Po co te porównania do Barei? Rzeczywiście oficjalnie pod taką nazwą nie znajdziemy miasta zbudowanego nad rzeką Potomak. Waszyngton lub D.C. to potoczne określenia na miasto, w którym urzęduje głowa państwa i znajdują się najważniejsze instytucje. Formalnie powinniśmy powiedzieć, że inauguracja Joe Bidena odbyła się w Dystrykcie Kolumbii. Trudno jednak codziennie wymawiać, że mieszka się w Dystrykcie Kolumbii, prawda? Stąd potoczne nazewnictwo. Pewnie wiąże się to również z tym, że wspomniany dystrykt nie jest częścią żadnego z 50 stanów, a stanowi odrębną jednostkę administracyjną o specjalnym statusie.
Na siedzibę rządu Stanów Zjednoczonych wybrano słabo zaludnione i podmokłe tereny nad rzeką Potomak, wydzielając je z terytorium dwóch stanów - Maryland oraz Wirginii. Jeszcze przed założeniem stolicy (a stało się to w 1790 r.), James Madison w eseju "Federalist No. 43", opublikowanym 23 stycznia 1788 r. postulował, żeby serce kraju zachowało odrębność od administracji stanowej, aby zachować samowystarczalność i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Takie wnioski wyciągnięto z buntu pensylwańskiego, kiedy to w 1783 r. grupa rozzłoszczonych niewypłaceniem żołdu żołnierzy napadła na rezydujący w Filadelfii Kongres. I tak też ósma sekcja Artykułu Pierwszego Konstytucji Stanów Zjednoczonych przyznaje władzom kompetencję utworzenia stolicy pod postacią "Dystryktu (nieprzekraczającego swymi rozmiarami kwadratu o boku długości dziesięciu mil) powstałego z terytoriów odstąpionych przez poszczególne stany, który, za aprobatą Kongresu, stanie się siedzibą Rządu Stanów Zjednoczonych".
Miasto Waszyngton najpierw stanowiło odrębną jednostkę samorządową, znajdującą się na obszarze Terytorium Kolumbii. Za sprawą uchwały z 1871 r. zostało połączone z terytorium, które otrzymało nazwę Dystrykt Kolumbii.
Zaprzysiężenie Joe Bidena Saul Loeb / AP / AP
Można się zastanawiać, skąd nazwa? Britannica donosi, że w ten sposób uczczono pamięć Krzysztofa Kolumba. Inne źródła podają, że pochodzi od imienia Columbia, które miało stać się personifikacją rodzącego się kraju. Columbia przedstawiana była jako piękna i młoda kobieta ubrana w symbole narodowe Ameryki i była żeńskim symbolem Stanów Zjednoczonych do około 1920 roku. Później jej miejsce zajęła Statua Wolności.
W Waszyngtonie władzę sprawuje burmistrz wraz z trzynastoosobową radą miejską. Jednak nad nimi jest Kongres, który może zawieszać ich decyzje i zmieniać lokalne prawa według uznania.
Mieszkańcy od lat walczą, aby dystrykt stał się 51. stanem, ponieważ mają mniejsze niż w stanach możliwości formowania samorządu. Dystrykt jest pozbawiony prawa do wyboru delegata w Kongresie, nie przysługują mu też żadne miejsca w Senacie. Waszyngtończycy nie mogli uczestniczyć w wyborach prezydenckich do czasu ratyfikowania 23. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych w 1961.
Czy rzeczywiście Dystrykt Kolumbii zostanie 51. stanem USA? Czy są realne szanse? Czy to mrzonki? Za uznaniem stołecznego Dystryktu Kolumbii za 51. stan USA opowiedziała się w czerwcu ubiegłego roku Amerykańska Izba Reprezentantów. Do podobnej sytuacji doszło w 1993 roku, jednak wtedy propozycja została odrzucona. Tym razem - po raz pierwszy - udało się ją w Izbie Reprezentantów przeforsować. Głosowanie ucieszyło waszyngtończyków, którzy od dekad na swoich rejestracjach wypisują hasło "Koniec z opodatkowaniem bez reprezentacji". W ten sposób wyrażają swoje niezadowolenie, że mimo płacenia federalnych podatków nie mają w parlamencie USA przedstawicieli z prawem do głosu.
Inauguracja 46. prezydenta USA. Były prezydent Barack Obama z żoną Michelle przybywają na uroczystość Fot. Patrick Semansky / AP Photo
"Urodziłam się tu bez prawa głosu, ale przysięgam, że nie umrę bez prawa do głosu" - deklarowała przed głosowaniem burmistrz miasta Muriel Bowser. Reprezentująca Dystrykt Kolumbii w Izbie Reprezentantów delegatka Eleanor Holmes Norton mówiła natomiast, że jej "prapradziadek, uciekając przed niewolnictwem w Wirginii, dotarł aż do Dystryktu Kolumbii, gdzie otrzymał wolność, ale nie równe prawa".
Przeciwko utworzeniu nowego stanu opowiadają się Republikanie. Lider republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell mówił w ubiegłym roku, że pomysł stworzenia nowego stanu jest "całkowicie socjalistyczny". Obiecywał, że tak długo, jak będzie stał na czele Senatu, nie pozwoli, by się ziścił.
Teraz jednak układ sił w Senacie się zmienia i małą przewagę zyskują Demokraci (decydujący głos ma Kamala Harris), może więc do utworzenia 51. stanu jest już naprawdę blisko?
Waszyngton to nie tylko polityka. Co roku miasto kwitnącej wiśni, jak bywa również nazywane, odwiedza ponad 16 milionów turystów. Nie ma tu drapaczy chmur i jest dużo zieleni. Przepływająca przez miasto rzeka Potomak zapewnia niepowtarzalny mikroklimat, są miejsca do długich spacerów. Tak samo jak liczne miejskie parki, niejednokrotnie graniczące z rzeką. Na uwagę zasługują takie miejsca jak Rock Creek Park, Theodore Roosevelt Island, West Potomac Park, Georgetown Waterfront Park. Na przedmieściach Waszyngtonu znajdziemy jeszcze Kenilworth Park & Aquatic Gardens oraz George Washington Memorial Parkway.
Biały Dom w Waszyngtonie Photo Spirit / shutterstock
Na miłośników zwiedzania czeka bogata oferta muzealna. Muzeum Historii Amerykańskiej, Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Kultury i Historii Afroamerykańskiej, Galeria Narodowa, Muzeum Lotnictwa i Kosmosu, Ogród Rzeźb i Ogród Botaniczny, Muzeum Indian, Muzeum Sztuki Afrykańskiej czy Archiwa Narodowe. Do tych miejsc nie trzeba nawet biletu. Do innych, jak np. Muzeum Holocaustu, wymagana jest wcześniejsza rejestracja na stronie. Jeśli chcemy zaś zwiedzić Kapitol, to pamiętajmy, że osobno się trzeba umawiać na wycieczki po Senacie i Izbie Reprezentantów.
A stan Waszyngton? Rzeczywiście na północno-zachodnim krańcu, tuż przy granicy z Kanadą, znajdziemy taki stan. Jego stolicą jest Olympia. Odległość pomiędzy Olympią a Waszyngtonem, D.C. wynosi 3700 kilometrów. Jak widzicie, czasem można łatwo pomylić miasto Waszyngton ze stanem Waszyngton, który jest w zupełnie innej części kraju.