Do incydentu doszło zimą 2016 r. Sprawa Wojciecha Ch. i Jana W. najpierw była rozstrzygnięta przez Sąd Rejonowy w Zakopanem, który uznał mężczyzn za winnych. Postawione mężczyznom zarzuty dotyczyły wykorzystywania do pracy chorego konia z pękniętym kopytem oraz trzykrotnego pokonania trasy przez parę koni, bez zapewnienia im odpoczynku. Konie ponadto miały jechać kłusem na odcinku objętym zakazem kłusowania, w wyniku czego jeden z koni przewrócił się na trasie i nie mógł wstać i wrócić na dolny parking.
W wyniku apelacji sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. - Sąd utrzymał wyrok w mocy w całości - mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! - W uzasadnieniu ustnym sąd przyznał rację oskarżycielowi posiłkowemu, którym była Viva! i argumentował, że wiodącym zamiarem skazanych mężczyzn był zarobek, a wynikające z tego zachowania były bezsprzecznie związane z bólem i cierpieniem u wykorzystywanych do pracy koni - tłumaczy.
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu podnosił, że jeżeli zachowanie wyczerpuje opis któregoś z punktów art. 6 ust. 2 ustawy o ochronie zwierząt, to nie trzeba już udowadniać, że spowodowało ono ból lub cierpienie, gdyż to sam ustawodawca przesądził, że zachowania w tych punktach wymienione są znęcaniem się, czyli ból lub cierpienie powodują.
- Mieliśmy tu do czynienia z ewidentnym złamaniem przepisów ustawy, a wszystkie dowody zgromadzone w aktach postępowania, w tym zeznania pracowników parku narodowego, to potwierdzały - mówi mecenas Katarzyna Topczewska, reprezentująca Vivę! w tej sprawie. - Ten wyrok jest przełomowy i jest swojego rodzaju wyłomem w murze obojętności, bo Tatrzański Park Narodowy nie miał w zwyczaju zawiadamiania prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad końmi w wykrytych przez siebie sprawach, a w konsekwencji zwierzęta pracujące ponad siły na trasie przez lata były pozbawione ochrony prawnej, wynikającej z ustawy o ochronie zwierząt. Liczę na to, że po tym wyroku urzędnicy parku narodowego będą informowali organa ścigania o wszystkich podobnych wykrytych przez siebie przypadkach łamania przepisów - dodaje.
Na mocy decyzji dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) fiakrzy już wcześniej utracili licencję na przewóz turystów na trasie Palenica Białczańska – Morskie Oko.
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu nie dał wiary argumentacji obrońcy Jana W., że ten nie wiedział o pękniętym kopycie i o bólu, jakie to pęknięcie może powodować. W tym zakresie również przyznał rację oskarżycielom posiłkowym, Fundacji Viva! i Tatrzańskiemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami, że osoby wykonujące transport konny do Morskiego Oka od lat kreują się na znawców koni, ich hodowli i pracy z nimi, a więc powinny posiadać podstawową wiedzę o ich chorobach i użytkowaniu.
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu utrzymał w mocy również wymiar kary, zasądzony w pierwszej instancji. Zgodnie z prawomocnym już wyrokiem każdy ze skazanych musi zapłacić 1600 zł grzywny oraz 1500 zł nawiązki. Viva! w swojej apelacji argumentowała, że kara ta jest zbyt niska, bo każdy z przedsiębiorców wykonujących transport konny do Morskiego Oka może karę o takiej wysokości odpracować w ciągu 1-2 dni pracy na trasie. Sąd stwierdził jednak, że kara, jaką ponieśli skazani jest adekwatna, bo wcześniej w wyniku działań administracyjnych Tatrzańskiego Parku Narodowego utracili też możliwość zarabiania na tym transporcie, a dziś żaden z nich nie świadczy już tych usług.
- Choć domagaliśmy się wyższej kary i tak jesteśmy zadowoleni, że do skazania doszło - mówi Anna Plaszczyk. - To pierwszy w historii prawomocny wyrok skazujący za znęcanie się nad końmi z Morskiego Oka. Mam nadzieję, że nie ostatni, bo w toku jest śledztwo Prokuratury Okręgowej w Kielcach w sprawie systemowego znęcania się nad końmi na trasie. I to właśnie ta sprawa może doprowadzić do ostatecznej likwidacji tej anachronicznej "rozrywki" dla turystów - dodaje.
Źródło: Interia / Fundacja VIVA!