Rajska wyspa zostanie zamieniona w pola uprawne? "Oddajmy ją mieszkańcom, dla turystów skrawek"

Filipińska wyspa Boracay została zamknięta na sześć miesięcy z powodu zanieczyszczeń. Po tym czasie miała zostać znów otwarta dla turystów, ale okazuje się, że prezydent Filipin ma co do niej zupełnie inne plany.

O zamknięciu wyspy Boracay na Filipinach na pół roku pisaliśmy pod koniec kwietnia. Wszystko z powodu zanieczyszczeń, które zagrażały środowisku wyspy i doprowadziły ją do katastrofalnego stanu. Boracay przechodzi więc aktualnie oczyszczanie i modernizację, a w planach było jej przystosowanie do przyjęcia zwiększającej się z roku na rok liczby turystów.

Po upływie sześciu miesięcy wyspa miała zostać z powrotem otwarta dla ruchu turystycznego. Ale nie wiadomo, czy rzeczywiście tak się stanie. Prezydent Filipin, Rodrigo Duterte, który zarządził zamknięcie wyspy, chce zamienić ją w pola uprawne. Jego słowa przytacza filipiński serwis ABS CBN:

Deklaruję przeprowadzenie reformy rolnej na całej wyspie Boracay. Kongres i ja będziemy o tym rozmawiać

- zapowiedział Duterte podczas wystąpienia w Manili.

 

Jednocześnie prezydent dodał, że zamierza niewielką część wyspy przeznaczyć na cele turystyczne. - Może uda wam się uszczknąć kawałek... Przecież ludzi i tak interesuje tylko plaża - powiedział.

Wcześniej pojawiały się pogłoski, że prezydent chciał pozwolić bogatym biznesmenom przejąć Boracay i zezwolić na wybudowanie tam kasyna o wartości 500 milionów dolarów. Według serwisu Manila Bulletin, Duterte zdementował te doniesienia i zapewnił, że zamierza jedynie oczyścić wyspę, a następnie zwrócić ją mieszkańcom

60 proc. wyspy to użytki rolne

Pomysł Rodrigo Duterte nie wziął się jednak znikąd. W 2006 roku ówczesna prezydent, Gloria Macapagal-Arroyo, podpisała dokument, według którego wyspa została podzielona na dwa obszary - leśne i użytki rolne. Około 40 proc. terenów wyspy zostało zakwalifikowanych jako leśne, a 60 proc. jako przeznaczone pod uprawę.

Jak podaje ABS CBN, Departament Reformy Rolnej zapowiedział, że około 408 hektarów Boracay może zostać objętych reformą. Aktualnie blisko 15 hektarów jest gotowych do przejęcia przez lokalnych farmerów

Mieszkańcy pełni obaw

W rozmowie z filipińskim oddziałem CNN Rowen Aguirre, lokalny urzędnik zajmujący się sprawami Boracay, twierdzi, że mieszkańcy wyspy są zaniepokojeni i zestresowani jej zamknięciem i pomysłem przekształcenia w tereny uprawne. - Nie jesteśmy kryminalistami, a tak się nas traktuje. Wszystkim wydaje się, że to my jesteśmy winni, a przecież wielu z nas przestrzega obowiązujących zasad - mówi.

Jego słowa są prawdopodobnie nawiązaniem do obecności na Boracay uzbrojonej policji, która ma pilnować porządku, a zdaniem mieszkańców, przestraszyć ich i zmusić do przestrzegania reguł.

Zanurkował w wodach koło Bali, a tam... morze śmieci

Aguirre, odnosząc się do planowanej reformy, przyznał, że lokalny samorząd nigdy nie traktował Boracay jako części rządowego planu i zwrócił uwagę, że na wyspie nie ma żadnych znaczących pól uprawnych. - Mieszkańcy czasem zajmują się uprawą kukurydzy czy kokosów, ale porzucają to na rzecz turystyki. Z tego łatwiej się utrzymać niż z rolnictwa. Na polu przez cały dzień pracuje się w pełnym słońcu i zarabia niewiele - przekonuje.

Z turystyki na Boracay utrzymuje się około 36 tysięcy osób. Władze zapewniały, że dla pracowników tej branży zostanie przygotowany specjalny fundusz, który ma im zrekompensować straty spowodowane tymczasowym zamknięciem wyspy.

Może zainteresuje cię też: Zanurkował w bajecznych wodach koło Bali, a tam... wysypisko śmieci. "Torby, kubki, butelki"

Słynna plaża w Tajlandii zamknięta dla turystów. A to jeszcze nie koniec ograniczeń

Kolejne ograniczenia w Chorwacji. Nie popływamy już w popularnym parku narodowym

Więcej o: