Władze Madrytu chcą wprowadzić nowe zasady, które ograniczą wynajem mieszkań turystom za pośrednictwem serwisów takich jak Airbnb. Jak podaje hiszpański serwis The Local, dotkną one aż 95 procent wynajmowanych w ten sposób lokali. Nowe regulacje mają w różnym stopniu dotyczyć czterech stref miasta. Najostrzejsze zostaną wprowadzone w ścisłym centrum w dzielnicach: Malasaña, Chueca, Sol, La Latina i Lavapiés.
Według nowych przepisów prywatne mieszkania będzie można wynajmować turystom jedynie przez 90 dni w roku. Ograniczenia mają także zahamować proceder przekształcania całych budynków mieszkalnych w miejsca zakwaterowania dla turystów. Właściciele, którzy będą chcieli to zrobić, będą musieli uzyskać licencję hotelarską. Nie będzie to jednak proste, bo ich wydawanie ma zostać zawieszone co najmniej na rok.
Dodatkowym ograniczeniem będzie też konieczność zapewnienia osobnych wejść dla turystów w budynkach w centrum miasta. W praktyce oznacza to wykluczenie właściwie wszystkich nieruchomości poza kilkoma parterowymi. Wielu właścicieli nie będzie miało bowiem możliwości, aby takie dodatkowe wejście stworzyć.
Madryt nie jest pierwszym miastem, które nakłada ograniczenia lub kary pieniężne na portale typu Airbnb. W kwietniu tego roku władze Palmy na Majorce całkowicie zakazały krótkoterminowego wynajmu lokali w budynkach mieszkalnych. Można wynajmować jedynie domy wolnostojące, o ile nie znajdują się na terenie chronionym, w pobliżu lotniska lub o ile nie są to budynki nieprzeznaczone do użytku mieszkaniowego.
Również w Berlinie w 2016 roku wprowadzone zostały przepisy, które zakazywały wynajmowania turystom prywatnych mieszkań. Można było wynajmować jedynie pokoje, a jeśli ktoś złamał zakaz, płacił grzywnę w wysokości do 100 tysięcy euro. Obostrzenia zostały jednak złagodzone. Władze zdecydowały, że główne mieszkania lub domy będzie można wynajmować bez limitu, a dopiero drugą nieruchomość najwyżej przez 90 dni w roku.
Krótkoterminowy wynajem mieszkań jest niemile widziany również w Paryżu. Tam przepisy wymagają zarejestrowania się na platformie i wyświetlania numeru swojej licencji w ogłoszeniach. Ponadto mieszkań nie można wynajmować dłużej niż przez 120 dni w roku. Dzięki systemowi rejestracji władze Paryża kontrolują, czy właściciele stosują się do przepisów i płacą podatki.
Z kolei w Barcelonie zaczęto nakładać kary na Airbnb oraz serwis HomeAway, który działa na takich samych zasadach, za wynajmowanie mieszkań bez zezwolenia. Początkowo groziła za to grzywna w wysokości do 30 tysięcy euro, ale podniesiono ją aż do 600 tys.
To jednak nie koniec ograniczeń w Hiszpanii. Na początku maja również władze Walencji poinformowały o zamiarze wprowadzenia ograniczeń w wynajmie mieszkań. Nowe przepisy zezwolą na wynajmowanie lokali tylko na parterze i pierwszym piętrze. Natomiast w już i tak zatłoczonym, historycznym centrum, w ogóle nie będą mogły powstawać nowe miejsca do wynajmu. Ponadto nieruchomości będą musiały zostać zarejestrowane, a numer licencji ma być umieszczany w ogłoszeniu. Na tych, którzy nie zastosują się do przepisów, nakładane będą kary pieniężne.
Ograniczenia wynajmu napotkamy też w San Francisco. Tam można wynajmować mieszkanie jedynie przez 90 dni w roku. Podobnie jest w Reykjaviku, gdzie właściciel może wynajmować nieruchomość maksymalnie przez 90 dni w roku i nie może zarobić brutto więcej niż milion koron islandzkich.
W każdym z wymienionych wyżej przypadków powody były identyczne. Chodziło przede wszystkim o to, że na rynku zmniejszała się liczba dostępnych mieszkań. Wynajęcie było coraz trudniejsze, ponieważ właścicielom bardziej opłacało się udostępnianie ich krótkoterminowo turystom niż wynajmowanie stałym lokatorom. Niektórzy inwestorzy kupowali całe budynki, aby następnie udostępniać turystom mieszkania, które się w nich znajdowały. Islandzki serwis Grapevine podaje, że zdarzały się sytuacje, kiedy mieszkańcy musieli spać w namiotach lub samochodach z powodu niedoboru mieszkań.
Sprzeciw mieszkańców budził też rosnący czynsz w miejscach szczególnie popularnych wśród turystów oraz wzrost cen nieruchomości. Miejscowi narzekali również na zachowanie przyjezdnych, którzy w wynajmowanych mieszkaniach hałasowali lub urządzali imprezy.
W niektórych miastach, m.in. w Barcelonie, zorganizowane zostały nawet protesty przeciwko zwiększającej się liczbie turystów. Również władze Paryża argumentowały, że nałożone ograniczenia mają zapobiegać zjawisku przepełnienia turystami (ang. overtourism).
To też może cię zainteresować: Zmiana przepisów dla podróżnych. Władze w końcu dostrzegły, że ludzie korzystają z internetu
Słynna plaża w Tajlandii zamknięta dla turystów. A to jeszcze nie koniec ograniczeń
Kolejne ograniczenia w Chorwacji. Nie popływamy już w popularnym parku narodowym