Jak Polacy kombinują. "Nie prowadzi pan działalności gospodarczej? Nie szkodzi. Przyjedzie pan na trening brydża"

Jedni oferują pokój jako schowek na narty, inni zatrudnią pracownika do przytulania alpak. Kolejni organizują treningi brydżowe. Wszystko po to, aby obejść zakazy i móc przyjąć gości w obiektach noclegowych. - Nie przeszkadza mi łatka cwaniaka. Mam dwa zadania. Być skutecznym menedżerem i mieć opłacone wszystkie rachunki. I to robię - mówi w rozmowie z Podróże Gazeta.pl Grzegorz Schabiński, przedsiębiorca z Jasła. - Minister kazał nam się przebranżowić, to się przebranżowiłem.

W ramach walki z rozprzestrzeniającą się pandemią koronawirusa rząd zawiesił działalność hoteli i pozostałych obiektów noclegowych. Do 27 grudnia mogą z nich korzystać jedynie goście przebywający w podróży służbowej, sportowcy na zgrupowaniach i zawodach oraz medycy.

Kombinują turyści, którzy nie mogą wysiedzieć w domu. Cwaniakują przedsiębiorcy, którzy prześcigają się w kreatywności.

– Wybrałem się z dziewczyną na weekend do Białowieży do jednego z dwóch większych hoteli – opowiada pan Jakub (nazwisko do wiadomości redakcji). – Ku mojemu zaskoczeniu, obłożenie było bardzo duże, cały parking zajęty. Na recepcji podsunięto mi świstek do podpisania, że przebywam w podróży służbowej. Nawet nie czytałem dokładnie, co tam było napisane. Szybko podpisałem i odebrałem klucze do pokoju.

Czy pan Jakub ze swoją partnerką należał do mniejszości "weekendowych pracoholików"? Nic z tych rzeczy. Okazuje się, że w "podróży służbowej" były rodziny z dziećmi, pewnie testujące jakość strefy spa i obiektu.

Czy turysta ma poczucie winy, że nagina prawo, że wokół umierają ludzie, a on jakby nic poci się w saunie, relaksuje i... cwaniakuje?

– To niestety chyba nasza narodowa cecha. Piękno Puszczy Białowieskiej pozwoliło o tym zapomnieć. Przestrzegałem zasad bezpieczeństwa. Pojawiły się myśli, czy dobrze robię, ale chęć odpoczynku przeważyła – stwierdza mój rozmówca.

Epidemiolodzy alarmują jednak, że nie jest to dobry czas na wycieczki, a rządowe restrykcje teoretycznie uniemożliwiają nawet weekendowe wyjazdy za miasto. Spragnieni podróży Polacy radzą sobie, jak mogą.

W pracy jest się tam, gdzie postawi się laptop

W grupie na Facebooku "Tatromaniacy" pojawiło się zapytanie: "Wstawiacie dużo super zdjęć. Gdzie wy nocujecie?". "Jak się ma własną działalność, to w pracy jest się tam, gdzie postawi się laptop. Mnie góry inspirują" - komentuje internauta. W komentarzach można przeczytać odpowiedzi z przymrużeniem oka: "Rano wstaję, idę w trasę, wracam po 8 godzinach, jadę do domu 600 km, wyśpię się w cieplutkim łóżeczku z obolałymi nogami, a rano wstaję i idę w trasę". "Zawsze mi się wydawało, że 'ludzie gór' to osoby o mocnych wartościach. A poniżej cały wachlarz kombinatorstwa" – podsumowała dyskusję jedna z internautek.

Trening brydża

Pan Andrzej (imię zmienione na prośbę czytelnika) chciał, żeby wszystko odbyło się zgodnie z prawem, legalnie i bez kombinowania. Jednak propozycja ze strony pracownika w ośrodku wypoczynkowym bardzo go zaskoczyła.

– Jeszcze we wrześniu zaplanowaliśmy z żoną urlop w Szczyrku w terminie od 3 do 9 stycznia. Zależało nam na terminie pozaferyjnym. Gdy wprowadzono nowe obostrzenia i zmieniono termin ferii, postanowiłem się skontaktować z hotelem, w którym mieliśmy się zatrzymać. Na moje pytanie, jak wygląda sytuacja, usłyszałem, że zapraszają na wypoczynek, hotel pracuje normalnie. Najpierw zadano mi pytanie, czy prowadzę działalność, a gdy powiedziałem, że nie, usłyszałem: "Nie szkodzi. Przyjedzie pan na trening brydża. Zatrudniliśmy w hotelu instruktora brydża" – opowiada zaskoczony pan Andrzej.

Mężczyzna dodaje, że podczas rozmowy przedstawiono mu również inne alternatywny obejścia zakazów.

– Usłyszałem, że jeśli nie interesuje mnie brydż, to oni zatrudniają również masażystę, mogę więc podpisać oświadczenie, że przebywam w obiekcie na kuracji. A jeżeli moje dziecko uczy się jeździć na nartach, to już w ogóle nie ma żadnego problemu, bo gdy uczestniczy w treningach narciarskich, to opiekunowie muszą przecież przebywać z dzieckiem, więc możemy u nich odbyć wypoczynek – opowiada pan Andrzej.

Na pytanie zaś, czy turysta może przełożyć termin rezerwacji, bo jednak chciał wypocząć bez tłumów, usłyszał, żeby dał znać jak najszybciej, bo ferie mają bardzo obłożone i każdy wolny pokój jest na wagę złota.

Boję się tylko Boga

W mediach niesie się kreatywność Grzegorza Schabińskiego, przedsiębiorcy z Jasła, który zamieścił ogłoszenie i nagrał film, że wynajmuje dwu-, trzy- lub czteroosobowe... schowki na narty.

- To mój sprzęt, ale osoby, które będą w pokojach magazynować narty godzą się, by tam pozostał. Chcą tam spać – proszę bardzo. Chcą posiedzieć – nie widzę problemu. Ja udostępniam miejsce na przechowanie nart i za to mam płacone – mówi w rozmowie z Podróże Gazeta.pl Schabiński, prowadzący ośrodek wypoczynkowy U Schabińskiej, Chyrowa-Ski. - Nie widzę problemu, kto, co będzie robił w magazynie. Minister kazał nam się przebranżowić, to się przebranżowiliśmy.

Grzegorz Schabiński zapewnia, że jego działania są zgodne z prawem, a on boi się tylko Boga.

– Czy konsekwencje będą? Niech będą. Na razie ponoszę konsekwencje dziewięciomiesięcznego zamknięcia gospodarki. Mam sześć restauracji, trzy hotele, muzeum lizaka. W tym czasie działają tylko dwa moje zakłady: masarnia i sklep. I stok narciarski, który też chciał nam zabrać minister, wmawiając, że sport jest turystyką. Nawet jeśli mnie zamkną do kryminału, to jest to plus, bo tam mi dadzą ciepłe jedzenie, o które teraz musimy tak ciężko walczyć – słyszę od Schabińskiego.

Po czym dodaje: - Nie przeszkadza mi łatka cwaniaka. Mam dwa zadania. Być skutecznym menedżerem i muszę mieć opłacone wszystkie rachunki. I to robię. Walczę też o swoich pracowników. Ktoś mi uwierzył, pracuje ze mną 10, 12 lat. Oddawali swoje noce, dni dla firmy, żeby ją rozwijać, a ja im powiem, że nie jestem cwaniakiem, ale wy będziecie z głodu umierać? – mówi z przekonaniem przedsiębiorca.

– Boli mnie segregowanie ludzi. Jednym mogę sprzedawać swoje usługi, innym już nie. Czuję się trochę tak jak za komuny. Absurd goni absurd – dodaje Schabiński.

Kto wyrąbie przerębel w stawie?

Jedni oferują schowki na narty, inni poszukują profesjonalisty do wykonania przerębli na stawie i osób tulących alpaki.

– Ten post powstał bardzo spontanicznie, miałam głupawkę i chciałam rozruszać towarzystwo,  przypomnieć, że istniejemy. Wybrałam formę prześmiewczą, żartobliwą. Lepiej się śmiać niż płakać – słyszę od Adeliny Antosz-Kuncewicz z Uroczyska, które oferuje domki całoroczne w Bieszczadach. – Nie spodziewałam się takiego odzewu. Każdy zaczął się prześcigać z różnymi propozycjami, jeden z internautów zapytał, czy zatrudnimy go na stanowisko kucharza podczas Sylwestra? Inni, podłapując żartobliwy ton ogłoszenia, pytali, czy mogą przyjechać popracować na ferie. "Jaka jest stawka dniowa?" - śmiali się do słuchawki.

Pani Adelina zdradza, że zanim opublikowała swój post, na jednym z forów przeczytała smutny, nieco depresyjny wpis innej właścicielki, która gorzko komentowała obowiązujące restrykcje wprowadzone przez rząd: "Galerie handlowe są otwarte, a ja legalnie nie mogę przyjąć gości do domu wczasowego?". Antosz-Kuncewicz postanowiła podejść do sprawy na opak, z poczuciem humoru. I tak w ogłoszeniu możemy przeczytać, że zatrudni profesjonalistę do wykonania przerębli na stawie i pilnowania, żeby nie zamarzło; osób tulących alpaki, żeby nie zmarzły na wybiegu, a także alpakoterapeutów i chcących pracować z alpakami w przyszłości; nadzorującego czy zwierzęta mają wystarczająco dużo sianka i czy ogólnie dobrze im się powodzi w tych ciężkich czasach; specjalistów od testowania i konserwacji spa, aby zapobiec awariom w przyszłości oraz nieco je ulepszyć, itd.

– Tuż przed publikacją ogłoszenia był martwy okres. A teraz nic nie robię, tylko odpisuję na wiadomości i odbieram telefony. Większość pyta o terminy podczas ferii i wakacji. W tym prześmiewczym poście zawarta jest nasza cała oferta zimowa: mamy alpaki, staw, zwierzęta. Kilka osób zarzuciło mi, że kombinuję. Niektórzy wzięli mój wpis na serio. Dostałam też kilka propozycji wolontariatu opiekowania się alpakami. A także kilka ofert stworzenia strony internetowej – zdradza właścicielka.

Oby do lata

Czy rzeczywiście hotelarze walczą o życie? Czy kombinowanie Polacy mają w DNA?

– Zainteresowanie wyjazdami utrzymuje się na podobnym poziomie, chociaż nie zawsze przekłada się na zakup, czyli rezerwację noclegu – słyszę od Kamili Miciuły z portalu Nocowanie.pl. –  Widać, że Polacy chętnie przeglądają oferty, jednak niekoniecznie decydują się na rezerwację, a jeśli już, to jest ich znacznie mniej niż w ubiegłym roku.

Miciuła zauważa, że do końca roku rezerwowane są wyjazdy służbowe.

– Zwykle o tej porze roku pojawiało się bardzo wiele zapytań o wyjazd na święta czy sylwestra. Teraz jest ich zdecydowanie mniej niż w ubiegłych latach. W tym momencie wyjazdy te odbywają się w mniejszej liczbie niż to miało miejsce w ubiegłych latach, ale widać zainteresowanie wyjazdami letnimi. Zakładamy, że jeśli uda się ustabilizować sytuację epidemiczną, sezon letni będzie jeszcze lepszy niż poprzedni w 2020 r., kiedy większość Polaków została właśnie w kraju. Z naszych prognoz wynika, że w przyszłym sezonie letnim polskie kurorty nadmorskie i górskie będą jeszcze bardziej tłumnie odwiedzane przez Polaków – stwierdza w rozmowie z Podróże Gazeta.pl rzeczniczka prasowa z portalu Nocowanie.pl.

Zamiast więc teraz cwaniakować, kombinować, omijać prawo, nawet jeśli jest jak najbardziej absurdalne, lepiej przeczekać ten trudny czas. Łącznie na COVID-19 zachorowało już ponad milion Polaków.

Więcej o: