"Wiedźmin" zadebiutował na Netflixie 20 grudnia. Od tamtej pory zbiera mniej lub bardziej pochlebne recenzje. Fani sagi komentują grę aktorską, dobór postaci, kostiumy, scenografię, dialogi. A jak na tle tych wszystkich elementów wypadł Zamek Ogrodzieniec?
"Wiedźmin" to nie jest produkcja na polski rynek. Możemy się rozczarować?
Ruiny twierdzy, która znajduje się w Podzamczu w województwie śląskim, również "zagrały" w serialu. Niektóre sceny były tam kręcone w kwietniu tego roku. Zamek wygląda bardzo okazale. Kadry zamieszczone zostały między innymi na fanpage'u twierdzy. Możecie zobaczyć je poniżej:
Jedna z komentujących osób zauważyła, że po takiej promocji zamek nie będzie się mógł opędzić od turystów.
No to teraz będzie jak w Dubrowniku
- pisze. I wygląda na to, że nie są to czcze pogróżki. Onet podaje, że zabytkiem zaczęły się już interesować zagraniczne serwisy. Z kolei serwis Śląski Biznes informuje, że biura podróży już szykują oferty dla fanów "Wiedźmina" i przywołuje słowa Roberta Nierody, który jest dyrektorem Związku Gmin Jurajskich:
Liczymy, że serial "Wiedźmin" przyciągnie do nas więcej turystów
- mówi. Z tekstu dowiadujemy się, że spotkanie Związku Gmin Jurajskich z organizatorami wycieczek odbyło się w piątek, czyli w dniu premiery serialu. Wcześniejsze działania nie były możliwe ze względu na wymogi producentów. Ci organizatorzy, którzy obsługują zagranicznych turystów, przygotowują wycieczki na Jurę również pod kątem "Wiedźmina". "Nawet przewodnicy anglojęzyczni mają obowiązek oglądania "Wiedźmina", aby osobom przyjeżdżającym do nas w związku z serialem w odpowiedni sposób przekazywać wiedzę - mówi Robert Nieroda ¦l±skiemu Biznesowi.
Zamek Ogrodzieniec jest jednym z obiektów, który znajduje się na Szlaku Orlich Gniazd. Powstał w XIV, a jego właściciele wielokrotnie się zmieniali. Do czasów obecnych zachowały się ruiny twierdzy. Po przeprowadzeniu prac konserwatorskich i zabezpieczeniu ruin, zamek został udostępniony dla turystów.
Mówi się, że twierdza jest nawiedzona. Duch tego zamku jest jednak dość nietypowy. Nie jest to postać człowieka, a czarnego psa. Zwierzę ma być ogromnych rozmiarów, a jego pojawieniu się towarzyszy podobno pobrzękiwanie łańcuchów.
Skąd jednak pies na zamku? Ma to związek z dawnym kasztelanem krakowskim Stanisławem Warszyckim. Słynął z tego, że źle traktował zarówno służbę i poddanych, jak i swoje żony. Jedną z nich spotkał okrutny los - Warszycki miał ją zamurować, a następnie wysadzić tę część zamku. Skrzywdził również swoją córkę, której obiecał wielki posag, ale z chciwości nie dał jej nic.
Gdy kasztelan zmarł, w pobliżu zamku pojawił się czarny pies. Mówi się, że to Warszycki pod postacią zwierzęcia przybył z piekieł, aby pilnować swojego majątku.
Ruiny zamku można zwiedzać przez osiem miesięcy w roku. Dokładne godziny zwiedzania oraz cennik podane są na oficjalnej stronie zabytku.