Pan Jan wraz z żoną i synem odbył niedawno wyjątkowo długą i nieprzyjemną podróż lotniczą z Warszawy do Dubrownika. Wszystkie niedogodności opisał w poście na Facebooku, pod którym w ciągu trzech dni pojawiło się blisko 300 komentarzy. Większość komentujących jest oburzonych zajściem i nie rozumie, dlaczego linie lotnicze dopuszczają do tak kuriozalnych sytuacji.
W Dubrowniku rodzina miała świętować 65. urodziny oraz imieniny pana Jana, a także zakończenie nauki w szkole podstawowej syna. Trzy miesiące wcześniej kupili bilety lotnicze i zarezerwowali noclegi. Warto zaznaczyć, że w czasie zakupów samolot nie był w pełni obłożony.
Jednak na lotnisku rodzina usłyszała, że z powodu nadmiaru pasażerów nie może lecieć. Doszło więc do overbookingu, czyli sytuacji, kiedy linie lotnicze przewidują na podstawie opracowanych algorytmów, ilu pasażerów może nie dotrzeć na lotnisko. Przez to sprzedawana jest zbyt duża liczba biletów.
Pan Jan usłyszał, że w interesie LOT-u (tymi liniami lotniczymi miał podróżować) jest wypełnienie samolotu w 100 procentach. Poza tym pierwszeństwo mają osoby, które odprawiły się online.
W końcu przewoźnik znalazł rozwiązanie. Pasażerowie powinni dolecieć do Wrocławia, następnie do Monachium i dopiero stamtąd będą mieli połączenie z Dubrownikiem.
Na lotnisku we Wrocławiu czekała na nich kolejna niespodzianka. Okazało się, że lot do Monachium jest odwołany. Z tego powodu musieli najpierw dostać się do Frankfurtu. Jak relacjonuje pan Jan, przed wejściem na pokład dowiedzieli się jednak, że na pokładzie brakuje dla nich miejsc.
- Tego Magda już nie wytrzymuje. Zaczyna ryczeć. Są dwa. Ryczy jeszcze bardziej! Pani wykreśla kogoś. Są trzy. Moje skrupuły karleją. W samolocie orientujemy się, że nie ma szans na to, by nasza walizka mogła nadążyć za nami. Nasza jedyna walizka! (...) z całym dobytkiem: ubraniami, kosmetykami, ładowarkami do telefonów i co ważne dla mnie: lekarstwami, które muszę regularnie brać - opisuje pan Jan.
Na lotnisku we Frankfurcie pasażerowie dowiedzieli się, że w Monachium od wielu godzin trwa burza i z tego powodu odwołano wszystkie loty do tego miasta. Wówczas pojawiła się kolejna propozycja ze strony przewoźnika. Rodzina będzie mogła polecieć do Dubrownika wieczorem następnego dnia. Do tego czasu LOT zapewni im hotel i "pakunek awaryjny". Ich własna walizka miała być już w Dubrowniku. Gdy w końcu udało im się dolecieć do Chorwacji, okazało się jednak, że bagaż jest obecnie we Wrocławiu. Na walizkę rodzina czekała potem przez cały wyjazd.
- Tuż przed powrotem dostaliśmy telefon z recepcji, że zaraz przyniosą nam naszą walizkę. I przynieśli. Tyle że nie naszą... ale godzinę później naszą! [...] Trochę czasu zajęło mi otwarcie walizki, bowiem skutkiem brutalnego traktowania zamek szyfrowy przestał reagować - pisze pan Jan.
Co więcej, gdy walizkę udało się w końcu otworzyć, okazało się, że znajdujące się w niej rzeczy są w opłakanym stanie.
Zastanawiasz się, dlaczego niektóre bilety lotnicze są takie tanie? Wyjaśnienie znajdziesz w tym filmie:
Lot powrotny z Dubrownika odbył się z godzinnym opóźnieniem. Jednak nie to było najgorsze. Na lotnisku w Polsce na pana Jana i jego rodzinę czekała kolejna niespodzianka. W czasie wydania bagaży nie pojawiła się ich srebrna walizka.
- I tak staliśmy, póki na ekranie nie pojawił się napis informujący, że oto zakończono wydawanie bagażu z Dubrownika... A nasz? Odruchowo chcieliśmy zgłosić zaginięcie, ale oto wyświetlił się Wiedeń... poczekajmy, a nuż... - wspina pan Jan.
Jednak zaraz po tym, gdy na ekranie pokazała się informacja o zakończeniu wydawania bagażu z Wiednia, udało mu się dostrzec srebrną walizkę. - Tajemnicą LOT-u pozostanie, co nasza walizka robiła w Wiedniu. Może ten model tak ma, ale przecież była z nami w podróży nie raz i nie wykazywała nadmiernej inicjatywy w wyborze kierunków... - dodaje.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy LOT. - Jest nam przykro z powodu zaistniałej sytuacji, kontaktujemy się bezpośrednio z pasażerem w celu wyjaśnienia problemu - odpowiedział przewoźnik.
W takiej sytuacji jak pan Jan i jego rodzina znajduje się wielu pasażerów. Jak więc powinniśmy zachować się, gdy na lotnisku okaże się, że z powodu nadmiaru sprzedanych biletów nie możemy wejść na pokład samolotu? Porady dotyczące tej kwestii znajdujemy na stronie AirHelp - firmy, która specjalizuje się m.in. w uzyskiwaniu odszkodowań dla pasażerów za opóźnienia i odwołane loty.
Pierwszą rzeczą, którą możesz zrobić, aby temu zapobiec, jest jak najwcześniejsze zgłoszenie się do odprawy przed podróżą. Drugą rzeczą jest znajomość przysługujących ci praw. Jeśli linie lotnicze poproszą cię o tzw. dobrowolną zmianę lotu, a ty czujesz się niezadowolony, bo wpływa to negatywnie na twoje plany - nie musisz wcale przyjmować proponowanego vouchera. W takim wypadku linie lotnicze są ci winne odszkodowanie za lot w wysokości 200-400 procent ceny Twojego biletu. To może znacznie przekraczać wartość vouchera, więc dobrze się zastanów, zanim podejmiesz decyzję!
- dowiadujemy się z poradnika.
Zobacz także: