W te wakacje (dokładna data jeszcze nie jest znana, ale serwis Lonely Planet wspomina już o końcu czerwca) na włoskich plażach ma zacząć obowiązywać nowe prawo. W ramach walki z podróbkami władze chcą dotkliwie karać handlujących nimi sprzedawców, ale też klientów, którzy skusili się na kupno "prawie oryginalnych" okularów, kapeluszy albo torebek czy biżuterii z logiem drogiego projektanta.
Oprócz tego z równie wysoką grzywną muszą się liczyć nielicencjonowani masażyści czy osoby oferujące zaplatanie warkoczyków albo tymczasowe tatuaże plażowiczom. Jak wysoką? Dla sprzedawców i usługodawców przewidziana kara to od 2,5 tys. do 15,500 euro, czyli między 11 tys. a 67 tys. złotych. Kupujący też dostaną po kieszeni.
Oprócz tego, że podróbka zostanie im skonfiskowana, będą musieli się liczyć z tym, że zapłacą za to nawet 7 tys. euro, czyli około 30 tys. zł. Biorąc pod uwagę, że cena oryginalnej torebki Chanel 2.55 (najbardziej klasyczny model) to koszt około 23 tys. zł (5160 euro), zdecydowanie bardziej opłaca się w takiej sytuacji iść po nią do butiku, a nie kupować podróbkę na plaży.
Zwłaszcza, że nie ma to być wyłącznie pusty przepis i "straszak". Porządku w tej kwestii ma pilnować policja, która będzie patrolować plaże i współpracować z karabinierami (włoską żandarmerią) oraz Guardia Finanza, czyli jednostką policyjną odpowiedzialną za sprawy podatkowe i finansowe.
Włoski minister spraw wewnętrznych, Matteo Salvini, twierdzi, że niepłacący podatków sprzedawcy podróbek niszczą legalny biznes. - Musimy zahamować ich inwazję na plażach i powstrzymać sprzedaż podrabianych towarów - mówi.
Według szacunków Conferscenti, czyli tamtejszego handlowego lobby, roczne obroty rynku podróbek żerującego na naiwności albo nieuczciwości turystów sięgają 22 mld euro, czyli 95 mld 700 mln zł. Salvini szacuje, że włoski rząd traci na tym w ciągu roku aż 11,5 mld euro niezapłaconych podatków.