Wiele osób, które korzystają z mediów społecznościowych, lubi dzielić się z innymi swoimi przeżyciami i doświadczeniami. Niektórzy chętnie informują na przykład o tym, dokąd pojadą w najbliższym czasie. Nie ma w tym oczywiście nic złego pod warunkiem, że nie udostępnia się informacji, które mogą zaszkodzić osobie, która ją publikuje. Tak jest chociażby z zamieszczaniem zdjęć karty pokładowej.
Na kartach pokładowych, poza imieniem i nazwiskiem pasażera, kierunkiem podróży, numerem lotu, numerem miejsca siedzącego czy godziną odlotu, umieszczane są też numer rezerwacji (nazywany również PNR, czyli passenger name record) oraz numer biletu elektronicznego ETKT (electronic ticket).
Pierwszy to ciąg sześciu znaków, drugi - trzynastu. W wielu liniach lotniczych do zakładki z rezerwacjami można zalogować się przy użyciu imienia i nazwiska pasażera oraz jednego z wyżej wymienionych numerów. Jeżeli więc publikujemy zdjęcie karty pokładowej, na której widać wszystkie te dane (numer PNR często jest umieszczany na karcie w formie kodu kreskowego, są jednak sposoby, aby go odczytać), ryzykujemy, że ktoś wejdzie na stronę naszej rezerwacji.
Warto pamiętać, że choć publikujemy kartę pokładową na lot, na który jesteśmy już odprawieni i prawdopodobnie za chwilę odlatujemy, to po wejściu w zakładkę z zarządzaniem rezerwacją widać również dane o locie powrotnym, które jeszcze można zmienić. W niektórych liniach lotniczych po zalogowaniu się jest także możliwość zamówienia dodatkowych usług.
Ponadto osoba, która zaloguje się do zakładki z zarządzaniem rezerwacją, zobaczy wiele naszych danych osobowych. Często dostępne są tam numery dokumentów, na podstawie których odbywamy podróż, i ich daty ważności. Z pewnością nie są to informacje, którymi chcielibyśmy się dzielić z każdym. A sposobów na to, żeby poinformować innych o swojej kolejnej podróży, jest naprawdę bardzo dużo i wcale nie trzeba publikować zdjęcia karty pokładowej.