"Nie wejdziecie na pokład, ponieważ samolot będzie wtedy za ciężki" - takie właśnie słowa usłyszała jedna z pasażerek na lotnisku w Wielkiej Brytanii. Ale to nie koniec listy nieprzyjemnych sytuacji, których czytelnicy brytyjskiego dziennika "The Guardian" doświadczyli w portach lotniczych oraz na pokładach samolotów tanich linii. Dziennik zebrał je wszystkie i opisał.
Charlotte z Londynu odmówiono wejścia na pokład razem z jej trzema znajomymi. Powód? Zdaniem pracowników lotniska samolot byłby wtedy zbyt ciężki. Z relacji kobiety wynika, że następnego dnia zaproponowano lot, ale tylko dwóm osobom, pozostałe dalej miały zostać w hotelu.
Do tej pory nie otrzymałyśmy zwrotu kosztów za lot. Jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób pracownicy linii lotniczych sprawdzili, że to właśnie przez nas samolot będzie za ciężki. Tym bardziej, że żadna z nas nie waży więcej niż 55 kg, a wszystkie miałyśmy tylko bagaż podręczny
- relacjonuje Charlotte.
Widzieliście, że każdy samolot jest dziurawy? Bez tego latanie mogłoby być niebezpieczne. Zobaczcie, gdzie znajdują się te dziury i czemu służą:
Kolejny czytelnik doświadczył dość nietypowej sytuacji już na pokładzie samolotu, którym leciał do Budapesztu. Tuż przed odlotem okazało się, że na trzech przednich siedzeniach śpi mężczyzna.
Personel pokładowy próbował go obudzić i posadzić, ale ten wciąż się przewracał. Wyglądało to tak, jakby był pod wpływem alkoholu
- opisuje Alex z Guildford.
Ostatecznie mężczyzna siłą został usunięty z samolotu i to na oczach wszystkich pasażerów.
24-letnia Megan z Colchester po locie do Madrytu została bez bagażu. Okazało się bowiem, że tanie linie lotnicze zgubiły go, przez co kobieta na niecałą dobę pozostała bez ubrań na zmianę oraz kosmetyków. Następnego dnia bagaż w końcu odnalazł się. Pasażerka zgłosiła reklamację, która jednak nie została uwzględniona. Dlaczego? Zagubiony bagaż odnalazł się o 30 minut za wcześnie, przez co nie minęły jeszcze 24 godziny. A zgodnie z procedurą opisywanych linii lotniczych, dopiero wtedy można uwzględnić reklamację za zgubiony bagaż.
Kolejki do odprawy nie należą do rzadkości, ale tym razem ich powodem nie był nadmiar pasażerów, a brak personelu do ich obsługi. Historią podzielił się Ric z miasta Stevenage. Z relacji mężczyzny wynika, że na 40 minut przed odlotem samolotu do Belfastu odprawa została zamknięta. Przy czym zaledwie 1/3 pasażerów tego lotu zdążyła się odprawić.
Nie poinformowano ich, że powodem, dla którego nie mogli się odprawić, był brak personelu
- opisuje pasażer.
Z informacji Rica wynika, że następnego dnia poszkodowanym pasażerom zaoferowano lot, ale do Dublina. Zaś kolejna podróż do Belfastu miała się już odbyć na ich koszt.
Jakiś czas temu poprosiliśmy kilku polskich turystów o podzielenie się swoimi najgorszymi przeżyciami z samolotów i lotnisk. Czasami niewiele potrzeba, aby zwykła podróż lotnicza zamieniła się w bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Pijani pasażerowie, głośne dzieci czy strajki pracowników to tylko niektóre z przykładów.
Marta, która leciała z Warszawy do Larnaki, przekonała się na własnej skórze, jak bardzo irytujący mogą być pijani współpasażerowie. Rząd za nią zajmowała grupa koleżanek.
Były to panie około czterdziestki, które się upiły i przez całą podróż zachowywały bardzo głośno. Miałam słuchawki w uszach i słuchałam muzyki, a i tak rozumiałam praktycznie każde ich słowo. Jedna z nich notorycznie upuszczała telefon, który co kilka minut lądował na podłodze
- wspomina Marta.
Innym problemem, na który uskarżają się turyści z Polski, jest zaginięcie bagażu. To dosyć powszechne utrudnienie. Ale większość bagaży w końcu się odnajduje. Czasami jednak czekanie na przesyłkę może trwać aż miesiąc.
Podobnej sytuacji doświadczył pana Jan i jego rodzina. Gdy Polacy lecieli do Niemiec, dowiedzieli się, że ich bagaż jest już w Chorwacji. Jednak w Dubrowniku okazało się, że była to pomyłka i walizka znajduje się we Wrocławiu. Dotarła do nich dopiero tuż przed powrotem do Polski. To znacząco utrudniło wyjazd. W walizce znajdowały się m.in. leki pana Jana oraz ładowarki do telefonów.