Zabrze. Mówili "Kochana, nic tu nie ma". Później sami byli zaskoczeni, ile można odkryć

To miasto ma silne marki. Kto w Polsce nie słyszał o Górniku Zabrze i pierwszej transplantacji serca przeprowadzonej przez prof. Zbigniewa Religę? A jednak, żyjące w cieniu Katowic i Gliwic i wciąż kojarzone z górniczym pyłem Zabrze nawet przez jego mieszkańców pozostaje niedocenione. - Gdy zbierałam materiały do pracy licencjackiej i przeprowadzałam ankiety na temat atrakcji turystycznych Zabrza, słyszałam: "Kochana, nic tu nie ma" - opowiada Karolina Herman.

Polska to nie tylko duże, cieszące się popularnością miasta. To także wiele mniejszych miejscowości, które potrafią zachwycić nie mniej niż te najsłynniejsze. Poprosiliśmy ich mieszkańców i osoby, dla których są to miasta rodzinne, by wam o nich opowiedziały. Tak powstał cykl "Stąd jestem", na którego kolejne odcinki zapraszamy was w sobotę co dwa tygodnie o godzinie 19.

NAZWA: Zabrze

LOKALIZACJA: leży w województwie śląskim, na Wyżynie Śląskiej, nad rzekami Kłodnicą i Bytomką. Położone na Górnym Śląsku w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym (GOP).

ISTNIEJE OD: prawa miejskie otrzymało 1 października 1922 r.

ZNAKI SZCZEGÓLNE: Kto nie kojarzy Górnika Zabrze i osiągnięć profesora Zbigniewa Religi? Turystycznie miasto słynie z zabytków związanych z górnictwem. Kopalnia Guido, sztolnia Królowa Luiza i Szyb Maciej to obowiązkowe punkty zwiedzania na trasie wycieczki. W okresie świątecznym w kościele św. Józefa cieszy oko szopka bożonarodzeniowa, w której figury Rodziny Świętej i pastuszków są naturalnej wielkości. Wyjątkowe są tu również stalowe domy.

***

- To było siedem lat temu. I przyznam, że od tego czasu wiele się zmieniło. Miasto wypiękniało, a i zabrzanie stają się coraz bardziej dumni ze swojego miasta - opisuje Karolina Herman, która ukończyła gospodarkę turystyczną i swoją pracę licencjacką poświęciła miastu, w którym się urodziła, wychowała, przeżyła najważniejsze chwile swojego życia, a teraz wychowuje córkę. Pracuje jako przewodnik i z wielką przyjemnością opowiada turystom o zaletach swojego miasta. - W mojej pracy udowodniłam, że Zabrze jest atrakcyjne turystycznie, określiłam top 10. Przeprowadzałam ankiety i wywiady i zadawałam pytania na temat różnych miejsc wartych zwiedzenia czy zobaczenia. Najczęściej słyszałam: "Kochana, nic tu nie ma". A kiedy wymieniałam im co można zwiedzić w mieście, to sami zabrzanie byli zaskoczeni, że jest tyle atrakcji i zabytków do zobaczenia.

Wyrusz na szychtę do kopalni

Zabrze jest przykładem miasta, które potrafiło ze słabości uczynić swoją siłę. Wszyscy narzekali, że w mieście o górniczych korzeniach nic nie ma, co więc zrobiono? Zrewitalizowano wyrobiska górnicze, udostępniono je zwiedzającym i w ten sposób stworzono perełkę turystyki przemysłowej - słyszę od pani Karoliny. - Bo jeśli Śląsk kojarzy nam się z kopalniami, to gdzie najlepiej ten Śląsk poznać, jeśli nie w kopalni? Teraz więc, gdy spotkamy jakiegokolwiek zabrzanina i poprosimy o wskazanie atrakcji, ten bez wahania wymieni Kopalnię Guido i Sztolnię Królowa Luiza.

Pani Karolina w Kopalni Guido z grupą turystówPani Karolina w Kopalni Guido z grupą turystów Karolina Herman / archiwum prywatne

Kopalnia Guido powstała w latach 50. XIX wieku. Imię otrzymała na cześć swojego właściciela, magnata przemysłowego, Guido Henckela von Donnersmarcka. Wydobycia zaprzestano w niej w 1928 r. W 2007 r.  otwarto Kopalnię Guido dla turystów, którzy mogą od środka zobaczyć, na czym polega praca górnika.

- W Kopalni Guido można zjechać 170 i 320 m pod ziemię autentyczną windą górniczą tzw. szolą. Do wyboru jest klasyczna trasa turystyczna lub trasy dla bardziej wymagających takie jak Mroki lub Szychta na poziomie 355 m pod ziemią. Na tej ostatniej trasie otrzymujemy robocze ubrania górnicze, zabieramy kaski, lampy, cały ekwipunek i wraz ze sztygarem, kierownikiem, będziemy wykonywać różne zadania, a to przerzucać ileś ton "wungla", naprawić wentylator, przeczołgać się czy coś przenieść. Sztygar nie będzie nikogo oszczędzał - żartuje pani Karolina. - Będą to zadania, które górnik wykonuje podczas szychty na kopalni. W ciągu czterogodzinnej wycieczki można więc poczuć na własnej skórze, jak to jest być górnikiem. Turyści, gdy kończą tę wycieczkę, są zmęczeni, ale usatysfakcjonowani. Niemal każdy po takiej wycieczce mówi: "Górnik to naprawdę ma ciężką pracę". Szacunek do tego zawodu wzrasta.

Najstarszy rejon kopalni położony jest 170 m pod ziemią. Można tu zobaczyć np. końskie stajnie, które kiedyś odgrywały istotną rolę w górnictwie. Jest też podziemna kaplica św. Barbary - patronki górników. Natomiast na poziomie 320 m możemy zobaczyć wielkie maszyny oraz zapoznać się z techniką górniczą. Dodatkową atrakcją jest to, że część z tych maszyn wciąż działa i można usłyszeć na własne uszy jak brzmi kopalnia. Trasa prowadzi po górniczych wyrobiskach i miejscami jest stromo i ciasno. Widoczne są tu również prawdziwe pokłady węgla. Część trasy pokonuje się podwieszaną kolejką elektryczną, taką samą jak we współczesnych kopalniach.

- Kopalnia Guido należy do moich ulubionych miejsc w Zabrzu. Tam pięć lat temu poznałam mojego męża. Pod ziemią - zdradza pani Karolina. - Oboje byliśmy w pracy podczas Nocy Muzeów. Nawet nam kolega zrobił zdjęcie. Jesteśmy chyba jedną z nielicznych par, która ma fotografię ze swojego pierwszego spotkania - śmieje się moja rozmówczyni. - Poza osobistymi sentymentami trzeba przyznać, że znaleziono ciekawy pomysł, jak wykorzystać to miejsce, żeby integrować mieszkańców. Odbywają się tu Andrzejki, Halloween i inne imprezy. Pod ziemią możemy być głośno całą noc, a Straż Miejska nie przyjedzie i nie ukaże nas mandatem za zakłócanie ciszy nocnej - dodaje.

Po zwiedzeniu kopalni Guido, warto wybrać się na osiedle Nikiszowiec w Katowicach.  

- W Guido poznajemy kopalnię od dołu, od środka, z podziemi, a potem proponuję pojechać do Katowic, żeby zwiedzić Nikiszowiec - dzielnicę zamieszkiwaną przez górników. Jest to idealne uzupełnienie, żeby wyobrazić sobie, jak wyglądał cały dzień górnika - przez pracę aż po odpoczynek, w domu, z rodziną w familokach. Tym bardziej, że Katowice od Zabrza położone są rzut beretem (ok. 35 km), po ok. 20 min. jazdy samochodem możemy jeść roladę śląską w jednej z uroczych restauracyjek w zabytkowej dzielnicy. 

W Zabrzu można poznać prawdziwe życie górnikaW Zabrzu można poznać prawdziwe życie górnika Marianna Ianovska / shutterstock

Kolejnym miejscem, do którego koniecznie trzeba wstąpić, będąc w Zabrzu jest Sztolnia Królowa Luiza. - Spływ łodzią pod ziemią. Czy to nie brzmi naprawdę kusząco? Już sama historia obiektu jest fantastyczna. Jej pełna nazwa brzmi Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna. Budowę rozpoczęto pod koniec XVIII w., by połączyć dzisiejsze Zabrze z Chorzowem. Sztolnia miała m.in. odwadniać kopalnie, w zamyśle woda miała wypływać na powierzchnię w Zabrzu. Ogrom tego pomysłu był naprawdę oszałamiający. Budowa trwała ponad 60 lat i gdy sztolnię wreszcie ukończono, okazało się, że nie spełnia już stawianych jej oczekiwań, bo technologia w międzyczasie poszła mocno do przodu - opowiada przewodniczka.

- I wydawać by się mogło, że ta nieczynna, a następnie zasypana, nikomu niepotrzebna sztolnia, przejdzie do historii i zostanie zapomniana, a jednak zyskała drugie życie, dzięki wizjonerom, którzy postanowili ją odszukać, zrewitalizować i oddać do użytku jako atrakcję turystyczną. Udało się, od kilku lat sztolnia już jest czynna. Co rusz odkrywane są nowe połacie, żeby tę trasę urozmaicać, powiększać i przedłużać. Nie jesteśmy w stanie dojść do Chorzowa, ale możemy pokonać pięciokilometrowy odcinek zabrzański i zobaczyć odtworzony port załadunkowy czy XIX-wieczny chodnik wydrążony w pokładzie węgla - kontynuuje.

W sztolni największą atrakcją jest spływ łodziami na odcinku 1130 m. W trakcie wycieczki możemy spotkać Utopka (złego i podstępnego baśniowego potwora, który wciągał swoje ofiary do wody i je topił) i Skarbnika (postać przychylną ludziom, ostrzegał górników przed grożącym tąpnięciem, zalaniem i pożarem, mógł także zaprzyjaźnić się z górnikami).

- To jeszcze nie koniec spotkania z górnictwem. W końcu jesteśmy na Śląsku. Kolejnym punktem naszej wycieczki jest Szyb Maciej, który podobnie jak kopalnia Guido i Sztolnia Królowa Luiza należą do Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Znajduje się na nim ponad 40 obiektów. Gdy się je zwiedza, za każdym można zobaczyć coś nowego, inną stronę kopalni, z innej perspektywy, poznać kolejne gałęzie przemysłu. Będąc albo pod ziemią, albo płynąc łódką, albo na powierzchni. W Szybie Maciej w Zabrzu można wejść na wieżę szybową i popatrzeć na Śląsk z góry - mówi ekspertka.

Zabrze wie, że historię przemysłu należy pielęgnować. Wkrótce na mapie miasta pojawi się kolejny ciekawy zrewitalizowany obiekt - wieża ciśnień przy ul. Zamoyskiego.

- To obiekt usytuowany niemal w samym centrum miasta. Ogromna wieża, która zawsze robiła wrażenie swoją wielkością, ale stała zapomniana, pusta. Od 2018 r. rozpoczęła się rewitalizacja, obiekt przejęło Muzeum Górnictwa Węglowego. W planie są wystawy dotyczące węgla, nie tylko jak powstaje, lecz także w jaki sposób jest obecnie wykorzystywany w przemyśle. Będzie tu również kawiarnia i punkt widokowy. Na pewno będzie to wizytówka miasta i uzupełnienie trasy przemysłowej - słyszę od Herman.

Warto jednak dodać, że w związku pandemią zwiedzanie Kopalni Guido i Sztolni Królowa Luiza zostało zawieszone do odwołania. Szyb Maciej zaś można zobaczyć, umawiając się albo na indywidualne zwiedzanie, albo w grupie maksymalnie sześcioosobowej. 

Ascetyczny kościół z wyjątkową szopką bożonarodzeniową

Gdy będziecie w Zabrzu, szczególnie w okresie świąt Bożego Narodzenia, wstąpcie do kościoła św. Józefa. Wyróżnia się architekturą. Ale nie tylko.  

- Z jednej strony jest monumentalny, z drugiej strony bardzo surowy. To styl modernistyczny z lat 30 XX w. Miał to być surowy, ascetyczny kościół. Dlaczego warto wstąpić do tego kościoła podczas świąt Bożego Narodzenia? Od lat w świątyni stawiana jest pełnowymiarowa szopka bożonarodzeniowa, figury są naturalnej wielkości i całe prezbiterium wypełnia to dzieło. W ostatnich dniach adwentu rozpoczyna się budowa szopki i codziennie dodawana jest kolejna figura, 24 grudnia przed pasterką odsłaniana jest w całości, a w żłóbku pojawia się dzieciątko. Szopkę można podziwiać do 2 lutego - opowiada Karolina.

Kościół św. Józefa jest również ważny dla mojej rozmówczyni z innego powodu. - Brałam tutaj ślub 5 stycznia rok temu. Specjalnie zdecydowaliśmy się na ten termin, żeby móc zaznać tego wyjątkowego klimatu. To było niezwykłe. Dookoła choinki, pastuszkowie, figury Świętej Rodziny i my. Rewelacyjna atmosfera. Wszyscy goście byli zachwyceni, bo zaprosiliśmy weselników z całej Polski i zagranicy. Sam kościół zrobił na nich pionujące wrażenie, a szopka jeszcze je dopełniła. Coś pięknego! - zachwyca się.

Po czym dodaje: - Śmiejemy się, że jesteśmy małżeństwem górników i przewodników. Na naszym ślubie byli też koledzy górnicy, zrobili nam szpaler ze szpadami w galowych mundurach, a następnego dnia pojechaliśmy na poprawiny do kopalni Guido i wszyscy nasi goście oczywiście musieli udać się na "szychtę".

Ślub pani KarolinyŚlub pani Karoliny Tomasz Kielkowski / www.kielkowski.com.pl

Górnik Zabrze - klub-legenda

Kościół zlokalizowany jest przy ul. Roosevelta, a naprzeciwko wybudowano... świątynię sportu, czyli ultranowoczesny obiekt sportowy - Arenę Zabrze.

- Nie ma chyba osoby w Polsce, która nie kojarzyłaby Górnika Zabrze. To 14-krotny mistrz Polski, swego czasu większość kadry narodowej wywodziła się z naszej drużyny. Od niedawna piłkarze mogą trenować na stadionie na najwyższym poziomie. Problem jest tylko jeden. Nie ma jeszcze czwartej trybuny. Stadion wygląda dość nietypowo, bo nie ma zamkniętego owalnego kształtu, tworzy literę C. Czwarta trybuna jest póki co trybuną historyczną, ale mamy nadzieję, że niebawem budowa zostanie uzupełniona i całość będzie się okazale prezentować. Ta brakująca trybuna to kwestia, która wciąż nurtuje wielu kibiców - zdradza zabrzanka.

Tuż obok znajduje się Miejski Ogród Botaniczny, w którym można podziwiać ponad pięć tysięcy gatunków drzew i krzewów. W 2004 r. powstało rozarium z ponad 60 gatunkami róż. Latem czy wiosną miejsce to robi ogromne wrażenie, a w sezonie wakacyjnym, zwłaszcza w niedziele, odbywają się tutaj różne koncerty.

Niezwykłe domy

Zabrze znane jest także ze stalowych domów. Powstały w latach 30 XX. w hucie Donnersmarcka i słyną z ekspresowego wykonania. Zbudowano je w zaledwie 26 dni.

- To eksperyment, który miał być w stałej ofercie huty, ale skończyło się na jednym w centrum i kilku w dzielnicy Rokitnica. Domy ze stali były składane jak pudełko. Wycięto otwory na okna i drzwi, po czym pracownicy przyjechali, poskładali ściany i właściwie obiekt był gotowy do użytku. Ludzie wciąż tam mieszkają i czasem tylko narzekają na problem z zasięgiem. Krąży też anegdota, że gdy sąsiadka kichnie na górze, to na dole mówią jej "na zdrowie". Ale ludzie tam żyją, dobrze się mają, więc pewnie te historie są przesadzone - słyszę od Herman. 

Historia Zabrza nieodłącznie związana jest z hutą Donnersmarcka. To wokół niej toczyło się życie, była centrum, wokół którego powstały kolejne osiedla i obiekty. Dziś na jej miejscu stoi centrum handlowe Platan.

 - Zabrze to miasto bez rynku, jeśli ktoś się pyta: "Czy idziemy w Zabrzu na rynek?", to jest to pytanie ironiczne, bo nigdy go nie było. Są tacy, którzy uważają, że Zabrze było największą wsią w Europie, ponieważ bardzo późno uzyskaliśmy prawa miejskie, dopiero w 1922 r. Była więc to nietypowa wieś, w której działały kopalnie, huty, jeździły tramwaje i był dworzec kolejowy - zdradza przewodniczka.

Dzielnica historyczna ZabrzaDzielnica historyczna Zabrza Andrzej Rostek / shutterstock

- Dzielnica Zandka, wybudowana dla hutników huty Donnersmarcka, straciła nieco swój blask, czekamy na rewitalizację. Budynki wymagają odmalowania, mimo to są piękne. Natomiast osiedle Borsigwerk, które powstało w latach 60. XIX w. jest starsze od słynnego katowickiego osiedla Nikiszowiec. Przyjęło się mówić, że na Nikoszowcu jest już naprawdę elegancko, ale prawdziwe życie zaczyna się na Borsigwerku - śmieje się Karolina. - Dzielnica sama w sobie jest świetna, stamtąd pochodził mój dziadek, chętnie tam spaceruję, ponieważ gdy chodzi się uliczkami, można przenieść się w czasie - przyznaje.

Cudze chwalicie, swego nie znacie

- Zabrze ma naprawdę wiele do zaoferowania. Kiedyś po mieście oprowadzałam Austriaków, którzy zachwycali się drewnianą świątynią. My kościół św. Jadwigi mijamy codziennie, a oni przyjechali specjalnie, aby go zobaczyć i zachwycać się jego architekturą. Szczególnie tym, że jest to obiekt z początku XX w., a nie z XII czy XIII w., jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. To akurat wiązało się z faktem, że powstał na terenie, który narażony był na szkody górnicze, budowla więc musiała być lekka. W moim mieście są perełki, które dostrzegają inni, a nie ci, którzy mają to na co dzień, ale tak jest chyba wszędzie. Cudze chwalicie, swego nie znacie - stwierdza moja rozmówczyni. Na szczęście to się już zmienia i gdy oprowadzam po mieście, widzę, że coraz więcej zabrzan lubi tu mieszkać.

DOJAZD DO ZABRZA:

Uważasz, że twoja miejscowość powinna znaleźć się w naszym cyklu i chcesz o niej opowiedzieć? A może znasz kogoś, kto chętnie podzieli się z nami opowieścią o miejscu, z którego pochodzi? Napisz do nas na adres podroze@agora.pl.

Poznaj też poprzednie odcinki naszego cyklu "Stąd jestem". Znajdziesz je tutaj >>

Więcej o: