Jak podaje "The Independent", niefortunna pomyłka kontrolera ruchu lotniczego mogła się skończyć tragicznie. Mało brakowało, a samolot zderzyłby się z górą. A wszystko to działo się w przeciągu niecałej minuty.
Boeing 777 tajwańskich linii Eva Air startował z lotniska w Los Angeles. Miał lecieć do stolicy Tajwanu - Tajpej. Tego dnia akurat warunki atmosferyczne nie sprzyjały rejsom lotniczym. Tuż po starcie piloci usłyszeli komunikat z wieży, aby skręcili w lewo i wznieśli się wyżej, żeby uniknąć kolizji z innym samolotem. 40 sekund po tym, kiedy rozpoczęli manewr, znowu usłyszeli, tym razem przerażonego, kontrolera lotu:
Skręć w prawo, skręć w prawo o 180 stopni. Co ty robisz?! Kieruj się na południe. Nie wznoś się!
Samolot przeleciał w odległości około 1600 stóp (czyli mniej więcej 487 metrów) obok góry Mount Wilson, omijając ją w ostatniej chwili. Śledztwo wykazało, że kontroler lotu wprowadził w błąd pilotów, myląc kierunek lewy z prawym. Jedno przejęzyczenie mogło się skończyć naprawdę tragicznie.