W Szwajcarii, Austrii, Hiszpanii, Bułgarii, Norwegii i Szwecji wyciągi narciarskie z różnymi zastrzeżeniami są otwarte. Pozostałe kraje zdecydowały się na zamknięcie stoków. Bez względu czy miejsca te pozostają otwarte, czy zamknięte, we wszystkich z nich o atmosferze sprzed wybuchu epidemii można pomarzyć. Mniej turystów oznacza mniej pieniędzy.
Zamiast jednak płakać, niektórzy potrafią docenić skutek uboczny pandemii i cieszyć się, że kurort mają na wyłączność. Jedną z takich osób jest Andy Butterworth, dyrektor i operator domków narciarskich Kaluma Ski w St. Anton w Austrii. To właśnie w tej miejscowości, leżącej w regionie Arlberg, podjęto decyzję o otwarciu kilku wyciągów. Mogą z nich korzystać miejscowi narciarze. W Austrii obowiązuje twardy lockdown. Hotele, pensjonaty i prywatne kwatery pozostają niedostępne dla turystów. Mogą się w nich zameldować jedynie osoby będące w podróży służbowej.
"To jest niezwykłe, że mogę przeżywać ten trudny czas, będąc w tak pięknym miejscu. Mogę codziennie jeździć na nartach na pustych stokach i zabierać na nie moje dzieci. To jest fenomen" – mówi CNN Andy Butterworth.
"Gdy do tego dodamy idealne warunki i wreszcie prawdziwą zimę – to można zaznać nirvany" – zauważa Butterworth i wspomina wyjątkowy dzień. "To było na początku stycznia. W St. Anton spadło więcej śniegu w ciągu 72 godzin niż ktokolwiek pamięta" - powiedział. "Biały puch sięgał do piersi. Kiedy brałem zakręt, śnieg przelatywał nad moją głową. To było naprawdę ekscytujące".
Mężczyzna dodaje, że miejscowi są "wdzięczni", że wciąż mogą jeździć na nartach w czasach, gdy świat się zatrzymał. Dlatego przestrzegają surowych przepisów związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa i zdają sobie sprawę, jakie mają szczęście.
Butterworth wspomina również o ostatnim incydencie, o którym pisaliśmy na naszych łamach. Ok. 100 obcokrajowców zostało ukaranych m.in. mandatami za naruszenie przepisów dotyczących lockdownu, a także przepisów dotyczących meldunku. Bo jak donosi Reuters, w ośrodkach narciarskich na terenie Austrii dochodzi do częstego omijania restrykcji. Pojawiło się wiele ogłoszeń o udzielaniu noclegów nauczycielom narciarstwa. A ponieważ, jak wspominaliśmy, w hotelach mogą zatrzymywać się jedynie osoby, które przebywają w podróży służbowej, wielu turystów podszywało się pod takie osoby.
Mieszkańcy obawiają się, że po tej obławie stoki narciarskie zostaną zamknięte.
Jest też druga strona medalu życia w Alpach. Resorty wcześniej tętniące życiem, teraz zamieniają się w miasta-widma. "Idę główną ulicą i mijam trzy osoby. To jest o tej porze naprawdę nienormalne i abstrakcyjne. Jest to wciąż urocze miasto, ale miasto duchów. Pada śnieg, jest ładnie, ale prawie nikogo nie ma. Jest pusto. Brakuje jednak gwaru ludzi" - mówi mężczyzna, zwracając uwagę na trudną sytuację wielu firm, które borykają się z problemami finansowymi.
"Turyści tęsknią za wyjazdami na narty, a my tęsknimy za turystami" - stwierdził Butterworth. - "Spędziliśmy wspaniały miesiąc na pustych stokach. Mogliśmy po raz pierwszy w życiu zaznać śniegu aż po piersi, ale wszyscy wolelibyśmy, żeby życie wróciło do normy".
Źródło: CNN