Prośbę o wyłączenie telefonów lub włączenie w nich trybu samolotowego słyszymy za każdym razem przed startem samolotów. To standardowa procedura, która ma związek z bezpieczeństwem. Nadal jednak nie wszyscy pasażerowie stosują się do tych próśb lub zwyczajnie zapominają o włączeniu stosownego trybu w swoich urządzeniach. A to, poza naruszeniem procedur, może skutkować też dodatkowymi, wcale nie małymi opłatami.
Boleśnie przekonał się o tym pasażer irlandzkich linii lotniczych Aer Lingus. O swoim przypadku opowiedział serwisowi The Irish Times. Z jego relacji wynika, że podczas lotu z Irlandii do Stanów Zjednoczonych zostawił w schowku nad głową włączony telefon. Po kilku tygodniach otrzymał rachunek od swojego operatora, AT&T, który opiewał na ponad 300 dolarów (według kursu z dnia 6 grudnia 2018 - około 1131 zł).
Operator twierdzi, że opłaty zostały naliczone, ponieważ telefon połączył się z antenami satelitarnymi, które zainstalowane są w samolocie, co wykraczało poza limit roamingu międzynarodowego. Firma zapewnia, że anteny mogą automatycznie połączyć się z telefonem, jeśli nie zostanie przełączony w tryb samolotowy, i zacząć pobierać dane. Nawet wtedy, gdy z telefonu nie korzysta się aktywnie.
Linie Aer Lingus potwierdzają, że ci pasażerowie, którzy nie uruchomią trybu samolotowego, mogą spodziewać się wysokich rachunków za telefon, jeśli ten połączy się z siecią. Jednocześnie przewoźnik dodaje, że w żaden sposób na tym nie zarabia i że nie bierze odpowiedzialności za pasażerów, którzy nie stosują się do instrukcji.
Ze względów bezpieczeństwa przed każdym lotem załoga Aer Lingus radzi pasażerom, aby przełączyli swoje telefony w tryb samolotowy
- mówi The Irish Times rzeczniczka linii.
Dodaje, że pasażerowie lotów transatlantyckich, którzy się zarejestrują i zapłacą za usługę, mogą korzystać z pokładowego Wi-Fi.