Kilka miesięcy temu informowaliśmy o turystach, którzy za zamówienie w restauracji na greckiej wyspie Mykonos zapłacili ponad 3,6 tysiąca złotych. Sprawa wzbudziła ogromne zainteresowanie na całym świecie. Podobna sytuacja spotkała ostatnio pewną rodzinę z Apulii, która wybrała się na urlop do Rzymu. Jako pierwszy o sprawie poinformował włoski dziennik "Il Messaggero". O zdarzeniu napisały także różne zagraniczne media, m.in. "The Independent".
Leo Recchia z włoskiej Apulii wybrał się z żoną i dwójką dzieci do Rzymu. Pewnego dnia w czasie zwiedzania zaskoczył ich deszcz. Rodzina postanowiła więc schronić się w jednym z lokali przy Via Della Conciliazion i zamówić coś do jedzenia. Warto zaznaczyć, że ulica znajduje się pomiędzy dwoma popularnymi atrakcjami - Watykanem i Zamkiem Świętego Anioła. Codziennie więc przechodzi nią mnóstwo turystów.
Wygórowane ceny to niejedyne problemy, z którymi mogą spotkać się tam turyści. Na co skarżą się klienci biur podróży? Dowiesz się z naszego wideo:
Jednak za schronienie się przed deszczem turyści musieli zapłacić znacznie więcej, niż początkowo zakładali. Rachunek za kilka przekąsek i napojów wynosił 119 euro, czyli ponad 507 złotych. Jak zdradził w rozmowie z mediami Leo Recchia, w restauracji zamówili trzy hot dogi, kanapkę oraz pięć napojów (cztery puszki coli i butelkę wody mineralnej).
Okazało się, że hot dog kosztował aż 22 euro, czyli prawie 94 złote, kanapka z szynką parmeńską 7 euro (prawie 30 złotych), a jedna puszka coli 6 euro (ponad 25 złotych). Najtańsza z całego zamówienia była butelka wody mineralnej. Kosztowała 5 euro, czyli ponad 21 złotych. To jednak nie koniec. Klienci musieli zapłacić także za serwis. Opłata wyniosła 17 euro, czyli ponad 72 złote.
Rodzina postanowiła nagłośnić sprawę. Leo Recchia w rozmowach z mediami zdradził m.in., że w czasie zamawiania nie przywiązywał wagi do menu, a także, że nie spodziewał się aż tak wygórowanych cen w przypadku przekąsek. Z kolei właściciel, z którym skontaktowali się dziennikarze "Il Messaggero", powiedział, że turyści często skarżą się na ceny w jego restauracji. Dodał także, że ich przyczyną jest to, że lokal znajduje się blisko Watykanu.