Dziesięciopiętrowa wieża zbudowana wyłącznie z ludzi? Nie ma problemu. Wystarczy pojechać do Katalonii, aby na własne oczy przekonać się, że takie konstrukcje naprawdę powstają.
Castell (hiszp. zamek), czyli wieża budowana z ludzi, to katalońska tradycja, która pochodzi z okolic XVIII wieku. Początkowo miała charakter religijny, ale później się to zmieniło. W 2010 roku została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. W tworzeniu takiej żywej budowli mogą uczestniczyć osoby w różnym wieku. Mówi się o nich castellers.
Jak dotąd rekordowa wieża miała 10 pięter. - Do zbudowania wieży o takiej wysokości potrzeba od 500 do 1000 ludzi i zajmuje to około 7-8 minut - opowiada Eduard París ze stowarzyszenia Castellers de Barcelona w rozmowie z przewodniczką Ewą Nowak. Dodaje, że aby to osiągnąć, potrzeba wielu miesięcy przygotowań.
Stowarzyszenie (nazywane po hiszpańsku colla) Castellers de Barcelona istnieje od 1969 roku. Eduarda do przyłączenia się do organizacji zachęcił jego brat. Początkowo dostawał łatwe zadania, teraz jest przede wszystkim częścią podstawy, bywa również ustawiany na drugim lub trzecim piętrze wieży (nazywanej również zamkiem).
Jak wygląda konstrukcja takiej żywej budowli? - Na samym dole znajduje się podstawa, która nosi nazwę pinya (hiszp. ananas - przyp. red.). Przy bardzo dużych zamkach może powstać również druga pinya (folre). Część centralna to tronc, natomiast najwyższa część to pom de dalt, czyli korona zamku - tłumaczy Eduard polskiej przewodniczce. Następnie na sam szczyt zamku wchodzi dziecko, tzw. anxaneta, które unosi w górę dłoń na znak, że wieża została ukończona. Dawniej, w XIX wieku, gdy dziecko docierało na szczyt konstrukcji, swoim ciałem i ramionami przybierało kształt krzyża, co ma związek z religijnymi korzeniami tradycji. Jednak w związku z tym, że wysokość zamków zaczęła znacznie rosnąć, zmodyfikowano ten zwyczaj, zezwalając, aby dziecko jedynie unosiło dłoń.
Każdy poziom ma swojego nadzorującego, który określany jest mianem cap (hiszp. głowa, szef).
Aby zostać castellers, trzeba być w dobrej formie fizycznej. Eduard przyznaje, że gdy spaceruje ulicami, przygląda się ludziom i zastanawia, w którym miejscu zamku najlepiej by się sprawdzili. Wiek nie gra roli, a dzieci są bardzo mile widziane. Są szybkie i zwinne, trenują najwięcej i często to one lądują na szczycie zamku. - Aby wejść na samą górę, potrzeba kilku miesięcy treningu - mówi casteller.
W budowaniu wież z ludzi czasem biorą udział również obcokrajowcy. Do Castellers de Barcelona często przyłączają się ich znajomi z Niemiec i Holandii.
Najwyższy zamek, który udało się zbudować temu stowarzyszeniu, miał dziewięć pięter. - Uczestniczyło w tym około 200-250 osób i zajęło nam to około 4-5 minut łącznie z bezpiecznym zejściem. Ważne, aby to wszystko trwało jak najkrócej, żeby ludzie się nie męczyli - wyjaśnia Eduard París.
Na próbach ćwiczy się rozmaite układy zamku. Treningi nadzoruje cap de colla. Powinny zaczynać się od rozgrzewki, ale Eduard przyznaje, że niewielu castellers ją robi. - W czasie takiej próby, w zależności od treningu, praktykujemy rozmaite układy, mieszając miedzy sobą różne osoby, aby doprowadzić do najlepszego ustawienia dla każdego układu.
Praktykowanie różnych pozycji i ustawień sprzyja wszechstronności. To istotne szczególnie w przypadku, gdy któryś casteller nie może się pojawić i trzeba go zastąpić kimś innym.
Wprowadzenie nowej osoby również polega na sprawdzeniu jej możliwości i wybraniu dla niej najbardziej optymalnej pozycji. Nowicjusz poznaje też zasady, których trzymają się castellers. Trzeba być czujnym i nie patrzeć w górę. Pozwala to uniknąć urazów podczas ewentualnego wypadku. Dlatego członkowie wieży nigdy nie widzą, na jakim etapie jest budowa. - Mogą to czuć, ale nie widzą. Naprowadza ich na to muzyka, która "informuje", czy budowa już się kończy - wyjaśnia Eduard.
Budowanie takich ludzkich wież może wydawać się niebezpieczne. Ale członek stowarzyszenia tłumaczy, że robione były nawet badania, z których wynikało, że więcej upadków jest na szkolnych korytarzach niż podczas budowania zamku.
- Podstawową umiejętnością, którą nabywamy w trakcie nauki, jest utrzymywanie równowagi, którą później trzeba kontrolować. Cały czas otrzymujesz jakieś pchnięcia czy lekkie uderzenia od osób, które stoją za tobą i od tych, które się po tobie wspinają. Robimy jednak wszystko, aby uniknąć ewentualnych upadków. Jeśli jednak już ktoś spadnie, to pinya (podstawa) amortyzuje upadek, dlatego zwykle nie ma poważniejszych urazów. Gdy castellers spadają, to upadają jeden na drugiego, co również wyhamowuje siłę upadku. Taki zamek nie "upada" na bok - przekonuje Eduard.
Podczas treningów stosuje się specjalne zabezpieczenia. - Mamy swoje metody, odpowiednią siatkę z dziurą w środku oraz kaski. Co ciekawe, kaski te nie tylko chronią głowę dzieci, lecz także tych, na których dziecko może spaść. Są to profesjonalne kaski stworzone specjalne na potrzeby castellers po szeregu badań i prób, które przeprowadzono w tym celu - opowiada París.
Całą rozmowę z Eduardem Paris, członkiem Castellers de Barcelona, przeczytacie na blogu happy-barcelona.pl, który prowadzi Ewa Nowak - polska przewodniczka w Barcelonie.