Inuici nazywają tę rzekę Muteshekau-shipu. Ma długość ok. 300 km i znana jest ze swoich ostrych przełomów. "National Geographic" uznał ją za jedną z dziesięciu najlepszych rzek do uprawiania raftingu. Dla rdzennych mieszkańców rzeka jest czymś więcej. Ważną dla ich kultury żywą istotą.
Rada Inuitów Ekuanitshit i władze hrabstwa Minganie przyjęły dwie równoległe uchwały, w których uznały, że Magpie ma dziewięć przysługujących jej praw, w tym prawo do swobodnego płynięcia, do utrzymania bioróżnorodności, do wypełniania swoich podstawowych funkcji w ekosystemie, do ochrony przed zanieczyszczeniem, do regeneracji i odnowy i prawo do podejmowania działań prawnych. Rzeka w sądzie ma być reprezentowana przez swoich "strażników", czyli przedstawicieli prawnych.
"To zmiana paradygmatu" - powiedziała Canada's National Observer Yenny Vega Cárdenas, przewodnicząca Międzynarodowego Obserwatorium Praw Natury. "W dzisiejszym prawie ochrony środowiska natura jest tylko przedmiotem, z którego ludzie mogą czerpać przyjemność. Teraz uznajemy, że rzeka ma swoje własne prawa, że jesteśmy częścią tego samego ekosystemu".
Na rzece znajduje się jedna zapora wodna, którą wybudował Hydro Québec, publiczny dostawca energii. Organizacje ekologiczne od dawna szukają trwałego rozwiązania, które ochroniłoby rzekę przed dalszymi interwencjami człowieka. Przez lata podejmowały różne inicjatywy w tej sprawie, bez rezultatu. Władze odrzuciły wcześniej wniosek o utworzenie obszaru chronionego nad Magpie.
Trzeba jednak zaznaczyć, że osobowość prawna przyrody nie istnieje w kanadyjskim prawie, może być więc zaskarżona do sądu. Rada Inuitów Ekuanitshit ma nadzieję, że podobne inicjatywy, które zostały podjęte w Nowej Zelandii, Ekwadorze i kilku innych krajach będą wywierać presję na rząd Quebecu, aby formalnie chronił rzekę.
Idea traktowania przyrody - miejsc lub zwierząt - jako osób prawnych staje się coraz bardziej popularna. W 2017 r. parlament Nowej Zelandii przyjął ustawę uznającą rzekę Whanganui za osobę prawną. Był to wówczas pierwszy taki przypadek na świecie.
Whanganui, niemal tej samej długości co Magpie, została uznana za żywą istotę, której przyznano takie same prawa i obowiązki jak istocie ludzkiej. W ten sposób zakończono długotrwały proces pomiędzy rządem a rdzennymi mieszkańcami.
Jean-Charles Piétacho, szef Rady Inuitów Ekuanitshit, powiedział, że zainspirowała go wizyta w Nowej Zelandii i spotkanie z maorysami, którzy wieloletnią walkę, zakończyli sukcesem. Piétacho wrócił z antypodów z nadzieją, że Kanadyjczycy mogą zrobić to samo.
"Nie jesteśmy właścicielami rzeki" - powiedział Piétacho. "Inuici z Ekuanitshit zawsze byli obrońcami Nitassinan (terytorium przodków) i pozostaną nimi dzięki uznaniu praw rzeki Muteshekau-shipu".
"Uznanie praw przyrody to rosnący ruch globalny, a Kanada przyłącza się do niego dzisiaj w tej pierwszej sprawie" - dodaje Vega Cárdenas. "Czas pokaże, czy ten pierwszy przypadek okaże się sukcesem, czy porażką Kanadyjczyków".
Hydro Quebec to państwowa korporacja energetyczna, która wykorzystuje ogromne połacie północnego Quebecu i jego potężnych rzek do wytwarzania energii wodnej.
Na Magpie istnieje już jedna elektrownia, otwarta w 2007 r. przez Hydro Quebec. Została następnie sprzedana w 2013 r. mniejszej firmie zajmującej się energią odnawialną Innergex, która jest teraz jej właścicielem. Jednak Hydro Quebec nie porzuciło zainteresowania rzeką, wręcz przeciwnie, włączyło ją do swojego planu strategicznego około dekady temu i w ten sposób prowadząc długą batalię z mieszkańcami. Choć korporacja w 2017 roku porzuciła te plany, uchwała o uznaniu rzeki jako osobowości prawnej została przez nią przyjęta negatywnie.
Rzecznik Hydro-Quebec Francis Labbe, powiedział w kanadyjskiej telewizji CTV, że rzeczywiście "Magpie została oceniona jako rzeka z potencjałem". Firma chciałaby mieć możliwość jej wykorzystania, ale w tej sprawie nie toczy się żaden konflikt. "Zamiar ochrony rzeki został jasno wyrażony i my to rozumiemy" - powiedział rzecznik Hydro-Quebec Francis Labbé. "Chcemy zapewnić, że nie mamy planów wobec rzeki w perspektywie krótko- lub nawet średnioterminowej, ani nawet na następną dekadę" - powiedział.
"Jednak w dłuższej perspektywie trudno powiedzieć, jakie będzie zapotrzebowanie na energię" – dodał. "Trwałe wyrzeczenie się potencjału tej rzeki dla bezpieczeństwa energetycznego Quebecu jest działaniem nieodpowiedzialnym".
Źródło: Canada's National Observer, www.newswire.ca, CTV