Rodzinny "wyjazd służbowy". Rząd zapowiadał kary. To straszak bez pokrycia?

Pandemia nie zwalnia, nie chcą zwolnić też Polacy, którzy mimo restrykcji rządowych całymi rodzinami wyjeżdżają w "podróż służbową". Wicepremier Jarosław Gowin ostrzegał, że hotele będą kontrolowane, że może to się skończyć nałożeniem kary finansowej w kwocie 30 tys. zł lub utratą wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej.

Do 27 grudnia mają obowiązywać obostrzenia w branży hotelarskiej. Na nocleg mogą się zatrzymać osoby będące w podróży służbowej, sportowcy oraz medycy. Polacy nagminnie naginają prawo, w rezultacie ośrodki są obłożone tak, jakby nie było żadnego zagrożenia epidemicznego.

Jarosław Gowin zapowiadał, że rozpoczną się kontrole i ostrzegał, że przedsiębiorca może utracić dofinansowanie otrzymane w ramach tarczy antykryzysowej.

"Jako minister odpowiedzialny za gospodarkę mówię to z poczuciem odpowiedzialności, współodpowiedzialności, a także z apelem do przedsiębiorców, aby przestrzegali przepisów, ponieważ inaczej muszą się liczyć nie tylko z mandatami, lecz także z zawieszeniem pomocy, która łącznie opiewa na kwotę ok. 40 mld zł" - podkreślił szef Ministerstwa Pracy, Rozwoju i Technologii. 

W przypadku naruszeń prawa – kara w kwocie do 30 tys. zł zostanie solidarnie nałożona zarówno na hotel, jak i przebywających w nim turystów.

Oświadczenie trudno podważyć

Okazuje się, że nowe przepisy wprowadzające ograniczenia w przyjmowaniu hotelowych gości nie dają policji ani sanepidowi uprawnień, aby stwierdzić, że okazane oświadczenie o przebywaniu w podróży służbowej, jest nieprawdziwe. Wspomnianą wyżej karę mogą otrzymać osoby, które w ogóle nie złożyły oświadczenia lub w "podróży służbowej" towarzyszą im dzieci.

Podinspektor Edyta Bargowska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze w rozmowie z money.pl przyznała, że policja "nie może bez konkretnych podstaw wchodzić i sprawdzać hoteli ani przebywających w nich gości. Dopiero jeśli funkcjonariusze pozyskają informacje, że mogło tam dojść do naruszenia prawa, podejmują interwencję".

Inspektorzy sanitarni  nie mogą też sprawdzać prawdziwości składanych oświadczeń, ponieważ nie mają do tego uprawnień.

- Teoretycznie, ale tylko w przypadku pracowników, w kontrole oświadczeń mogłaby się zaangażować Państwowa Inspekcja Pracy, która sprawdzałaby, czy delegacja nie pokrywa się z terminem urlopu wypoczynkowego danego pracownika – mówi redakcji money.pl adwokat Anna Coban. Dodaje jednocześnie, że ta opcja nie wchodzi w grę w przypadku osób samozatrudnionych.

Anna Coban dodaje, że składanie fałszywych oświadczeń podlega odpowiedzialności karnej, ale tylko, jeśli dana osoba składa je pod rygorem odpowiedzialności prawnej. W rozporządzeniu nie ma takiego wymogu. Składane przez gości dokumenty są oświadczeniami wiedzy i na ich podstawie pociągnięcie do odpowiedzialności karnej nie będzie możliwe.

Istnieje też obawa, że zacznie się plaga donosów, skoro policja nie może z własnej inicjatywy zacząć kontroli. "To jest szczucie jednych Polaków na drugich" – komentuje Grzegorz Sokoliński, przewodniczący Lokalnej Organizacji Turystycznej i były burmistrz Szklarskiej Poręby.

Jak wynika z najnowszych informacji, prawdopodobnie rząd zaostrzy restrykcje i tuż po świętach zamknie hotele. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że wyjazdy służbowe mają zostać zakazane. Nowe przepisy mają wejść w życie zaraz po świętach.

Źródło: money.pl / next.gazeta.pl 

Zobacz wideo Oficjalnie mamy milion zakażonych, a jak jest naprawdę?
Więcej o: