Fala mrozu przetacza się przez całe stany. Nie ominęła Teksasu, który rzadko doświadcza takich warunków pogodowych. Prezydent Joe Biden ogłosił stan wyjątkowy i zwrócił się do Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego, aby podjęła specjalne wysiłki w celu radzenia sobie z zimową aurą i z jej efektami.
Lokalne władze w północnym i środkowym Teksasie apelowały do mieszkańców, aby pozostali w domach, ponieważ ostry mróz, niebezpieczny sam w sobie, spowodował też tragiczną sytuację na drogach.
Teksas boryka się z falą mrozów Fot. LM Otero / AP Photo
Jason Furtado, profesor meteorologii na Uniwersytecie w Oklahomie, podkreślił, że przeżywamy teraz naprawdę historyczne wydarzenie. W San Angelo w stanie Teksas w niedzielę miał miejsce najbardziej śnieżny dzień w historii - miasto pokryło prawie 30 cm białego puchu.
Z informacji "CNN" wynika, że ponad 5,1 miliona ludzi w całym kraju nie ma prądu od poniedziałkowego popołudnia. Co najmniej 4,2 miliona awarii zostało zgłoszonych w Teksasie, gdzie z dnia na dzień zaczęły się przerwy w dostawie prądu.
Gwardia Narodowa transportowała starszych ludzi do specjalnie przygotowanych ogrzewanych schronisk, a szczepienia na COVID-19 zostały wstrzymane lub opóźnione, w zależności od stanu.
Zima sparaliżowała codzienność Amerykanów. Po awarii sieci energetycznej tysiące domów zostało odciętych od prądu, w wielu domach pękły rury, ruch na drogach został sparaliżowany.
Sytuacja w Teksasie jest dramatyczna Tom Fox / The Dallas Morning News via AP
Burmistrz Houston Sylvester Turner powiedział, że prawdopodobnie zasilanie nie zostanie w pełni przywrócone przez kilka następnych dni. Przerwy w dostawie prądu dotknęły także oczyszczalnie wody. Centers for Disease Control and Prevention (CDC) ostrzega, żeby do mycia zębów i picia używać wyłącznie przegotowanej wody z kranu lub butelkowanej.
Niektórzy mieszkańcy muszą się borykać z brakiem dostępu do bieżącej wody. Inni, którzy jeszcze mogą cieszyć się tym luksusem, zostawiają odkręcone krany, aby zapobiec zamarzaniu kanalizacji. Burmistrz prosi, żeby tego nie robić i gromadzić zapasy wody butelkowanej. "Ciśnienie wody jest bardzo niskie. Proszę, nie odkręcajcie kranów, aby zapobiegać pęknięciu rur. Woda jest potrzebna w szpitalach i strażakom" - napisał burmistrz.
Mróz daje w kość mieszkańcom. Internet obiegają zdjęcia zamarzniętych wnętrz domów, sopli zwisających z wentylatora czy efekty pękniętych rur. Do kominków trafiają stare meble, gazety i rachunki. Jedna z mieszkanek w rozmowie z CNN przyznała, że "po prostu zaczęła zdejmować płótna ze ściany, łamać je i wrzucać do ognia. Wszystko po to, by się ogrzać".
Inny mieszkaniec pisze na Twitterze, że do kominka wrzucił stare meble. Jedni zmagają się z mrozem, który wszystko wokół zamienia w lodową skamielinę, inni publikują zdjęcia i filmiki wody z pękających rur, która zalewa wnętrze ich domów.
Sytuacja w Teksasie staje się coraz bardziej dramatyczna. "Sprawdź, co u sąsiada" – apelują władze. Jedną z ofiar odnaleziono zamarzniętą w fotelu w swoim domu, po tym jak przez trzy dni pozostawał bez elektryczności. Obok martwego mężczyzny znaleziono jego żonę w stanie krytycznym. Udało się ją uratować po przewiezieniu do szpitala. W miejscowości Sugar Land w pożarze zginęła kobieta i troje dzieci, po tym jak przypadkowo podpaliła dom, chcąc się ogrzać.
Independent podaje informacje o przynajmniej 24 ofiarach śmiertelnych.
Burza śnieżna zbiera również gorzkie żniwo wśród zwierząt. Pisaliśmy ostatnio o żółwiach i akcji ratowniczej przeprowadzonej przez wolontariuszy. Udało się z zimnej wody wyciągnąć ok. 3500 osobników. Forbes donosi, że przypadki śmiertelne odnotowuje się wśród zwierząt przebywających w teksańskich ogrodach zoologicznych i rezerwatach.
Mimo walki nie udało się uratować dwunastu zwierząt przebywających w rezerwacie zwierząt w hrabstwie Bexar w Teksasie. Kilka zostało przeniesionych do zoo w San Antonio, a te, które pozostały w Bexar są ogrzewane na wszelkie dostępne sposoby: za pomocą generatorów i grzejników, które dostarczyli mieszkańcy.
Jedną z ofiar była Violet, najstarsza szympansica w rezerwacie, która miała 58 lat. Zmarła prawdopodobnie z powodu udaru w nocy, a nie hipotermii.
"Uwielbiała przebywać na swoim siedlisku, które znajduje się na wzgórzu z widokiem na staw w Primaries Primates. Miała tam wspaniały widok na ptactwo wodne i inne dzikie zwierzęta. Lubiła oglądać filmy i patrzeć na swoje odbicie podczas robienia selfie przez opiekuna" - wspomina ją Brooke Chavez, dyrektor rezerwatu.
Poza tym walka o życie zwierząt trwa. Pracownicy starają się zapewnić im jak najwięcej ciepła podczas przerw w dostawie prądu. Siano i ręczniki są umieszczane w różnych miejscach, żeby uszczelnić pomieszczenia, w których znajdują się zwierzęta. Na drzwiach zawieszane są plastikowe płachty. Zoo w San Antonio wpadło na pomysł umieszczenia flamingów i innych ciepłolubnych gatunków w restauracji ośrodka, aby uchronić je przed zimnem.
Synoptycy zapowiadają, że w najbliższych dniach pogoda w Teksasie ma się poprawić, ale władze ostrzegają, że mieszkańcy nadal muszą się liczyć z niedoborami żywności i wody.
Źródło: Forbes, CNN, Independent, Twitter