O planach Chin informuje m.in. serwis Financial Times, który powołuje się na publikację z "Keji Daily", gazety wydawanej przez Ministerstwo Nauki i Technologii Chińskiej Republiki Ludowej. Prace budowlane mają ruszyć z początkiem listopada i zakończyć się "za kilka lat", bo na konstruktorów lotniska czeka sporo wyzwań.
Największe to nieustannie pozostająca w ruchu warstwa lodu pokrywająca Antarktydę. Inżynierowie i naukowcy musieli wyznaczyć miejsce, w którym to zjawisko jest najmniej dynamiczne i zachodzi w konkretnym, możliwym do ustalenia kierunku. Udało im się je znaleźć już w ubiegłym roku w trakcie pomiarów, które miały być prowadzone podczas burz polarnych.
Problemem jest także struktura śniegu. Jest miękki, więc bez ulepszeń nie nadaje się jako podłoże dla drogi startowej. Chińscy inżynierowie zamierzają zagęścić strukturę śniegu z pomocą maszyn stosowanych do kładzenia nawierzchni na drogach.
Po co Chińczykom własne lotnisko na najzimniejszym kontynencie świata? Jak sami tłumaczą, jest im potrzebne ze względu na prowadzone tam badania naukowe.
- "Jako jedno z państw, które prowadzą na tym obszarze najbardziej intensywne badania naukowe, Chiny muszą zapewnić wsparcie logistyczne dla własnych działań. Z tego powodu, budowa nowego lotniska ma ogromne znaczenie [...] i stanowi wsparcie dla chińskiej przestrzeni powietrznej na Antarktydzie. W przyszłości lotnisko ma służyć całej flocie powietrznej i wielkogabarytowym samolotom" - cytuje "Keji Daily" serwis Financial Times.
Chińskie lotnisko nie będzie oczywiście pierwszym na Antarktydzie. Najbardziej rozbudowana baza należy do Stanów Zjednoczonych, ale własnymi lotniskami albo pasami startowymi dysponują też m.in. Argentyna, Australia, Japonia i Rosja, a także kilka państw europejskich - Niemcy, Wielka Brytania, Francja czy Włochy.
Na razie jedyny polarny samolot, którym dysponują Chiny - Xueying 601 ("Śnieżny Orzeł 601") - jest obsługiwany na rosyjskim lotnisku. Wygląda jednak na to, że Państwo Środka chce się od Rosjan uniezależnić w tej kwestii, a także zaproponować trasę dla turystów marzących o dostaniu się na Antarktydę. Obecnie najczęściej docierają tam statkiem, który wypływa z Argentyny, więc połączenie lotnicze z Chin byłoby czymś zupełnie nowym i ekskluzywnym.
Pierwsze, ważne kroki w tej kwestii zrobiła już chińska linia Deer Jet. 16 grudnia na Antarktydzie wylądował należący do niej samolot Gulfstream G650 z 22 osobami na pokładzie w ramach pierwszego, demonstracyjnego turystycznego lotu na mroźny kontynent. Podróż zajęła w sumie kilkadziesiąt godzin i konieczne było m.in. międzylądowanie w Kapsztadzie (RPA).
Badania naukowe i rozwój turystyki, o których wspomina "Keji Daily", to bez wątpienia niejedyne powody, dla których Chiny chcą zainwestować w swoją infrastrukturę w okolicy Bieguna Południowego.
- Regiony polarne, dno oceaniczne i przestrzeń kosmiczna to nowe strategiczne terytoria, z których Chiny zamierzają pozyskiwać zasoby pozwalające im na stanie się światową potęgą. Na świecie wykształca się nowy porządek i Chiny zamierzają znaleźć się w samym jego sercu - komentuje profesor nauk politycznych z Uniwersytetu w Canterbury oraz wydawczyni "The Polar Journal", Anne-Marie Brady.
"Niczyje" terytoria i złoża zasobów naturalnych kuszą wiele krajów, choć obecnie Antarktydę chronią postanowienia tzw. Traktatu antarktycznego. To międzynarodowa umowa regulująca polityczno-prawny status Antarktydy, w myśl której na terenie kontynentu obowiązuje zakaz prowadzenia działań wojskowych, wydobycia surowców mineralnych czy składowania odpadów radioaktywnych. Prawo do głosowania nad sprawami związanymi z zarządzaniem i działalnością na Antarktydzie mają tylko te z państw, które posiadają na kontynencie swoje stacje badawcze - Chiny, tak jak Stany Zjednoczone czy Rosja, a także Polska, do nich należą.
Zobacz też: