To pewnie wysłannicy Lucyfera: Pùrtk i Smãtk (Smętek) mieszają w głowach ludziom, bo to przecież nie Pan Jezus - Chrystus Król nakłaniałby ich do awantur, wyzwisk czy oskarżeń o bałwochwalstwo.
Smãtk (Smętek) w mitologii kaszubskiej to diabeł, który jest smutny, zamyślony, ospały i dlatego łatwiej go wyprowadzić w pole. Nie wciąga dusz do piekła. Pùrtk natomiast to demon swarów i kłótni, który jest bardziej niebezpieczny od tego pierwszego. Uważano, że mieszka w śmieciach albo nawet w gnojówce, dlatego ponoć jego obecność można poznać po specyficznym zapachu.
Pùrtk - trzymetrowy wyrzeźbiony w drewnie przez ludowego artystę Jana Redźko - stanął 11 lat temu w Lewinku, jednej ze wsi gminy Linia. Razem z innymi 12 rzeźbami stanowi (a raczej stanowił) atrakcję turystyczną pt. "Poznaj kaszubskiego ducha". Szlak łączy 13 sołectw gminy Linia, powstał przy wsparciu unijnym (dofinansowanie 450 tys. zł) i na podstawie książki Aleksandra Labudy "Bogowie i duchy naszych przodków. Przyczynek do kaszubskiej mitologii". Pisarz opisał w niej 95 postaci tworzących kaszubski Olimp. Cała trasa liczy 85,6 km.
Pewnie od tych swarów i kłótni Pùrtk zaczął się psuć od środka. Jedenaście lat stał na deszczu, smagany wiatrem, niczym nieochroniony od słońca i zaczął niszczeć, a dokładnie próchnieć. Sam się prosił biedaczysko, żeby ukryć go przed ludźmi. Tylko na jakiś czas, bo artysta miał go naprawić i posąg miał wrócić na swoje miejsce. Mieszkańcy jednak powiedzieli nie, nie tylko jemu, lecz także innym drewnianym stworom. Pùrtka nie ma więc w Lewinku, co nie znaczy, że temat znikł.
- Po tym, gdy jedna z rzeźb się wywróciła, postanowiliśmy wszystkie zdemontować. Stały już 10 lat i spróchniały. Trzy wymieniliśmy już wcześniej i stoją do dzisiaj. Duża grupa mieszkańców żądała zdemontowania nawet tych trzech - mówi pani wójt gminy Linia Bogusława Engelbrecht.
Wiosną 2019 r. do gminy Linia wpłynęło pismo w imieniu "wysoce zatrwożonych reakcją pogańską mieszkańców gminy Linia".
"Od dłuższego czasu obserwujemy u nas, w naszej katolickiej gminie Linia, zjawisko wypierania się Wiary i nawet zawieszanie nabożeństw majowych przy kapliczkach i Krzyżach, czego najgłówniejszym powodem są te rzeźby pogańskich bożków, ustawione w centrach naszych wsi. Wiążemy to zjawisko z królowaniem po naszych wsiach owych pogańskich bożków - "diabłów", które w dodatku mają wymiary większe od kapliczek. Żądamy usunięcia wszystkich tych "diabłów"!!!" - możemy przeczytać w petycji (cytuję za: Stasia Budzisz, magazyn.wp.pl).
We wrześniu 2019 r. pod koniec sesji Rady Gminy Linia, jak relacjonowała "Rzeczpospolita", głos zabrała m.in. kobieta, która odwołała się do pierwszego przykazania dekalogu "nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną". Odniosła się również do fragmentu Ewangelii: "Czy nie ulaliśmy sobie złotego cielca, żeby go czcić i bronić? Jakich wartości bronimy na wjazdach do naszych wsi, gdy przed naszymi domami mają czuwać jakieś symbole głupoty, kłótni, waśni, szyderców, wyśmiewców? Szkaradztwa chcemy umieścić w naszych wioskach" - mówiła. Odczytano wówczas list proboszcza z Rozłazina, dra Sławomira Kozioła. Wrócimy jeszcze do niego.
Jednak eskalacja emocji nastąpiła podczas lutowej sesji Rady Gminy w 2020 r. Jak relacjonował "Magazyn Kaszuby", jedna z osób mówiła: "Jesteśmy oczerniani, poniżani, wyśmiewani. Bronimy swojej wiary. A chodzi nam o te demony". Po czym głos zabrała kolejna: "Stawiacie pomniki demonom, przecież to zło! Po co nam te demony, przecież wszyscy jesteśmy chrześcijanami!". I kolejna, która argumentowała swoje stanowisko: "My was kochamy, naprawdę, wybaczamy wam, tylko zróbcie wszystko, żeby pozbyć się demonów!".
Z przeświadczeniem, że dopięli swego i przegłosowali zlikwidowanie szlaku, obrońcy wiary wychodzili z sali. Opuszczali ją z okrzykiem na ustach, że "Chrystus zwyciężył". A głosowania nie można uznać za ważne, ponieważ nie było go w porządku obrad, doszło też do niego po oficjalnym zamknięciu zebrania, gdy większość osób wyszła z sali.
Roześmiany Rétnik stoi nieopodal Urzędu Gminy Linia. To jedna z trzech rzeźb, która została na szlaku.
- Nigdy nie sądziłam, że w 2020 r. będę musiała komukolwiek udowadniać, że to nie są diabły, które komukolwiek szkodzą, tylko część naszej tradycji - zauważa pani wójt. - Ludzie się jakoś dziwnie rozmodlili. Należą do grup modlitewnych, biorą udział w egzorcyzmach. Szukają wrogów tam, gdzie ich nie ma. Nie widzę w tym wszystkim logiki, że te rozmodlone osoby przychodzą na sesję, którą chcą zbojkotować, wręcz siłą chcą przewrócić stół prezydialny, nie chcą wypuścić nas z zebrania. Dla pani to są osoby rozmodlone? Bo dla mnie nie. I jeszcze twierdzą, że my pomniki diabłom stawiamy.
Engelbrecht podkreśla, że sama jest katoliczką i Kaszubką, i jak mówi: jedno nie przeszkadza drugiemu.
- Jestem odpowiedzialnym człowiekiem i nie powiem, byłoby mi na rękę powiedzieć, że to nie ja, tylko rzeźba sprawia, że coś mi się nie udaje. Rétnik stoi bardzo niedaleko, wręcz obok mojego okna tu w urzędzie i mogłabym w każdej chwili zrzucić na niego winę, ale nie mieści mi się w głowie takie wytłumaczenie - dodaje pani wójt, która nie ukrywa, że jest zaskoczona postawą ks. dra Kozioła.
Do czego zatem nawołuje ksiądz proboszcz w parafii w Rozłazinie? Gdy dzwonię, przedstawiam się i informuję, skąd jestem - rozmowa natychmiast zostaje rozłączona. Telefonuję kolejny raz. Ksiądz Kozioł, bo jak się okazało, to on za pierwszym razem odłożył słuchawkę, powiedział, że nie udziela wywiadów i konsekwentnie odmawia rozmowy wszystkim mediom. Pozostaje nam więc zacytować list, w którym przedstawił swoje stanowisko.
"Nikt nie kwestionuje, z jakich korzeni wyrastamy na Kaszubach i w całej Polsce. Wyrastamy z korzeni pogańskich. Pamięć o tamtych czasach jest potrzebna na zasadzie ciągłości kultury. Miejsce dla tych dawnych, pogańskich pamiątek jest w muzeach, skansenach i ośrodkach etnograficznych. Stawianie ich w przestrzeni publicznej, w miejscach codziennego życia i pracy jest formą bałwochwalstwa i świadomym lub nie, oddawaniem kultu świątkom, bożkom. Jako ludzie, którzy stawiają, również w przestrzeni publicznej krzyże i kapliczki, stajemy się śmieszni i sprawdza się zasada Panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek" - napisał w liście proboszcz z Rozłazina, dr Sławomir Kozioł.
Ksiądz Kozioł nie jest Kaszubą. Przyjechał tu 25 lat temu z Krakowa. Sądzi, że potrafi pielęgnować kaszubską kulturę lepiej od mieszkańców. Uważa, że demon to diabeł, a on sam jest osobą kompetentną, bo studiował dogmatykę i ma doktorat z teologii.
- Ksiądz Kozioł chce nas cywilizować i to jest typowe dla wielu osób, które przybywają na naszą ziemię i chcą nas uczyć jak żyć i w jaki sposób mamy funkcjonować - zauważa Karol Rhode, prezes stowarzyszenia osób narodowości kaszubskiej Kaszëbskô Jednota. - Na początku byli nimi Niemcy, potem Polacy i wszyscy chcą "dla naszego dobra" zrobić z nas albo Niemców albo Polaków. I to jest po tylu pokoleniach denerwujące. A my po prostu chcemy być sobą. My wiemy, jak mamy żyć, nie jesteśmy małymi dziećmi, aby nas tego ciągle uczyć.
Rhode denerwuje się, że rzeźby stały przez 10 lat i nikomu nie przeszkadzały i teraz nagle ktoś sobie wymyślił, że wychodzą z nich demony i działają przeciwko ludziom wierzącym w gminie Linia.
- To kompletna bzdura. Wiem, że inni duchowni interweniowali u księdza z Rozłazina, żeby się opamiętał, ale słowo się rzekło i gmina podzieliła się na tych, którzy są za i na tych, którzy są przeciw. Jest tylko jeden pozytyw. Kaszubska mitologia od tysięcy lat nie miała takiej promocji jak dzięki tej akcji likwidacji figur. Trzeba doszukiwać się w tym pozytywów jak promocja naszej kultury, a księdza z Rozłazina należałoby odesłać tam, skąd przyszedł - mówi zdecydowanie Rhode. - I tam niech wprowadza swoje porządki, a nie ludziom w głowach miesza. Nikomu tu od setek lat nie przeszkadzały elementy naszej mitologii i nagle widzi się diabła w drewnianych posągach, które przede wszystkim są jedną z niewielu atrakcji turystycznych w gminie Linia, bo poza jeziorami i pięknymi widokami gmina Linia nie ma takich materialnych atrakcji.
- Nałożono na mnie wręcz ekskomunikę. Podczas jednej z rozmów ks. dr Kozioł wręczył mi "Przestrogi egzorcysty ks. Tomasza Marcinkowskiego" - słyszę od pani wójt.
Spór wokół rzeźb poruszył środowisko. Eugeniusz Pryczkowski, wiceprezes Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego napisał na Facebooku:
"Trudno wyobrazić sobie kulturę europejską bez mitologii antycznej. Podobnie mitologia kaszubska pięknie świadczy o mądrości kaszubskiej nacji. Mitologię Kaszub spisał z pamięci swoich przodków Aleksander Labuda, wybitny pisarz, znakomity felietonista, a przede wszystkim gorący katolik. Jest autorem przepięknej pieśni religijnej i literackiego tłumaczenia Biblii na kaszubski. Jest to jedno z najpiękniejszych dzieł kaszubskiej poezji, o głębokiej wymowie chrześcijańskiej. Sam A. Labuda - jako parafianin sianowski - wychował się w duchu maryjnym i w takim pozostawał do końca życia. Za jego wielkie dzieła należy mu się wieczna pamięć i chwała!".
Nikt przecież nie wierzy w Tróna (demona zniszczenia) czy Świętowita, którego niegdyś na Pomorzu obdarzano kultem. Bo czy traktujemy Zeusa czy Posejdona jako bogów, do których kierujemy modły?
- Kaszubska mitologia jest częścią naszej kultury. Różni bożkowie występują w legendach, powiastkach i bajkach, ale nikt nie oddaje im czci. W polskiej kulturze jest diabeł Boruta, Świtezianka czy Bazyliszek. W kaszubskiej są stwory wyższego i niższego rzędu. Ostatnio w Helu odsłaniano pomnik Neptuna i nie słyszałem, żeby ksiądz w Helu czy inny na półwyspie buntował parafian przeciwko tej inicjatywie władz miasta. Czy w Gdańsku arcybiskup Głódź organizuje krucjatę przeciwko Neptunowi na Długim Targu? To jest mniej więcej tego typu akcja. Walka z figurami, walka z elementami kultury, które same siebie nie obronią, a ludzie przeciwko nim wytaczają wielkie działa - zauważa Rhode.
Prezes stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota zauważa, że elementy mitologii są wciąż żywe w języku kaszubskim i w nazwach topograficznych. Mówi się np. rozwalëc cos w trón jasny, czyli doszczętnie coś zniszczyć, albo niech ce paralusz weznie (Paralusz to stwór wywołujący paraliż u ludzi lub nagłą śmierć).
W Osieku rzeźba demona Jablóna została zamieniona na gipsowego Chrystusa Króla.
"Świat szatana jest realny i niestety jego działanie widać we współczesnym świecie. Cieszę się że w Osieku moi parafianie to rozumieją i zdecydowali, że nie chcą żadnej pogańskiej rzeźby" - pisał ksiądz dr Kozioł.
- Ta wieś bardzo się zbuntowała - mówi Engelbrecht. - Krzyczano, że pani wójt jest przeciwko Chrystusowi. Wcale nie uważam, że jestem przeciwko Chrystusowi, tylko miejsce jest niestosowne.
- Nawet mój mąż mówi: "Po co się tak upierasz?". Ale tu chodzi o obronę naszych wartości. Tym bardziej, że jestem osobą wierzącą. To Bóg kiedyś rozsądzi, kto ma rację, ale myślę, że rzeźba nikomu nie zagraża, a więcej złości jest w człowieku - podkreśla pani wójt.
Po czym dodaje: - Na co dzień ludzie robią rzeczy absolutnie pogańskie i to im nie przeszkadza. Korzystają np. z usług firm pogrzebowych Ozyrys i Hades, a przeszkadza im rzeźba. Na pewno będę dążyć do tego, żeby szlak całkowicie odnowić i żeby był kompletny. Będę dalej próbować, co z tego wyjdzie, zobaczymy.
Spośród 13 rzeźb zostały tylko trzy. Rétnik w Lini, w Smażynie turystów wita Bòrowô Cotka z koszem i kosturem, patronka lasów i żyjących w nich zwierząt. A w Strzepczu drewnianą dłoń wyciąga wąsaty Grzenia, opiekun sennych marzeń.
Jeden z przeciwników rzeźb przedstawił dziennikarce Stasi Budzisz swoje stanowisko na piśmie. Możemy w nim przeczytać: "Przy tych diabłach nie da się modlić. Jest nam przykro i wstyd, że w XXI wieku - nawet na naszych dotąd bardzo katolickich Kaszubach - zaczynają panować pogańskie monstra (żeby nie powiedzieć POgańskie), zbliżając naszą piękną kulturę, będącą dotąd bastionem czy przedmurzem chrześcijaństwa, do antykatolickiego Zachodu, a tym samym stwarzając podatny grunt do inwazji masonerii i islamu. Te szkarady rzeczywiście nawiązują do prehistorii, a nie historii naszej kaszubskiej kultury, do czasów kiedy ona była jeszcze niezupełnie kaszubska. Jeśli diabelski, no demoniczny rak toczy naszą kaszubską cywilizację, to nie możemy i nie będziemy mieć siły do walki z coraz to częstszymi profanacjami świętych symboli w Polsce. Najpierw uleczmy własną gminę z inwazji demonów, a potem dopiero możemy skutecznie walczyć z tą samą pogańską genderową cywilizacją na zewnątrz" - napisał Krzysztof Andrzej Plater-Zalewski (cytuję za: Stasia Budzisz, magazyn.wp.pl).
Kontakt z autorką Urszulą Abucewicz za pośrednictwem Facebooka.