Polska to nie tylko duże, cieszące się popularnością miasta. To także wiele mniejszych miejscowości, które potrafią zachwycić nie mniej niż te najsłynniejsze. Poprosiliśmy ich mieszkańców i osoby, dla których są to miasta rodzinne, by wam o nich opowiedziały. Tak powstał cykl "Stąd jestem", na którego kolejne odcinki zapraszamy was w sobotę co dwa tygodnie o godzinie 19.
NAZWA: Szamotuły
LOKALIZACJA: województwo wielkopolskie. Położone nad rzeką Samą, na Pojezierzu Wielkopolskim, ok. 35 km na północny zachód od centrum Poznania
ISTNIEJE OD: najstarsze ślady szamotulskiej osady sięgają XI wieku. Prawa miejskie uzyskały w 1383 roku
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Szamotuły słyną z pielęgnowania tradycji i kultury ludowej. Do naszych czasów zachował się strój szamotulski, haft, muzyka, pieśni, podania i legendy. "Wesele szamotulskie" zostało wpisane na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Od kilku lat odbywa się impreza Tańczymy na plyndzu. Szamotulanie polubili też Uliczny Festiwal Osobliwości. W mieście organizowany jest także plener rzeźb ludowych.
Agnieszka Krygier-Łączkowska, polonistka i doktor językoznawstwa, jest właśnie jedną z tych osób, które kontynuują rodzinną tradycję. Jej ojciec pisał przewodniki i książki o znanych osobach związanych z Szamotułami, a ona od prawie czterech lat prowadzi portal o regionie szamotulskim i organizuje spacery z historią po mieście.
Agnieszka Krygier-Łączkowska w czasie Spaceru z Historią Piotr Mańczak
Szamotuły nazywane są grodem Halszki lub grodem Wacława. Wacława, bo stąd pochodzi wybitny kompozytor. Pierwszy Polak, którego utwory drukowane były na Zachodzie.
Dlaczego gród Halszki?
– Zawsze się śmieję, że nazywanie Szamotuł grodem Halszki jest problematyczne – mówi pani Agnieszka. – Dlaczego? Bo Halszka nie chciała tu przebywać, robiła wszystko, żeby tylko nie wyjść za mąż za właściciela miasta Łukasza III Górkę. Jednak postać nieszczęśliwej księżniczki stała się na tyle przemawiająca do wyobraźni mieszkańców, że nazwa ta przylgnęła do Szamotuł, a baszta, w której żyła, stała się ikoną miasta, choć sama kobieta nie odegrała żadnego znaczenia w rozwoju miejscowości.
Historia księżniczki Elżbiety Ostrogskiej, bo tak nazywała się Halszka, mogłaby posłużyć na scenariusz melodramatu. Była dziedziczką ogromnej fortuny na Kresach Wschodnich i wielu mężczyzn starało się o jej rękę. Jej pierwszy mąż zamiast jednak pytać zainteresowaną o zgodę, napadł na zamek w Ostrogu i siłą zaciągnął 14-letnią dziewczynę do ołtarza. Wkrótce potem został zamordowany. A król Zygmunt August, który decydował o jej zamążpójściu, postanowił, że Halszka poślubi Łukasza III Górkę z Szamotuł. Tuż po ślubie panna młoda razem z matką uciekła do Lwowa. Tam poślubiła innego mężczyznę – księcia Siemiona Słuckiego. Tego ślubu nie uznał polski król i kazał wydać ją prawowitemu mężowi – Górce. Nieszczęśliwa księżniczka od 1559 roku kolejne czternaście lat spędziła w baszcie. Nigdy właściwie z Łukaszem nie zamieszkała.
Baszta Halszki Piotr Mańczak
– W starszych opracowaniach można znaleźć informacje, że Górka więził ją w wieży, wszystko jednak wskazuje na to, że przebywała w niej dobrowolnie. Legendy mówią, że to baszta Czarnej Księżniczki, chociaż szamotulanie tą nazwą raczej się nie posługują. Ponoć mąż nałożył na jej twarz żelazną maskę, od której jej twarz stała się czarna – zdradza pani Agnieszka.
Baszta Halszki to jedna z wież obronnych średniowiecznego zamku, która została przebudowana na wieżę mieszkalną. Był to drugi zamek w mieście. Starszy, niezachowany, znajdował się w miejscu dzisiejszego barokowego kościoła św. Krzyża.
Baszta Halszki Piotr Mańczak
Dziś baszta razem z zamkiem tworzą Muzeum – Zamek Górków w Szamotułach. W baszcie znajduje się część poświęcona historii Szamotuł, a w zamku odtworzono wygląd dawnych szlacheckich wnętrz z cennymi meblami, zegarami i tkaninami. Można tu również podziwiać bogatą kolekcję ikon.
- Ciekawą postacią był Łukasz II Górka – dziad męża Halszki. Historycy uważają, że był najbogatszym ziemianinem w Koronie. Miał szesnaście miast i ponad 200 wsi. To on z zamku stworzył magnacką rezydencję. Był kontrowersyjną postacią, ponieważ choć był mężem i ojcem trójki dzieci, zapragnął zostać biskupem krakowskim. Król nie zgodził się na to, ale Górka dopiął swego i został biskupem włocławskim. Nie za bardzo się tym biskupstwem interesował, ale to tam został pochowany – zdradza Agnieszka Krygier-Łączkowska.
Zamek Górków Piotr Mańczak
– Lubię w moim mieście rynek. Ma zabudowę wewnętrzną, a to rzadkość. Taki rynek, w tej części Polski, jest tylko w Poznaniu. A nasz jest niewiele mniejszy od tego w stolicy Wielkopolski. I wkrótce będzie atrakcyjniejszy, bo czeka go jeszcze w tym roku rewitalizacja. Niestety nie ma na nim ratusza – nie dotrwał do naszych czasów, ale jest to interesująca część Szamotuł – opowiada moja rozmówczyni.
Rynek Piotr Mańczak
- Kolejne miejsce, do którego zabrałabym turystów, to bazylika kolegiacka. Szamotuły były miastem prywatnym, powstałym w dobrach szlacheckich. Właściciele mieli wyobrażenie, że Szamotuły będą wspaniałą miejscowością. Na ówczesne czasy ich ranga była dużo wyższa niż współcześnie. Mecenasi więc wyłożyli fortunę na budowę ogromnego kościoła. Nie tylko rozmiar obiektu jest godny uwagi, lecz także kilka zabytków, które znajdują się w świątyni. To gotycki krzyż z końca XIV wieku uważany za najpiękniejszy w Europie, ponieważ artyście udało się oddać cierpienie Jezusa. Drugim cennym zabytkiem jest płyta spiżowa Andrzeja Szamotulskiego – jednego z właścicieli miasta, a trzecim ikona Matki Boskiej Kazańskiej, nazywanej w Szamotułach Matką Bożą Pocieszenia lub Szamotuł Pani.
Bazylika kolegiacka Piotr Mańczak
Krygier-Łączkowska dodaje: - Andrzej Szamotulski razem z zięciem Górką pożyczali królowi pieniądze, żeby mogła działać mennica królewska. Był to więc zamożny człowiek, z którym liczyła się głowa państwa polskiego. Ciekawa jest historia płyty nagrobnej, ponieważ została skradziona przez Niemców podczas II wojny światowej, a odnalazła się w Ermitażu. Wróciła do Szamotuł w 1991 roku.
- Zaś ikona Matki Boskiej Kazańskiej to antypolski symbol, który utożsamiany jest ze zwycięstwem Polaków pod Wiedniem. Dlaczego antypolski? Gdy na początku XVII w. z Kremla wypędzano polskie oddziały, zwycięstwa upatrywano we wstawiennictwu Matki Kazańskiej. Do Polski ikona trafiła w połowie XVII w., a potem przed tym obrazem modlono się przed bitwą z Turkami pod Wiedniem – opowiada szamotulanka.
Bazylika kolegiacka Piotr Mańczak
– Dla mnie najciekawsze jest to, czego nie widać. Co wiąże się z zagadkami i tajemnicami. Choćby nazwa miasta, która skłaniała szamotulan do snucia legend o kimś, kto się tułał lub był sam. Próbowano nazwę powiązać z Halszką, ale to zły trop, bo miasto powstało w XIII w., a księżniczka zamieszkała w wieży w XVI wieku. Powstała nawet legenda o wędrujących Szamotułach. Starzy ludzie mawiali, że Szamotuły wędrują z północy na południe, a w swej wędrówce nie omijają wiosek i zamków. Powiadali też, że miasto dąży gdzieś, nie wiadomo dokąd – byle naprzód, ku Poznaniowi – tłumaczy Krygier-Łączkowska.
– Były czasy, gdy Szamotuły były ostoją tolerancji – słyszę od regionalistki. – W XV wieku zaczęli się tu osiedlać Żydzi. W XVI w. znaleźli tu schronienie bracia czescy, potomkowie Husytów. Przygarnęliśmy też kilka rodzin ze Szkocji, które były prześladowane ze względów religijnych w Anglii. Szkoda, że do obecnych czasów nie zachowało się nic z wielokulturowości. W pierwszej połowie XIX w. Żydzi, Polacy i Niemcy stanowili niemal równy układ sił. To wszystko się zmieniło, gdy Polska odzyskała niepodległość. Wtedy Niemcy i Żydzi zaczęli stąd wyjeżdżać, przed II wojną światową mieszkało tu ok. 100 osób wyznania mojżeszowego.
Szamotuły to przede wszystkim kultura. W regionie szamotulskim do dzisiaj pielęgnowane są tradycje związane z kulturą ludową. Na ziemi szamotulskiej zachował się strój, haft, muzyka, taniec i gwara.
- Szamotuły miały szczęście, że w latach 20. i 30. ubiegłego wieku znalazły się osoby, które utrwaliły folklor szamotulski. Dzięki nim spisano widowisko – "Wesele szamotulskie", które miało premierę w 1932 roku. W 2017 roku zostało wpisane na krajową listę niematerialnego dziedzictwa jako obrzędy weselne. Składa się z czterech odsłon: Zmówiny, Wyjazd do kościoła, Przed dworem oraz Wesele i zawiera wszystkie elementy tradycyjnych zaślubin. Tekst w wielu miejscach jest zabawny, postaci zróżnicowane, pojawiają się najładniejsze piosenki i tańce regionu. Wszystko to sprawia, że Wesele do dziś ogląda się z przyjemnością – opowiada pani Agnieszka.
Jubileusz 70-lecia Zespołu Folklorystycznego Szamotuły / Wesele szamotulskie Tomasz Koryl
– W naszym regionie szczególną trwałość ma strój szamotulski. Kiedy w latach 20. odchodzono od tradycyjnego ubioru, w Szamotułach ludzie wciąż się tak ubierali. Kilka dni temu zamieściłam na portalu zdjęcia z wesela z 1928 roku i widać na nich, że kobiety mają na głowie czepki. W tamtych czasach był to normalny strój wkładany w sytuacjach uroczystych. Do końca lat 80. były panie, które na co dzień ubierały się po szamotulsku. Na głowach nosiły chusty z frędzlami, do tego długa spódnica z fartuchem i żakiet, czyli jaczka. Uroczysty strój regionalny zawsze pojawiał się na procesji Bożego Ciała. Wtedy podziwiać można było pięknie haftowane tiulowe czepki, krochmalone szerokie spódnice, niebieskie fartuchy i sznurówki panien oraz czerwono-czarne stroje panów. Pamiętam to od najwcześniejszego dzieciństwa – mówi Agnieszka Krygier-Łączkowska.
Wesele w rodzinie Nowaków, 1928 rok Z archiwum rodzinnego / portal regionszamotulski.pl
Niegdyś grała tu kapela Orlików, muzykujących braci, którzy grali na skrzypcach, klarnecie i... marynie. To niezwykle rzadki instrument znany tylko w regionie szamotulskim oraz na Pałukach.
– Maryna łączy dwie funkcje: basującą i perkusyjną (rytmiczną). Pudło rezonansowe ma kształt trapezu, jest osadzone na grubej nóżce, a na górze gryfu z trzema strunami umieszczono metalowe krążki. Podczas gry basista uderza rytmicznie nóżką o podłoże, co powoduje brzęczenie krążków, a smykiem pociera o struny instrumentu – wyjaśnia pani Agnieszka.
Kilka lat temu moja rozmówczyni wymyśliła wydarzenie: Tańczymy na plyndzu. Raz w roku organizowana jest impreza taneczna, podczas której para prowadzących pokazuje tańce tradycyjne, a pozostali uczestnicy naśladują ich ruchy.
- Jakie tańce tańczymy? Wielki ojciec, Poniewierany, Polka od Szczuczyna, Marynia, Gołąbek, Lusterkowy, Chusteczkowy czy Rajlender. Ostatnio tańczyło niemal sto par – chwali się pani Agnieszka. – Szkoda, że w tym roku pandemia uniemożliwiła nam organizację tańców. Odbijemy sobie w przyszłych latach.
Tańczymy na plyndzu w 2017 roku Tomasz Koryl
Spotkaniom tanecznym zawsze towarzyszy zespół folklorystyczny "Szamotuły", który tradycjami sięga lat 30. Przez ponad pół wieku prowadziła go słynna choreografka Janina Foltyn. Od 10 lat zespół odnosi sukcesy pod kierunkiem Macieja Sierpińskiego.
Tańczymy na plyndzu w 2018 roku Marta Szymankiewicz
Na Ziemi Szamotulskiej zachowała się również gwara. Od 10 lat w mieście odbywa się konkurs gwarowy: Godejma po naszymu.
- Myślę, że symbolem przewodnim artykułu może stać się słowo: awejosa! W gwarze szamotulskiej to kwiatek polny, jego nazwa botaniczna to cykoria podróżnik. Według legendy, kiedy Pan Bóg malował wszystkie kwiatki, to zapomniał o tym kwiatku, który rósł gdzieś na uboczu. Wołał więc do Pana Boga: Awejosa! (a wej, jo sa), czyli ja tu jestem. Chciałoby się powiedzieć, Szamotuły dziś wołają: Awejosa! Ja tu jestem! Zauważ mnie! - mówi pani Agnieszka.
A plyndze? Co znaczą? – dopytuję.
– To placki ziemniaczane, ale też dawne miejsca zabaw tanecznych. Kuchnia wielkopolska to głównie pyry, czyli ziemniaki. Gdybym miała polecić jeszcze inne regionalne dania, to byłyby to szare kluski robione z surowych, tartych ziemniaków podawane z kapustą kiszoną lub twarogiem i polewka – zupa z gotowanej maślanki.
Szamotuły, choć mocno koncentrują się na pielęgnowaniu tradycji i kultury ludowej, nie zapominają o współczesności.
- W naszym mieście z sukcesami działa Szamotulski Ośrodek Kultury (SzOK), który organizuje Uliczny Festiwal Osobliwości, czyli UFO. To jeden z pierwszych w Polsce festiwal żywych rzeźb. Piotr Michalak, dyrektor ośrodka wyszukuje nagradzane na różnych międzynarodowych festiwalach żywe rzeźby. Przyjeżdżają do nas performerzy z Argentyny, USA, Europy. Wtedy też jest okazja do spotkania z teatrem ulicznym. Szamotulanie bardzo polubili ten festiwal. Od lat w regionie odbywa się plener rzeźby ludowej. Niektórzy, kiedy przejeżdżają przez Szamotuły, mówią: "To miasto z tymi rzeźbami". Tak, to może być znak rozpoznawczy naszej miejscowości – śmieje się pani Agnieszka.
Rzeźby, z których słynie miasto Piotr Mańczak
To miasto z rzeźbami - mówią niektórzy o Szamotułach Piotr Mańczak
Szamotuły to również prężny ośrodek sportowy. Są tu trzy hale sportowe. Nic więc dziwnego, że często przyjeżdżają tu grupy sportowe, żeby przygotować się do zawodów.
Dobrze, że istnieją takie miejsca, w których z troską pielęgnuje się dziedzictwo przodków i jednocześnie nie zapomina o teraźniejszości, z nadzieją spoglądając w przyszłość. Miejmy nadzieję, że gdy pandemia już zostanie opanowana, przywrócone zostaną tak ciekawe wydarzenia organizowane w mieście, a Szamotuły znów wypełnią kolorowe stroje, radość i muzyka.
JAK DOJECHAĆ:
Uważasz, że twoja miejscowość powinna znaleźć się w naszym cyklu i chcesz o niej opowiedzieć? A może znasz kogoś, kto chętnie podzieli się z nami opowieścią o miejscu, z którego pochodzi? Napisz do nas na adres podroze@agora.pl.
Poznaj też poprzednie odcinki naszego cyklu "Stąd jestem". Znajdziesz je tutaj >>