegnamy się z renesansem, za to na wielu uliczkach możemy obserwować rywalizację secesji z eklektyzmem. Secesja jako naczelne hasło przyjęła zasadę "zerwijmy ze wszystkim, co już było". Rzeczywiście, elewacje kamieniczek rywalizują ze sobą bogactwem wyszukanych form. Tu motywy roślinne, tam geometryczne. Gzymsiki, filarki i pilastry, często w nietypowych zestawieniach. Dekoracje z metalu w postaci ozdobnych balkoników i barierek. Natomiast eklektyzm przyjął zasadę "wykorzystajmy wszystko, co już było". W budowlach eklektycznych spotkamy twórcze połączenie różnych stylów: od gotyku, przez renesans i barok, do klasycyzmu. Podczas przechadzki warto zadrzeć głowę do góry i pobawić się w wyszukiwanie co ciekawszych detali.

***

Skuszony nazwą i ciekawym opisem w przewodniku wybrałem się z Jarosławia do przygranicznej wsi Wielkie Oczy. Spacerując wśród drewnianych domów, można wczuć się w senną atmosferę kresowego miasteczka (prawa miejskie utraciło przed II wojną). Przez wieki wyznawcy trzech religii we względnej zgodzie współtworzyli kulturę pogranicza. Po żydowskich mieszkańcach pozostał tylko niewielki kirkut i niszczejąca jednokondygnacyjna, czworoboczna synagoga z 1910 r. Cerkiew św. Mikołaja z 1925 r. od dawna jest nieużywana. Rdzewiejące blaszane daszki nie dodają uroku jej zgrabnej sylwetce przykrytej ośmioboczną kopułą. Natomiast odpadające tynki odkrywają ciekawostkę architektoniczną - to jedyna w Polsce cerkiew o konstrukcji szachulcowej (szkieletowej). Mozaiki religijnej dopełniają... egipscy bogowie i piramidy zdobiące sklep Ramzes, stary GS-owski pawilon. Nieopodal stoi dwór obronny z XVII w. Po licznych przebudowach utracił cztery baszty obronne i umocnienia ziemne, ale jego łamana bryła z frontową wieżyczką jest dość unikalna.

Dwóch stawów, od których miejscowość wzięła nazwę, nikt już nawet nie pamięta. Za to coraz większą sławą cieszy się cudowny obraz Matki Boskiej Wielkoockiej (Pocieszycielki Strapionych) w barokowym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP. Jest to jedna z najstarszych kopii obrazu częstochowskiego. W kościele odbywał się niegdyś pogrzeb małego dziecka. Kiedy zrozpaczeni rodzice żarliwie modlili się przed obrazem, z trumienki dobiegł płacz - dziecko uważane za zmarłe żyło, co natychmiast uznano za cud. Wpisy w księdze pamiątkowej pokazują, jak wiele osób składa Maryi podziękowania za doznane łaski. Kościelny opowiada mi o swoim wypadku samochodowym i przeżyciach w stanie śmierci klinicznej. Uważa, że powrót do życia zawdzięcza opiece Matki Boskiej.

Tu wszyscy chętnie zatrzymują się na chwilę pogawędki - przecież spieszyć się nie ma dokąd.

Dogodne połączenia PKP i PKS z Rzeszowa; do Wielkich Oczu PKS-em z Lubaczowa (15 km) lub samochodem bocznymi drogami z Jarosławia (ok. 45 km), http://www.jaroslaw.pl , http://www.wielkieoczy.itgo.com

Więcej o: