Hubert Bell w 2015 roku pracował przez cztery miesiące w linii Mesa Airlines. To regionalny przewoźnik w USA, który świadczy usługi m.in. dla American Airlines czy United. Zaoferowano mu wówczas darmowe bilety na lot liniami Spirit Airlines. Była to forma pracowniczego benefitu dla osób zatrudnionych w linii lotniczej, zresztą dość popularna w Stanach Zjednoczonych. Aby móc skorzystać z darmowej podróży, wystarczy wpisać swoje dane i kod weryfikacyjny, wówczas zostanie wygenerowany darmowy bilet. Na lotnisku zaś wystarczy pokazać swój identyfikator.
"Bell zarezerwował dla siebie 34 bezpłatne bilety, wykorzystując dane pracowników linii, pomimo tego, że nie był już zatrudniony" – napisał "Washington Post". Ale to jeszcze nic. Były pracownik mocno rozwinął nielegalny proceder.
Mężczyzna, choć pracował w linii Mesa Airlines krótko, bo zaledwie cztery miesiące, po utracie pracy nie tylko nie zamierzał rezygnować z darmowych biletów, ale zaczął nimi handlować. Jak to możliwe? Wykradł dane pracowników: imiona, nazwiska, rok zatrudnienia i inne potrzebne informacje, które były niezbędne do wygenerowania bezpłatnego biletu. A ponieważ, żeby móc rzeczywiście skorzystać z tego biletu i wsiąść na pokład samolotu, trzeba było jeszcze okazać identyfikatory, zaczął je podrabiać. Do współpracy zaangażował pięć innych osób. Od lutego 2016 do listopada 2017 roku szajka oszustów zarezerwowała 1953 bilety, które sprzedawała z podrabianymi identyfikatorami.
Sprawą zajęło się FBI, mężczyzna został aresztowany i właśnie odbył się jego proces. Mężczyzna przyznał się do winy. Został skazany na 30 miesięcy pozbawienia wolności. Ponadto ma zapłacić linii Spirit Airlines 150 tys. dolarów (ponad 555 tys. zł) – na tyle swoje straty oszacował bowiem przewoźnik.
Pozostali oszuści na ławie oskarżonych zasiądą w kwietniu. Wtedy ruszą ich procesy. Na razie nie przyznają się do winy.
Źródło: The Washington Post